Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ślady GPS

Dystans całkowity:29916.28 km (w terenie 8126.00 km; 27.16%)
Czas w ruchu:1667:52
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:139197 m
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:109.99 km i 6h 09m
Więcej statystyk
  • DST 80.88km
  • Teren 38.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 19.81km/h
  • VMAX 49.90km/h
  • Podjazdy 698m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze

Niedziela, 30 grudnia 2012 · dodano: 30.12.2012 | Komentarze 1

Na częstochowskim forum rowerowym przeczytałem wczoraj info o wycieczce do Złotego Potoku. Pomyślałem co mi szkodzi. Jest ciepło to i do Złotego można wyskoczyć. Z informacji na CFR wynikało, że wycieczka przebiegać będzie przez Mstów. Tam też jadę. Nikogo jednak nie spotkałem. Kieruję się więc do Łuszczyna. Za mostem na Warcie siadam na chwilę w altance.

Miejsce do wypoczynku nad Wartą w Łuszczynie © Yacek


Przez Mokrzesz i Kuśmierki obrzeżami parku krajobrazowego "Stawki" ląduję w Żurawiu a stamtąd eleganckim szutrem jadę do Śmiertnego Dębu i dalej do Janowa. Potem jeszcze kawałek i jestem w Złotym Potoku. Tu spore zaskoczenie - totalne pustki. Nie spotkałem ani jednego rowerzysty.

Dwór dawnego zarządcy dóbr Raczyńskich (obecnie siedziba nadleśnictwa Złoty Potok) © Yacek


Pokręciłem się trochę po okolicy i aleją klonową do Zrębic. Tam przy kościele wycieczka (autokarowa). Nie zatrzymuję się więc i jadę w Sokole Góry. Przy budynku dawnej leśniczówki (obecnie teren prywatny) trwają prace remontowe. Potem czarnym szlakiem pieszym do parkingu pod Sokolimi. Kawałek asfaltem i po raz drugi testowanie nowego szutru przez las. Po drodze mogiła partyzancka.

Mogiła nieznanego partyzanta © Yacek


Śpieszyłem się dzisiaj żeby obejrzeć bieg Justyny. Wróciłem akurat na jego początek. Warto było się śpieszyć.




  • DST 80.89km
  • Teren 32.00km
  • Czas 04:15
  • VAVG 19.03km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Podjazdy 814m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

W towarzystwie po Jurze

Niedziela, 25 listopada 2012 · dodano: 25.11.2012 | Komentarze 4

Wybrałem się dzisiaj na wycieczkę po Jurze z liczną i częściowo nieznaną mi ekipą rowerzystów. Wyjazd zaczyna się w Zawierciu dokąd docieram pociągiem. Tam liczną, bo 15osobową grupą, ruszamy na trasę. Najpierw trzymamy się niebieskiego szlaku pieszego i przez Skarżyce jedziemy do Morska. Spod kół wylatują drobne kamyki, gdzieniegdzie szeleszczą liście. Jeszcze niedawno las był taki bajecznie kolorowy. Tym razem tego kolorytu już nie widać. Ale wróci. Wróci na pewno! Za rok! Tempo jak na wycieczkę krajoznawczą spore. Terenu i górek nie brakuje a i zjazdy zdają się być niebezpieczne. Pod liśćmi kryją się zdradliwe kamienie i śliskie korzenie. To wszystko powoduje, że kilka razy niektórzy zaliczają nieplanowane przyziemienie. Nie tracimy jednak dobrego humoru - jedziemy dalej. Góra Zborów po wycięciu wielu drzew i jeszcze większej ilości krzewów odsłania swe uroki. Potem jedziemy rzucić okiem na skałki rzędkowickie. Przemknęliśmy jednak tak szybko, że niewiele zobaczyliśmy (właściwie zobaczyłem, bo nie wiem jak inni). Dobrze że wiele razy już tam byłem. W Kotowicach jest cmentarz pierwszowojenny. Mam nadzieję, że ktoś go zauważył. Potem wbijamy się w teren i nim dojeżdżamy do Jaworznika. Zaliczamy wąwóz Rachwalec i mkniemy do Żarek i Przybynowa, skąd przez Poraj do domu.
Dzięki wszystkim uczestniczącym w wycieczce, znajomym i tym nowo poznanym. Może jeszcze kiedyś uda się zaliczyć jakiś wspólny wyjazd.


