Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2011

Dystans całkowity:459.18 km (w terenie 96.00 km; 20.91%)
Czas w ruchu:25:25
Średnia prędkość:18.07 km/h
Maksymalna prędkość:61.30 km/h
Suma podjazdów:3402 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:91.84 km i 5h 05m
Więcej statystyk
  • DST 102.54km
  • Teren 13.00km
  • Czas 04:30
  • VAVG 22.79km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Podjazdy 766m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po księgę

Środa, 22 czerwca 2011 · dodano: 23.06.2011 | Komentarze 4

Umówiony byłem wczoraj w Waxmundem w Ogrodzieńcu na odbiór księgi z podrozerowerowe.info. Z domu wyjechać mogłem dopiero około 16-tej, nie wyrobiłbym się więc na umówioną godzinę. Dlatego postanowiłem podskoczyć pociągiem do Zawiercia i stamtąd szybciutko pod zamek. Tam dostaję info, że Waxmund jest jeszcze daleko. Decyduję się więc na jazdę w kierunku Olkusza. Droga paskudna - ruch duży, wąsko. Po drodze zatrzymuję się na poziomki. Potem jadę dalej. Spotykamy się w Kluczach. Przejmuję księgę i po krótkiej pogawędce jadę z powrotem. Ponownie przejeżdżam koło zamku kierując się na Kiełkowice. Tu zaczynają się porządne drogi z zerowym ruchem. I to jest to co lubię! Jadę dość szybko bo do domu jeszcze spory kawałek a po zmroku i przez las to mi się nocą jeździć za bardzo nie uśmiecha. Tym bardziej, że ten las czeka mnie na samym końcu wycieczki. W domu jestem o 22-ej. Księga oczywiście wraz ze mną.



Z czerwonego szlaku rowerowego © Yacek


A to fragment samego szlaku © Yacek




  • DST 135.61km
  • Teren 38.00km
  • Czas 06:53
  • VAVG 19.70km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Próg Lelowski

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 4

Niedziela! Zerkam przez okno - chmury, na drodze kałuże. Jest jednak szansa na poprawę. Na razie nie pada. Siadam więc na rower i wyruszam na zbiórkę pod zamkiem w Mirowie. Przyjeżdżam pierwszy i po cichu liczę na to, że nie będę jedynym uczestnikiem. Na szczęście po chwili docierają inni. Zebrała się ekipa w liczbie 11 rowerzystów. Na początek kierujemy się w stronę zamku w Bobolicach. Nie zatrzymujemy się tam jednak i pomykamy w stronę Ogorzelnika. Tu zaczyna się przygoda. Wbijamy się w teren. Na szczycie super widoki. W Dobrogoszczycach zjeżdżamy do doliny niewielkiej rzeczki Białki. Zatrzymujemy się przy zalewie w Kostkowicach. Dalej jedziemy przez "Browarek na Piwko". Po drodze jedna z wielu atrakcji na dzisiejszej trasie - czereśnie. W okolicach Irządz robimy małą rundkę. Ponownie spotykamy przy drodze "niczyje" czereśnie. Oczywiście nie omieszkamy skorzystać. Zresztą nie my jedni. W Wygiełzowie i Turzynie oglądamy dworki szlacheckie. W Białej Wielkiej k/Lelowa wstępujemy na herbatkę do rodziny jednego z uczestników wycieczki. W Mełchowie pakujemy się na paskudnie piaszczysty, leśny odcinek do Sokolego Pola. Potem jest już lepiej. W Bystrzanowicach Dworze wraz z kolegą decydujemy się na jazdę do domu. Przez część drogi uciekamy przed potężną chmurą, która ukazała się na horyzoncie. Udawało się do Olsztyna. Kiedy skręciłem na południe z obawą zacząłem zerkać na niebo. Zaczęło padać już pod Sokolimi Górami. Na szczęście były to niewielkie opady. W okolicach leśniczówki Dębowiec padało już jednak solidnie. Ja jednak tego nie czułem. To dzięki parasolowi z liści. Co ciekawe 100 metrów dalej już nie padało. Za to tęcza była prześliczna. Co też natura potrafi wyczarować!
Wycieczka super! Dziękuję organizatorowi i uczestnikom. Fajnie było Was poznać. A wszystkich innych zapraszam na Próg Lelowski. Widoki aż po Góry Świętokrzyskie a spokój, którego na Jurze wiele już nie uświadczymy, wszechobecny.




