Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2013

Dystans całkowity:604.27 km (w terenie 245.00 km; 40.54%)
Czas w ruchu:30:27
Średnia prędkość:19.84 km/h
Maksymalna prędkość:52.40 km/h
Suma podjazdów:2467 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:120.85 km i 6h 05m
Więcej statystyk
  • DST 101.38km
  • Teren 27.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 22.04km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Podjazdy 347m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Brzozę

Czwartek, 30 maja 2013 · dodano: 30.05.2013 | Komentarze 2

Po raz kolejny plany wzięły w łeb. Przynajmniej częściowo. Dlaczego? Bo zaplanowałem sobie wizytę w dwóch miejscach, gdzie kiedyś w przeszłości znajdowały się mateczniki różaneczników założone przez hrabiego Ludwika Ballestrema, właściciela m. in. pięknego pałacu w Kochcicach i okolicznych terenów. Jedno z tych miejsc znajduje się nad stawem "Brzoza" niedaleko niewielkiej wioski Pawełki. Tam udało mi się dotrzeć bezproblemowo. Zresztą jest to miejsce znane i powszechnie odwiedzane właśnie na przełomie maja i czerwca. Wtedy też przy schronisku młodzieżowym w Pawełkach odbywa się "Święto Różanecznika", które przyciąga wiele osób. Jest zresztą z Pawełek wyznakowana świetna trasa, którą bez problemów każdy trafi wprost do celu. Ale może od początku.
Wjechałem ok. szóstej. Pomyślałem sobie, że jeśli przy rezerwacie będę wcześnie to pewnie uniknę tłoku i może uda mi się zaobserwować coś ciekawego. Jadę więc opłotkami Częstochowy i nad Konopką (to taka niewielka rzeczka) trafiam na pierwszą ciekawostkę tego dnia - staw a w nim masa kwitnących na żółto kwiatów. Przy lekkiej mgiełce unoszącej się nad wodą robi to oszałamiające wrażenie. Na zdjęciu poniżej Konopka przy stawie.


Konopka leniwie płynąca już w granicach Częstochowy © Yacek


Za Konopiskami wjeżdżam do lasu i jadę nimi do Mochały. Wszędzie cisza i tylko gdzieniegdzie w mijanych miejscowościach trwają prace przy wznoszenie ołtarzy na Boże Ciało. Szczególnie pięknie wyglądało to w Olszynie gdzie nawet droga była udekorowana tak że musiałem jechać po trawniku. W Kochanowicach na chwilkę zatrzymuję się przy tamtejszym pałacu, w którym obecnie mieści się szkoła podstawowa.

Budynek dawnego pałacu w Kochanowicach © Yacek


Na Brzozę docieram wygodnym szutrem zatrzymując się na chwilę na stawem "Nowa Brzoza". Dostrzegam tam kilka czapli siwych oraz jakiegoś sporych rozmiarów ptaka drapieżnego. Wyglądał mi na orła ale mogę się mylić. Kawałek dalej za to na pewno dostrzegłem bociana czarnego. Niestety trudno zrobić im zdjęcia.

Staw "Nowa Brzoza" © Yacek


Grobla przy stawie "Nowa Brzoza" © Yacek


Przy rezerwacie wchodzę na wieżę widokową ale niestety różaneczniki nie kwitną jeszcze w pełni. Myślę że dopiero za tydzień będzie rewelacyjnie. Jedno zdjęcie na zachętę.

W rezerwacie rózaneczników © Yacek


Potem nad staw. Rozpalam tam ognisko i przygotowuję poranny posiłek - w samotności. Wierzcie mi - warto być tam z samego rana. Nie dla posiłku oczywiście ale tej niesamowitej atmosfery.

Miejsce do odpoczynku "Na Brzozie" © Yacek


Niestety w trakcie posiłku zaczyna gdzieś w okolicy pogrzmiewać. Robi się też jakby ciemniej co dobrze nie wróży. Rezygnuję więc z kolejnego etapu wycieczki do bardzo niestety zaniedbanego matecznika różanecznika katawbijskiego w okolicach Lublińca i przez Łebki jadę do Blachowni. Jeszcze tylko zatrzymuję się na trochę w rezerwacie "Cisy nad Liswartą" i już w padającym deszczu spaceruję wśród drzew.