Morsko © Yacek


Na stoku narciarskim w Morsku z widokiem na Górę Zborów © Yacek


Przy skałkach rzędkowickich © Yacek





  • DST 106.26km
  • Teren 23.00km
  • Czas 05:49
  • VAVG 18.27km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Podjazdy 152m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wzdłuż Warty

Niedziela, 18 listopada 2012 · dodano: 18.11.2012 | Komentarze 2

Wybrałem się dzisiaj pojeździć trochę wzdłuż Warty. Z Częstochowy jadę pociągiem do stacji Bobry (przed Radomskiem)i tam ruszam na trasę. Najpierw nad Wartę obok mostu kolejowego.

Most kolejowy na Warcie - Bobry © Yacek


Dawno już nie jeździłem w tamtej okolicy. Od razu też trafiam na ciekawostki w postaci niewielkiej rzeczki Radomki (dopływu Warty), o istnieniu której nie miałem pojęcia. Przez Klekotowe i Brodowe dojeżdżam do trasy nr 1 po kapitalnej utwardzonej drodze. Szybko przeskakuję na drugą stronę i jadę do Radziechowic. Mam tam rodzinkę i nawet zastanawiałem się czy nie wpaść na kubek gorącej herbaty ale ostatecznie odpuszczam i jadę dalej. Trafiam tam na ciekawy szlak rowerowy oznaczony kolorem czerwonym. Praktycznie w całości prowadzi lasem. Dukt nie jest może w całości wygodny ale większość wygląda tak jak na poniższym zdjęciu.

Szlak rowerowy © Yacek


Po wyjeździe na asfalt przez Łęg i Jankowice jadę do Jedlna. W Jankowicach zjeżdżam na chwilę nad rzekę zerknąć na piękne meandry. W tym rejonie Warta przepięknie "kręci".

Jeden z Meandrów Warty - Jankowice © Yacek


Do Jedlna jadę z powodów sentymentalnych. Tam na świat przyszła moja mama, chciałem więc choć rzucić okiem na tą miejscowość. Wiele jednak nie zobaczyłem. Drewniany kościół spłonął kilkadziesiąt lat temu, po dworku i folwarku nie ma śladu. Pozostała tylko drewniana dzwonnica.

Nowy, choć wygląda staro, kościół wraz z dzwonnicą w Jedlnie. © Yacek


Po drodze do Jedlna zahaczam jeszcze o Kijów. I to nad Wartą.

Kijów n/Wartą © Yacek


W Zakrzówku Szlacheckim wjeżdżam ponownie do lasu na szlak rowerowy. Tu jednak jedzie się ciężko. Trochę kręcę zjeżdżając nad Wartę, ostatecznie jednak wyjeżdżam ( z przygodami) w Ważnych Młynach. Przygoda polegała na objeździe bo ktoś zagrodził drogę.

Leśny objazd - Ważne Młyny © Yacek


Leśna kapliczka © Yacek


Teraz kawałek drogą wojewódzką (nic ciekawego) i skręcam na Prusicko a potem na Rybaki. Na samym końcu wsi już w lesie kryta strzechą stodoła.

W Rybakach © Yacek


Potem parę kilometrów lasem. Pokonując niewielki, leśny strumień mała kąpiel. Kładka była niestety w bardzo kiepskim stanie.

Kładka w stanie wskazującym na zużycie © Yacek


Po wyjeździe na asfalt przyjemna jazda przez Kijów, Łęg (tu prześliczne starorzecze Warty)

Starorzecze Warty w Łęgu © Yacek


Szczepocice Prywatne

Kapliczka - Szczepocice Prywatne © Yacek


i Bobry do Klekowca. Tu zwrot o 180 stopni i ponownie przez las wzdłuż Warty dojazd na stację PKP Bobry. Na pociąg czekałem dosłownie 3 minuty. Z Częstochowy szybki dojazd do domu.

Pogoda dopisała, wycieczka świetna, tereny do jazdy na rowerze rewelacyjne. Przez większość trasy towarzyszyły mi znaki koloru pomarańczowego (najczęściej w postaci wyraźnych kropek na drzewach, czerwony i zielony szlak rowerowy oraz czerwony szlak pieszy. Polecam bo naprawdę warto sie tam przejechać.