Nad Ogorzelnikiem © Yacek


Nad zalewem w Kostkowicach © Yacek


Taka ciekawa chatka © Yacek


Niektóre fragmenty trzeba było brać z buta © Yacek


Trafiliśmy też na plantację chmielu. Ma gość potrzeby! © Yacek


W Białej Wielkiej nad Białką © Yacek


Na koniec trochę mnie zmoczyło. Za to tęcza była wspaniała! © Yacek




  • DST 73.63km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:46
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Podjazdy 578m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mirów i Bobolice z córką

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 6

Od jakiegoś czasu córka prosiła mnie aby wspólnie przejechać się do Mirowa i Bobolic. Dzisiaj nadszedł czas realizacji wspomnianej prośby. Siadamy więc na nasze rumaki i w drogę. Córa ciśnie ile może, tata temperuje bo przed nami jeszcze spory kawałek. A to przecież Jura a więc górki i mnóstwo piachu. Starałem się co prawda wybierać takie drogi, po których da się wygodnie jechać ale rower jakoś tak sam kierował mnie na inne. Po mniej więcej 2 godzinach jazdy docieramy do Mirowa ... na przekąskę. Rzut oka na zamek i w drogę do Bobolic. Zresztą sam nie lubię tam jeździć. Za dużo stonki. Pod zamkiem poszedłem na zieloną trawkę. Córka za to poszła zwiedzać wnętrza. Choć w przewodnikach piszą ze zwiedza się za darmo, to u nas darmocha kosztuje 10zł. Toż to jest cyrk! Dalej jedziemy nową ścieżką rowerową oznakowaną kolorem zielonym do Łutowca. To jeszcze niedawno była bardzo klimatyczna wioseczka. Teraz wiele straciła ze swego uroku choć skałki nadal są śliczne. Przed Trzebniowem jedziemy w lewo na czarny szlak rowerowy (bardzo piaszczysty). Zatrzymujemy się na chwilę przy tzw. pustelni w Czatachowej. Napisałem "tak zwanej" bo teraz jest nią tylko z nazwy a jeszcze z 15 lat temu była to najprawdziwsza pustelnia oczywiście wraz z pustelnikami. Przez Suliszowice i Zaborze wracamy do domu. Córa coraz bardziej odstaje. No ale przy takim dystansie, piachu, solidnych górkach (przewyższenie wyniosło 580m) i na dodatek wysokiej temperaturze ma do tego prawo. Mimo wszystko radziłaś sobie znakomicie. Oby tak dalej! I wygląda na to, że za tydzień będzie powtórka z rozrywki.



To się nazywa zadowolenie! © Yacek


Przed zamkiem w Bobolicach © Yacek


A tutaj już w środku © Yacek


Popatrzeć na skałki w Łutowcu © Yacek


Koniki w Czatachowej © Yacek


Skałki - Łutowiec © Yacek




  • DST 61.93km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 15.17km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obejrzeć kwitnące różaneczniki

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 4

Wyjechałem dzisiaj zobaczyć kwitnące jeszcze różaneczniki fioletowe w rezerwacie koło wsi Pawełki. Najpierw pociągiem do Lisowa a potem już rowerem niedługie kółeczko do Kochanowic. Towarzyszyła mi tym razem koleżanka z pracy. Był to dla niej pierwszy, dłuższy wypad rowerem w te tereny. Spisała się świetnie, choć co będzie jutro nie wiem. Jechaliśmy sobie wolno zatrzymując się w ciekawszych miejscach. Najpierw w Łebkach w miejscu gdzie objawiła się Matka Boska, później przy rezerwacie różaneczników. Już w części przekwitły ale i tak kolorowa jeszcze część daje wyobrażenie o ich urodzie w pełni kwitnienia. Nad stawem Nowa Brzoza rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy kiełbasę z patyka. W Pawełkach zatrzymaliśmy się przy drewnianym kościółku, potem odwiedziliśmy Biały Ług. Posiedzieliśmy tam nad stawami wśród potężnych dębów. Następnie odwiedziliśmy zespół parkowo-pałacowy w Kochcicach. W kawiarni mieliśmy się zatrzymać na lody. Niestety była nieczynna. Lody kupiliśmy więc w sklepie. Na stacji w Kochanowicach zjawiliśmy się trochę przed czasem. Pociąg przyjechał jednak punktualnie. Z Częstochowy do domu dojechałem rowerem. Nie chciało mi się czekać na kolejny całe pół godziny. I tak byłem w domu wcześniej.
Wycieczka bardzo udana, pogoda dopisała. No i po drodze masa rowerzystów.