Rezerwat "Cisy nad Liswartą" © Yacek


Cisy nad Liswartą 2 © Yacek


Stopniowo opady nasilają się by w Puszczewie przybrać już takie rozmiary, że musiałem zaszyć się na przystanku. Ale ponieważ i tak byłem już mokry i totalnie brudny (efekt jazdy w deszczu po szutrze) postanowiłem po kilkunastu minutach jechać dalej. Co ciekawe w Blachownie wyjrzało nawet słoneczko i już w takich okolicznościach dotarłem do domu.




  • DST 85.49km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 19.58km/h
  • VMAX 52.40km/h
  • Podjazdy 605m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze

Czwartek, 23 maja 2013 · dodano: 23.05.2013 | Komentarze 2

Po raz kolejny planowałem sobie na dzisiaj wyjazd w inne rejony ale z względu na konkurs córki oraz nie najlepszą pogodę ruszyłem z domu dopiero ok. 14 - tej. W założeniu miała to być króciutka wycieczka po okolicznych lasach coby łyknąć trochę świeżego powietrza. Na początek jadę nad zalew w Poraju skąd kieruje się do Żarek Letniska. Tam lasem nad Czarką i przez Czarkę do Żarek kiedyś nazywanych Żydowskimi.

Taka mała urokliwa rzeczka - Czarka w Czarce © Yacek


W Samych Żarkach małą rundka nad ciekawe stawy. Mimo że wielokrotnie przejeżdżałem w pobliżu jakoś do tej pory nie zwróciłem uwagi na groblę wysadzana kasztanowcami. Być może był to skutek napisu: "Teren prywatny - wstęp wzbroniony". Zignorowałem go jednak i nie ukrywam, że warto było.

Grobla wysadzana kasztanowcami w Żarkach © Yacek


Przejechałem jeszcze obok zespołu zabytkowych stodół a potem do budynku dawnej synagogi, niedawno wyremontowanej. W innym miejscu na blogu można znaleźć jej zdjęcia sprzed remontu.

Budynek dawnej synagogi w Żarkach po remoncie © Yacek


Dalej jadę obok leśniowskiego sanktuarium gdzie trafiłem na taką ciekawostkę.

Amonity na ścianie - Żarki © Yacek


Tu ponownie wjechałem w teren by podjechać do jurajskich skałek i trochę sobie odpocząć w zacisznym i uroczym miejscu.

To chyba dąbrówka rozłogowa? Na pewno na wapieniach jurajskich! © Yacek


Niewielkie skałki w okolicach Suliszowic © Yacek


Potem już zdjęć nie robiłem ale lasem pojechałem do Brzezin i dalej przez Góry Gorzkowskie (to taka wieś) do Sierakowa. Już w ubiegłym roku jechałem tam utwardzona droga pożarową (jej jedyny minus to długi, prosty odcinek). Przez Sieraków przemknąłem szybko by dotrzeć do Dziadówek. Tam krótka "rozmowa" z dzikami (tymi starszymi bo młode wzięły nogi z pas) i przez Janów a potem Aleją Klonową do Zrębic. Stąd już standardowy powrót przez Sokole Góry do domu.
Mimo ze dystans niewielki to sporo jazdy terenowej dało w kość. Okazało się też, że napęd domaga się wymiany - może jeszcze nie tak bardzo ale pierwsze oznaki już słychać. Muszę przygotować się na kolejne wydatki.





  • DST 153.78km
  • Teren 80.00km
  • Czas 08:15
  • VAVG 18.64km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem polskich umocnień polowych