  • DST 108.90km
  • Teren 28.00km
  • Czas 05:30
  • VAVG 19.80km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Podjazdy 498m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Żelazny szlak

Niedziela, 11 listopada 2012 · dodano: 11.11.2012 | Komentarze 1

Tym razem wybrałem się na wycieczkę zaproponowaną przez przedstawiciela Towarzystwa Jurajskiego - Jurasika. A że w kilku organizowanych przez niego wycieczkach miałem przyjemność uczestniczyć wiedziałem że i ta będzie ciekawa. I nie zawiodłem się. Na początek jednak trzeba było dojechać do Zawiercia. Tu w grę wchodził pociąg ale jako że do Zawiercia nie mam daleko zdecydowałem się na dojazd rowerowy. Punktualnie o 9.45 jestem na miejscu. Po chwili ruszamy na trasę. Najpierw do nieczynnej kopalni rud żelaza w Rudnikach. Pozostała po niej tylko hałda ale już sam dojazd był ciekawy a kładka na potoku Rak wymiata.

Kładka na potoku Rak © Yacek


Hałda - pozostałość po kopalni Rudniki © Yacek


Obok hałdy znajdują się też ruiny dawnej cegielni. Zresztą w tej okolicy cegielni było kilka. Część z nich niestety prezentuje się tak jak ta na zdjęciu poniżej.

Ruiny cegielni w Rudnikach k/Zawiercia © Yacek


W Porębie (obecnie dzielnicy Zawiercia) czeka na nas gwóźdź programu. Zwiedzanie wieży gichtowej. Niewiele takich się zachowało do naszych czasów. Ta na szczęście już w latach 60-tych ubiegłego stulecia została uznana za zabytek i dzięki temu przetrwała.

Wieża gichtowa w Porębie. © Yacek


Równie ciekawe jak wieża są też tamtejsze wyroby, z których jeden jest na swój sposób szczególny. To dzbanek z napisem Zawiercie. Dlaczego akurat Zawiercie a nie Poręba? Ano w tym czasie to właśnie Zawiercie prężnie się rozwijało i w celach promocyjnych wykorzystywano właśnie tą nazwę.

Wyroby z Poręby wraz z unikatowym dzbanem . © Yacek


Z Poręby trochę dookoła dotarliśmy do zamku w Siewierzu by rozstać się tam z uczestnikami wycieczki. We trójkę postanowiliśmy wracać rowerami. Pogoda sprzyjała, wiatr też to czemu nie. Do domów dotarliśmy już po zmroku. Dziękuję organizatorowi i uczestnikom. Warto było się przejechać.




  • DST 94.88km
  • Teren 7.00km
  • Czas 03:44
  • VAVG 25.41km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Podjazdy 369m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Okolice Radomska

Sobota, 3 listopada 2012 · dodano: 04.11.2012 | Komentarze 0

Wczoraj mimo dość kiepskiej pogody postanowiłem siąść na rower i pojechać w okolice Radomska aby odwiedzić znajdujące się tam groby bliskich. Jadę w kierunku Cielętnik. Tam będzie mój pierwszy przystanek choć przyznać muszę, że niewiele brakowało a wcale bym tam nie dojechał. W Pniakach Mokrzeskich o mało nie zostałem przejechany przez ciężarówkę, której kierowca zachowywał się tak, jakby mnie na drodze w ogóle nie było. W ostatniej chwili uciekłem na pobocze (grząskie) a on minął mnie dosłownie na centymetry. Dlatego przy pierwszej nadarzającej się okazji uciekłem na leśną ścieżkę i nią już spokojnie pojechałem dalej. Na chwilę zatrzymałem się w Smykowie przy ślicznie wyremontowanym (i zamieszkanym) młynie na Wiercicy z czynnym jazem.

Młyn na Wiercicy w Smykowie © Yacek


Do Milionowa dostałem się super ścieżką. To taki typowy singielek, których w mojej okolicy wiele już nie zostało. W samym Milionowie piękny, gładki asfalt. Początkowo szeroki na końcu wsi zwężający się i prowadzący najprawdopodobniej do Dąbka. Poprowadzono tam żółty szlak rowerowy. Ja jednak jadę lasem do Nowej Wsi a potem do Cielętnik. Zatrzymuję się tam na cmentarzu w wiadomym celu. We wsi tej jest też kilka innych ciekawostek - najstarsza w Polsce lipa drobnolistna przy tamtejszym kościele oraz ciekawy dworek. Temu ostatniemu próbowałem zrobić zdjęcie, drzewa otaczające dwór stanowiły jednak skuteczną przeszkodę.