<div style="margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:600px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;"><iframe src="/widget?width=600&height=400&maptype=0&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe><br

W rezerwacie 100letnich rododendronów © Yacek


Nad stawem Nowa Brzoza © Yacek


Kościółek w Pawełkach © Yacek


Takie małe łabędziątka - Kochcice © Yacek


To wszystko moje! © Yacek




  • DST 85.47km
  • Czas 05:11
  • VAVG 16.49km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Podjazdy 1276m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Meeting u Eli i Piotrka

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 15

Ostatni weekend spędziłem w Kobiernicach u przemiłych bikestatowiczów Niradhary i Kajmana czyli Eli i Piotrka. Do ostatniej chwili co prawda nie mogłem się zdecydować czy jechać, ostatecznie jednak pojechałem i nie żałuję. Było rewelacyjnie. Wspólnie z anwi i krzarą dotarliśmy na miejsce trochę po 10tej. Po chwili wyjazd (elektrownia szczytowo-pompowa w Górze Żar czeka. Zajrzeliśmy w głąb jej przepastnych szybów. Robi wrażenie. Potem podjazd na szczyt a stamtąd wspólnie z krzarą jeszcze trochę wyżej na Kiczerę. Rozpościerają się stamtąd superowe widoki w tym oczywiście na górny zbiornik elektrowni. Po chwili dojeżdżają jeszcze marusia, Kuba i Autochton (chyba o nikim nie zapomniałem). Wokół cisza, warto tam być. Potem w dół. Kuba zaszalał. Na Żarze wrzucamy coś na ruszt ale najpierw zostajemy udekorowani przez Elę medalami. To nagroda za zdobycie tej góry. Większość z powrotem jedzie asfaltem, kilkoro z nas decyduje się jednak na zjazd czerwonym szlakiem pieszym. Młodzi bardzo szybko zniknęli mi z oczu. Nachylenie było spore i te luźne kamienie. Skończyło się gdzieś po drodze glebą, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. Chłopaki zresztą byli tak mili, że poczekali. W bazie krótka nasiadówka i jeszcze wyskok do ruin zamku na Wołku. Wszyscy dzielnie pedałowali pod górę. Po powrocie ognisko i długie Polaków rozmowy. Hitem niedzieli miały być kaskady rzeki Rzyczanki. Jedziemy przez Wielką Puszczę na Przełęcz Targanicką. Podjazd całkiem spory. Daje w kość. No i wreszcie hit dnia - kaskady. Ależ cudo! Co też przyroda potrafi wyrzeźbić. Biegamy z jednego miejsca w drugie i focimy ile się da. Ela coś nieśmiało wspomina, że ile razy tu przyjeżdżają tyle razy łapie ich burza. Cóż tradycji musi stać się zadość. Słychać grzmoty. Zbieramy się więc. Po drodze łapie nas ulewa. Chronimy się pod wiatą przystankową. Tam też można się bawić i to właśnie robimy. Dla przejeżdżających jesteśmy nie lada atrakcją. Jak przestaje padać ruszamy. Wkrótce jednak leje znowu. Na szczęście już niedaleko. Wszyscy cali i zdrowi, choć z przygodami, docieramy do bazy. Pomału też rozjeżdżamy się do swoich domów.
Długo będziemy wspominać pobyt u Eli i Piotrka. To wspaniali, otwarci ludzie. Dziękuję Wam za możliwość poznania, wspólne kilometry. Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane mi było spędzić te dwa dni i do zobaczyska!






Krzysiu właśnie zalicza Przełęcz Targanicką © Yacek






Ekipa na trasie © Yacek


Podziwiam © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Z Kiczery © Yacek


U Niradhary i Kajmana © Yacek


Podjazd do zamku na Wołku - tata pomaga © Yacek


Iwona (anwi) i Ilona radziły sobie świetnie © Yacek


Przy ognisku zasiadła drużyna © Yacek


Przez Kozubnik © Yacek


Krzysiu dawał czadu - Przełęcz Beskid © Yacek


Ekipa na przełęczy © Yacek


Shem szaleje © Yacek


Kaskady Rzyczanki © Yacek


Piękne! © Yacek