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 4

Wybrałem się dzisiaj na wycieczkę "Szlakiem polskich umocnień polowych" w okolicach Bełchatowa. Przeczytałem w internecie, że jakiś czas temu wyznakowano tam trasę prowadzącą wzdłuż linii umocnień budowanej przez wojsko polskie w 1939 roku przed wybuchem wojny. Szlak ma około 75 kilometrów długości więc może się wydawać, że dla wprawnego rowerzysty jego przejechanie nie powinno stanowić żadnego problemu (oczywiście w ciągu dnia), okazało się jednak, że ktoś, kto ten szlak wyznaczał nie brał pod uwagę jakości leśnych dróżek, po których przyjdzie rowerzyście jechać. A miejscami piach sięga osiek. Moim zdaniem aby przyciągnąć masowego turystę należałoby pomyśleć o utwardzeniu przynajmniej części dróżek leśnych - tych z największą ilością piachu. Myślę że warto to zrobić bo szlak jest naprawdę bardzo ciekawy. Ale po kolei. Najpierw na pociąg do Częstochowy, którym dojeżdżam do stacji Wilkoszewice. Nie znałem tamtych terenów ale okazało się, że wybrałem świetnie bo dojazd do Księżego Młyna gdzie zaczyna się szlak to bajka. Jadąc do miejsca startu w oczy rzucają się kominy elektrowni Bełchatów. W Parzniewicach Małych trafiłem na ładny dwór. Dwór powstał tam na początku XX wieku w stylu neobarokowym. Na zespół dworski składają się także czworaki i obora. Całość otacza park krajobrazowy z XIX wieku. W obiekcie mieści się obecnie zespół szkolno - przedszkolny.

Dwór z początku XX wieku w Parzniewicach Małych © yacek12


Do Księżego Młyna dojeżdżam po bardzo piaszczystej, leśnej drodze. Po pokonaniu 40 kilometrów wreszcie zaczynam właściwą wycieczkę. Wyjechałem też na tamtejszy cud - asfaltowe ścieżki rowerowe. Po chwili trafiłem na pierwszy na mojej trasie bunkier a obok zrekonstruowany fragment okopów.

Fragment okopów © yacek12


Mój pierwszy bunkier na trasie © yacek12


Po wjeździe do lasu znowu dużo piachu. Schronu nr 3 nie udało mi się znaleźć mimo posiadanie współrzędnych GPS. Trudno, może innym razem. Następnie dojechałem do stojącej samotnie w lesie nad Widawką niewielkiej chatki zawierającej informację o tym, że jest to obiekt zabytkowy.

Obiekt zabytkowy nad Widawką © yacek12


Siadłem na chwilę bo miejsce dość klimatyczne po czym ruszam dalej do Słupi. Z drogi którą jadę w oczy rzucił mi się pałac , do którego dojeżdżam fajna aleją. Z daleka widzę że pałac jest w remoncie ale już w jego końcowej fazie. Od czerwca ma tam funkcjonować restauracja i hotel.
W Słupi funkcjonował folwark, wchodzący w XIX w skład dóbr Kaszewice. W okresie międzywojennym majątek zakupił Stanisław Sułowski, który wzniósł tam murowany dwór. Budynek miał dość specyficzne przeznaczenie, ponieważ w zamierzeniach właściciela było, aby spełniał on funkcje... kasyna. Nigdy jednak do tego nie doszło. Podczas II wojny światowej majątek zajęli Niemcy. W roku 1949 dwór przejęła pabianicka Fabryka Żarówek „Polam”, która urządziła tu ośrodek wczasowy. W latach 70. XX wieku ulokowano tu szpital psychiatryczny. Do dziś krążą opowieści o błąkających się duchach zmarłych w dziwny sposób pacjentów. Może dlatego budynek był opuszczony? Fakty są jednak takie, że do roku 2003 majątek był własnością Skarbu Państwa, następnie przekazany został jako darowizna Starostwu w Bełchatowie. Przeprowadzono tutaj drobne prace remontowe. Były plany utworzenia we dworze centrum spotkań europejskich młodzieży. Jednak nie udało się otrzymać dofinansowania z funduszy unijnych. Powiat postanowił cofnąć darowiznę i wystawić majątek na sprzedaż. Wiosną 2010 roku regionalne media obiegła wiadomość, że dwór wraz z parkiem i 2,5 ha ziemi został wyceniony na zaledwie 600 tys. zł. Kolejne lata pokazały, że sprzedaż była dobrym pomysłem. Dwór otaczają starsze od niego samego pozostałości folwarku (XIX w.) wraz z parkiem, przez który przepływa stare koryto Widawki. Jest to budowla murowana, zwieńczona dachem mansardowym, krytym dachówką. Elewację frontową zdobi pokaźny portyk z czterema kolumnami, zwieńczony trójkątnym szczytem z herbem. Tu też znajduje się balkon wsparty na kolumnach.