Kościół i lipa drobnolistna w Cielętnikach © Yacek


Dalej jadę do Kodręba. Tu także wstępuję na cmentarz a potem do rodziny. Okazuje się też, że rodzina wybiera się do mnie. Po obiedzie jadę więc szybko do Radomska wstępując jeszcze na grób Dziadków w Dmeninie. W Radomsku pakuję rower do samochodu i wracam do domu. Ale mi się udało. Kilometrów wyszło co prawda o wiele mniej od zakładanych ale przynajmniej byłem w domu przed zmrokiem.




  • DST 131.97km
  • Teren 30.00km
  • Czas 06:12
  • VAVG 21.29km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Podjazdy 788m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chechło - Nakło

Niedziela, 21 października 2012 · dodano: 23.10.2012 | Komentarze 2

Wraz z kilkorgiem rowerzystów z "Miasta Świętej Wieży" wybrałem się na wycieczkę nad zbiornik położony w pobliżu Tarnowskich Gór - Chechło Nakło. Po drodze zatrzymywaliśmy się w ciekawych miejscach aby to i owo zobaczyć. Pierwszy przystanek zrobiliśmy sobie w Czarnym Lesie.

Pałac - hotel w Czarnym Lesie © Yacek


Potem kawałek do Woźnik gdzie trochę czasu spędziliśmy na miejscowym rynku. Zerknęliśmy też na tamtejszy kościółek cmentarny.

W Woźnikach © Yacek


Z Woźnik kierując się śladem mającej powstać autostrady A1 jedziemy do Bibieli, obok której znajdują się pozostałości dawnych kopalni rud cynkowo-ołowianych i żelaza.

W tzw. Pasiekach © Yacek


Kawałek dalej także w Bibieli znajduje się dawny pałacyk rodziny Donnersmarcków, w latach 70tych zamieniony na dworek dla ówczesnego przywódcy partii i państwa Edwarda Gierka. Wybudowano tam nawet basen oczywiście dla wygody prominentnych działaczy i samego I sekretarza. Dzisiaj budynek ten znajduje się w rękach prywatnych i trwa tam remont.

Tu spędzał wolne chwile Edward Gierek © Yacek


W drodze dowiedzieliśmy się też o odnowionym spichlerzu w Żyglinku. Szybko więc podjechaliśmy aby rzucić okiem na to "cudo".

Spichlerz - restauracja w Żyglinku © Yacek


Teraz już szybko przez las nad jezioro. Tam ognisko i w związku z tym krótka nasiadówka.

Ognisko nad zbiornikiem © Yacek


Nasza ekipa © Yacek


Kolejny cel to Świerklaniec.Jedziemy a tam jak można było się spodziewać tłumy.

W Świerklańcu © Yacek


Szybko więc bierzemy nogi za pas i przez tamę na zbiorniku Kozłowa Góra do wsi Ossy. Po drodze rzut oka na tamtejsze bunkry.

Nad zbiornikiem © Yacek


Na kolejny bunkier trafiamy w Tąpkowicach. Ten jest większy niż poprzedni i bez wątpienia ciekawszy.

Bunkier w Tąpkowicach © Yacek


Teraz już pędzimy do domu bo robi się ciemno i jakby chłodniej. No i po drodze mamy jeszcze kilka górek. Pokonujemy je jednak sprawnie i na dobranockę jesteśmy w domu (w każdym razie ja byłem).

W drodze do domu © Yacek





  • DST 124.57km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:57
  • VAVG 20.94km/h
  • VMAX 42.24km/h
  • Podjazdy 431m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Ludynii

Sobota, 13 października 2012 · dodano: 13.10.2012 | Komentarze 2

Zaproponowałem ostatnio na stronie Częstochowskiego Forum Rowerowego wypad na wschód w okolice Włoszczowy, Wiernej Rzeki. Niestety odzewu nie było dlatego pojechałem sam. Przy wyjeździe mokro i lekki deszczyk. Później coraz lepiej. Jechało się bardzo przyjemnie. Najpierw znanymi drogami i dróżkami do parku krajobrazowego "Stawki". Zatrzymałem się tam na chwilę żeby zerknąć czy nie ma grzybów. Były i to całkiem sporo. Zajęło mi to trochę więcej czasu niż myślałem ale warto było. Potem fajną, wąską ścieżynką do Kopanin. W Kniei krótka przerwa na odpoczynek. Ostatnio powstało sporo altanek, w których można na chwilę przysiąść. Tak też robię.