Odnowiony pałac w Słupi © yacek12


Po płytach z betonu jadę groblą między stawami słupeckimi. Trochę wcześniej zatrzymałem się na chwilę nad tymi stawami.

Stawy - Słupia © yacek12


Niedaleko za groblą znowu zaczyna się bardzo piaszczysta droga. Docieram nią do wsi Żar. Tu zgubiłem szlak ale od czego głowa. Widzę szuter prowadzący we właściwym kierunku. mam nadzieję, że doprowadzi mnie do bunkrów. Dotarłem nim do trzech zagubionych w lesie gospodarstw. Droga się skończyła a zaczęły się mokradła. Cóż, trzeba je było jakoś pokonać. Tak właśnie zrobiłem. Po wielu trudach udało mi się trafić na kolejne bunkry. Co ciekawe wcale nie są zniszczone. Widać że rzadko kto tutaj zagląda.

Bunkier nr 5 © yacek12


Bunkier nr 6 © yacek12


Kawałek dalej trafiam na kolejny bunkier - nr 7. Jest mocno zarośnięty i nie ma wylanego stropu. Nie udało się ukończyć go przed wybuchem wojny.

Kolejny bunkier - nieukończony © Yacek


I znowu lasem do kolejnego bunkra.

Potężny bunkier nr 8 © Yacek


Ten sam bunkier © Yacek


Kolejny schron w Magdalenowie jest pięknie zaaranżowany. Umocnione są fragmenty okopów, obok stoją wojskowe rowery z wyposażeniem, na drzewie wisi szynel. Kawałek dalej na wysokiej skarpie znajduje się jedyny na całej trasie schron obserwacyjny. Posiada on trzy otwory o kącie obserwacji 180 stopni.

W Magdalenowie © Yacek


Schron obserwacyjny w Magdalenowie © Yacek


Przy drodze - Magdalenów © Yacek


Do kolejnego bunkra leżącego na piaskowej wydmie docieram brnąc przez las, potem łąkę i wreszcie gęste chaszcze. Na szczęście się udało. Na sklepieniu bunkra młodzież urządza sobie od czasu do czasu ogniska.

Na piaskowej wydmie © Yacek


Teraz przez łąkę do widocznej w oddali asfaltowej drogi, przy której stoi kolejny bunkier.

Bunkier w Łubieniu © Yacek


W Lubcu trafiłem trochę przypadkiem na ciekawy dworek, w którym jest obecnie szkoła podstawowa. Budowla powstała w miejscu starszego założenia obronnego, wykorzystując kopiec oraz piwnice po dawnym obiekcie. Miejscowa legenda mówi o istniejącym tu niegdyś zamku. Nie zachowały się żadne wzmianki o nim traktujące. W 1835 roku zbudowano drugi lub trzeci z kolei już dwór w tym miejscu. Inicjatorem przedsięwzięcia był Marceli Sulimierski. Nową budowlę postawiono, wykorzystując stare piwnice.
W 1911 roku majątek przeszedł w ręce Arkuszewskich. Podczas okupacji dwór zajęli Niemcy. W roku 1946 przejęty został przez państwo. Budynek przeznaczono na mieszkania dla byłej służby. Klasycystyczny, parterowy, murowany dwór w Lubcu posiada od frontu portyk kolumnowy, zwieńczony trójkątnym szczytem. Z tyłu zaś znajduje się ryzalit oraz taras, a z boku przybudówka. Niegdyś jedno z pomieszczeń na poddaszu służyło jako kaplica, zaś na parterze, na osi znajdowała się sień i salon. Całość nakryta jest czterospadowym dachem. W latach 1968-1970 budynek został wyremontowany na potrzeby szkoły podstawowej, która mieści się w nim do dziś. Dzięki temu dwór jest zadbany i dostępny.


Dawny dworek w Lubcu © Yacek


Jadę dalej. Jestem na grobli w Świętych Ługach. Z jednej strony jeden zarastający staw, z drugiej strony drugi, śpiewające ptaki i pusto. A to jest to co uwielbiam. Ładne tablice informacyjne, pomosty i wszechobecna cisza.