Altana w Kniei © Yacek


W Olbrachcicach bocznymi drogami przez pola i lasy jadę do Okołowic skąd wygodną szutrówką przez most na Pilicy do Załęża.

Pilica między Okołowicami a Załężem © Yacek


Za miejscowością Oblasy skręcam w leśną drogę do Pękowca. To mała, zagubiona w lesie, ale pięknie położona, wieś. Skręciłem tam bo przy drodze była informacja o pomniku poświęconym żołnierzom AK. Okazało się jednak, że pomnika w Pękowcu nie ma i trzeba jechać kilka kilometrów dalej aby do niego dotrzeć. W samym Pękowcu trafiłem jednak na ciekawy budynek starego młyna na rzeczce Zwlecza.

Stary młyn w Pękowcu © Yacek


Zwlecza © Yacek


Jadąc dalej niestety bardzo kiepską, leśną ścieżką trafiam na kolejny drogowskaz kierujący do pomnika. Tu okazało się, że kiedyś już tam byłem. Dlatego odpuszczam i jadę dalej do Nadolnika. W Jeżowicach zatrzymuję się na chwilę przy budynku przypominającym dworek szlachecki. Żadnych informacji w necie na jego temat jednak nie znalazłem.

Dworek w Jeżowicach © Yacek


Za Jeżowicami trafiam na samotne gospodarstwo a przy nim domowej roboty elektrownię wiatrową.

Elektrownia wiatrowa w Dankowie Małym © Yacek


Do wsi Jamskie jadę drogą techniczną wzdłuż CMK-i. W drodze do Sułkowa za to trafiam na prawdziwą "autostradę". Jeżdżę dużo po lasach i niejednokrotnie trafiałem na świetne szutry ale to przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

Leśna " autostrada" do Sułkowa. © Yacek


Końcówka to dojazd na stację w miejscowości Ludynia Dwór. Jest tam śliczny dworek wraz ze stawem i parkiem otaczającym dwór. Jak wiele dworków i ten jest w rękach prywatnych ale to chyba dobrze. Gorzej gdyby miał niszczeć a tak cieszy oczy i jest oczywiście miejscową atrakcją.

Dwór w Ludynii © Yacek


Staw dworski w Ludynii © Yacek


Po rundce wokół terenów dworskich dojazd na stację i pociągiem do stacji Kusięta Nowe skąd dojazd do domu.




  • DST 93.49km
  • Teren 45.00km
  • Czas 04:42
  • VAVG 19.89km/h
  • VMAX 54.30km/h
  • Podjazdy 546m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyrów

Niedziela, 30 września 2012 · dodano: 30.09.2012 | Komentarze 2

Znowu plany na dzisiaj wzięły w łeb. Miałem jechać w okolice Włoszczowy ale nie chciało mi się rano wstać i jechać na pociąg do Częstochowy. Ostatecznie wyjechałem przed dziesiątą i pojechałem gdzieś na wschód. Najpierw przez las do Olsztyna, potem wylądowałem w Turowie i wreszcie w Bukownie. Tutaj miałem dłuższą przerwę w jeździe trafiłem bowiem na samotne drzewo orzecha włoskiego z dużą ilością dojrzałych orzechów. Zostawiłem więc rower a zacząłem zbierać orzechy. Do domu przywiozłem pół sakwy. Dalej pojechałem do parku krajobrazowego "Stawki". Fajne miejsce na rower. Polecam! Zatrzymuję się na chwilę nad zarastającymi stawami

Zarastający staw - P. K. Stawki © Yacek


a potem ruszam dalej w kierunku Przyrowa. Świetnie jechało się leśnymi dróżkami parku krajobrazowego a potem szeroką szutrówką. Już na opłotkach Przyrowa zatrzymuje mnie prześlicznie przebarwiony dąb

Jesienny dąb © Yacek


i nowa altanka nad Wiercicą.

Nad Wiercicą w Przyrowie © Yacek


Do tej pory jechałem z wiatrem. Teraz zmieniam kierunek i od razu jest ciężej. Nie przeszkadza mi to jednak nadmiernie. W końcu do domu trzeba jakoś dojechać. Jadę do Sierakowa. Tam w lewo do lasu. Zrobione są tam świetne dróżki. Jedzie się super. W pewnym momencie zatrzymuje mnie kierowca i pyta czy dojedzie do Mirowa. No cóż. Oczywiście da się tylko po co dookoła świata. Kieruję go więc na właściwą drogę. Zadowolony z siebie jadę do Huciska i przez Góry Gorzkowskie do Złotego Potoku. Ten fragment uwielbiam pokonywać na rowerze. W Złotym tłumy. Szybko więc szlakiem "ku źródłom" do drogi asfaltowej i przez Szczypie znowu do lasu. Trafiłem tam na coś takiego.

Nowa odkrywka piasku © Yacek


Oczywiście jadąc przez lasy co jakiś czas zatrzymywałem się i szedłem poszukać grzybów. Szczęście mi jednak nie dopisywało. Znalazłem tylko jedną kanię, którą zresztą zgubiłem w trakcie dalszej jazdy. Przez Biskupice i Dębowiec docieram do domu.

W lesie tłumy grzybiarzy. W niektórych miejscach samochód koło samochodu. A podobno za wjazd do lasu grożą kary w wysokości nawet do 5 tysięcy złotych. Ale jak widać Polacy niewiele sobie robią z zakazów.





  • DST 52.08km
  • Teren 24.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 17.56km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Podjazdy 360m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jabłka

Sobota, 29 września 2012 · dodano: 29.09.2012 | Komentarze 2

W końcu września warto pojechać w okolice Mstowa (Góry Małuskie) bo rosną tam przepyszne jabłka i równie smakowite gruszki. Około 10-tej siadam więc na rower i ruszam w drogę. Towarzyszą mi dwie spore sakwy coby jabłka było gdzie schować. W lesie od razu rzucają się w oczy ślady jesieni.

Oznaki jesieni © Yacek


Po drodze postanawiam pojechać na Zieloną Górę. Skręcam więc w odpowiednią ścieżkę i już po chwili pnę się ostro w górę. Przysiadłem na trochę na skałkach a potem fajnym zjazdem ostro w dół. Wertepami wyjechałem na czerwony szlak rowerowy ale tylko przejechałem go na wprost i obok leśniczówki "Zielona Góra" ruszyłem na trasę ścieżki przyrodniczej. Niejednokrotnie zastanawiałem się czy dzięcioł waląc nieustannie głową w drzewa nie miewa z nią problemów. Dzięki informacjom na jednej z tablic już wiem że nie miewa. Dlaczego? Bo jego kości czaszki są zrośnięte w jedną całość a dzioby oddzielone są od niej splotem żelatynowych płytek amortyzujących siłę uderzeń.
Wreszcie jestem u celu. Napełniam sakwy jabłkami i gruszkami i ruszam w drogę powrotną. Tarnina, której tam nie brakuje, pokryta jest masą jagód. Prześlicznie to wygląda.


Tarnina w Górach Małuskich © Yacek


Równie ślicznie prezentują się kwitnące jeszcze rośliny.

Kwiatek © Yacek


W drodze powrotnej jadę przez Olsztyn. Chciałem rzucić okiem na zrewitalizowany rynek. Czegoś tak brzydkiego jeszcze nie widziałem. Po prostu kamienna pustynia.

Nowy rynek w Olsztynie © Yacek


Podsumowując: po jabłka jechać warto, po gruszki też. Olsztyna jednak nie polecam. Okolice są ciekawsze.




  • DST 200.24km
  • Teren 20.00km
  • Czas 09:48
  • VAVG 20.43km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Podjazdy 1616m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kapuściana Stolica Polski

Niedziela, 23 września 2012 · dodano: 23.09.2012 | Komentarze 1

Od jakiegoś czasu chodził mi po głowie wyjazd w okolice Miechowa. Dzisiaj właśnie postanowiłem go zrealizować. Pociągiem jadę do Zawiercia i tam ruszam na trasę. Początek to stosunkowo szybka dojazdówka do Pilicy.Jechało się świetnie bo dość silny wiatr wiał z zachodu.

W Kromołowie © Yacek


Mijam Karlin, Giebło a w Biskupicach zatrzymuję się na chwilę na cmentarzu pierwszowojennym. W końcu 1914 roku w rejonie Pilicy toczyły się ciężkie walki między Rosjanami i Austriakami. Zginęło w nich 4 tys. żołnierzy różnych narodowości, w tym wielu Polaków wcielonych do armii państw zaborczych. Początkowo pochowani zostali nw targowisku w Pilicy, później jednak ciała przeniesione na ten cmentarz utworzony w 1918 roku.

Cmentarz pierwszowojenny w Biskupicach © Yacek


Do pałacu w Pilicy dojeżdżam piękną aleją. Zatrzymuję się na chwilę przy kurhanie powstańczym .

Kurhan powstańczy i mury otaczające piłicki pałac © Yacek


W Udorzu nie mogę przejechać obojętnie obok pomnika poświęconego żołnierzom batalionu "Parasol", którzy w tym miejscu zginęli w czasie odwrotu z Krakowa po zamachu na szefa gestapo w tym mieście.

W Udorzu © Yacek


Kawałek dalej zatrzymuje się na chwilę przy stawie. Solidnie zarósł od mojego ostatniego pobytu.

Staw w Udorzu © Yacek


Teraz do Chliny. W okolicy są oryginalne drewniane świątki.

Rzeźbione świątki w Chlinie © Yacek


Ja jednak pojechałem tam przede wszystkim po to, aby rzucić okiem na ciekawy obelisk, którzy wdzięczni włościanie wystawili carowi Aleksandrowi II w podzięce za zniesienie pańszczyzny w 1864 roku. Zresztą takich obelisków w okolicach Zawiercia wystawiono wiele, zachował się niestety tylko ten w Chlinie. Oczywiście napis nie jest wyeksponowany ale z bliska można go przeczytać.

Obelisk w Chlinie © Yacek


Do Miechowa jadę przez Charsznicę - samozwańczą "kapuścianą stolicę Polski". I przyznać trzeba, że kapusty w okolicy nie brakuje. Jest tam nawet muzeum kapusty. Tuż obok budynku UG.

Okolice Charsznicy © Yacek


UG w Charsznicy © Yacek


Kapuściana stolica Polski © Yacek


Przy wyjeździe z Chodowa dostrzegam niewielki pomnik. Okazuje się, że w tym miejscu Niemcy zamordowali 630 Żydów.

Miejsce brutalnego mordu z 1942 roku © Yacek


Tutaj też trafiam na fantastyczną leśną ścieżkę, którą dojeżdżam do Miechowa.

Tędy do Miechowa © Yacek


Miechów to całkiem sympatyczne miasteczko z potężna bazyliką i ładnym klasztorem. Na szczycie kopuły widać postać Chrystusa Zmartychwstałego.

W tle bazylika w Miechowie. © Yacek


Jest też w Miechowie dworek "Zacisze". Wzniesiony w !784 roku jest dobrym przykładem rezydencji mieszczańskiej.

Dworek w Miechowie © Yacek


Potem do tunelu w Tunelu. Mają one ponad 600 metrów długości. Ten po prawej to "Włodzimierz" a po lewej "August".

Tunel w Tunelu. © Yacek


Tunel © Yacek


Przez Białą Górę pod którą przebiegają tunele jadę świetną szutrówką do Kozłowa.Z daleka rzucają się tam w oczy ruiny zakładu ze zniszczonymi elewatorami.

W Kozłowie © Yacek


Za Gniewięcinem wpakowałem się w las a droga, którą jechałem to po prostu piaskownica. Musiałem prowadzić. Potem już było lepiej.
W Mstyczowie podziwiałem bryłę tamtejszego kościoła. Robi duże wrażenie i z daleka, i z bliska.


Kościół w Mstyczowie. © Yacek


Dalej wjechałem już w tereny odwiedzane przeze mnie na rowerze, dlatego nie traciłem czasu na postoje. Właściwie to od samego Miechowa jechało się bardzo ciężko, a to przez wiatr, który wiał solidnie najczęściej prosto w twarz. Wymęczył mnie nieźle. Nie zmienia to jednak faktu, że wycieczka była nad wyraz udana. Tereny do jazdy na rowerze są fantastyczne. Do tego dochodzi masa dróg i dróżek, przeważnie utwardzonych, na których ruch samochodowy jest rzadkością, bądź nie ma go wcale. Trzeba jednak być gotowym na solidne górki. W moim przypadku przewyższenie wyniosło ponad 1600 metrów.