Uroczysko "Święte Ługi" © Yacek


Dalej jadę świetną, utwardzoną, leśną dróżką w kierunku Chrząstawy, praktycznie cały czas lasem. Kieruję się pomału do Szczercowa. Zwrot na wschód spowodował, że wiatr który do tej pory mi sprzyjał bądź przynajmniej nie przeszkadzał, teraz wiał mi prosto w twarz. I tak przez mniej więcej 50 kilometrów. Najgorsze były długie, proste odcinki. Na pociąg do Kamieńska jednak zdążyłem.

Co do trasy to mogę ją tylko polecić. To naprawdę fantastyczne tereny. Gdyby jeszcze nie ten piach...





  • DST 34.24km
  • Teren 30.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 17.56km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy

Niedziela, 12 maja 2013 · dodano: 12.05.2013 | Komentarze 1

Na dzisiaj zaplanowałem sobie wypad w zachodnią część Gór Świętokrzyskich. Niestety rano padało, niebo było zasnute chmurami, postanowiłem więc sobie odpuścić. Może w przyszłym tygodniu wypali. Skoro nie mogłem pojechać dalej postanowiłem pojeździć po lesie w mojej okolicy. Wyjechałem ok. trzynastej i skierowałem się do Olsztyna. Po drodze spotkałem kilku rowerzystów ale nikogo ze znajomych. Deszcz cały czas wisiał w powietrzu dlatego nie oddalałem się zanadto od domu. Po zrobieniu niewielkiego kółeczka powrót na domowe śmieci.


Kategoria Jura


  • DST 229.38km
  • Teren 43.00km
  • Czas 11:17
  • VAVG 20.33km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

OKolice Kędzierzyna - Koźla

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 7

Długo ten wyjazd nie mógł dojść do skutku bo na przeszkodzie stawała albo pogoda albo kradzież trakcji kolejowej. Ostatecznie jednak udało się. Wyjeżdżam o piątej na stację PKP w Boronowie. Pociągiem jadę do Tarnowskich Gór. Odwiedzałem je już rowerem ale jakoś tak się złożyło, że nie byłem na dworcu. A ciekawie wygląda.

Budynek dworca w Tarnowskich Górach © Yacek


Świetnymi drogami, przeważnie wśród pól docieram do Księżego Lasu. Jadę tam obejrzeć ładny, drewniany kościółek na wzniesieniu.

Kościół w Księżym Lesie © Yacek


W Zacharzowicach spotykam kolejny drewniany kościół. Niestety msza uniemożliwia zwiedzanie.

Kościól w Zacharzowicach © Yacek


Tuż przy drodze stoi też ciekawy budynek, prawdopodobnie dawnego dworu.

Najprawdopodobniej budynek dawnego dworu w Zacharzowicach © Yacek


W Toszku byłem już kilka razy zatrzymuję się więc na chwilę tylko na rynku.

Na rynku w Toszku © Yacek


Wstępuję też na zamek, by po chwili jechać dalej.

Zamek w Toszku © Yacek


W Poniszowicach w kościele znowu msza. No więc fotka zza płota i dalej w trasę.

Kościól w Poniszowicach © Yacek


Do Pławniowic częściowo po strasznym błocie. Sporo luźnego kamienia powoduje niebezpieczne uślizgi ale wreszcie wydostaję się na asfalt i nim dojeżdżam do Pławniowic, zatrzymując się na chwilę nad tamtejszym jeziorem.

Jezioro Pławniowickie © Yacek


Do Pławniowic, jak wcześniej do Toszku, miałem wcale nie jechać ale nie potrafiłem odmówić sobie zerknięcia na przepiękny pałac. Tu akurat na zdjęciu Dom Kawalera.

Dom Kawalera w Pławniowicach © Yacek


Sam pałac we fragmencie od strony południowej.

Pałąc w Pławniowicach © Yacek


Obok pałacu znajduje się dawny folwark z ciekawymi budynkami. Na jednym z nich moją uwagę zwróciła ta oto rzeźba.

Na budynku dawnego folwarku obok pałacu © Yacek


Dalej jadę fajnie przez las żółtym szlakiem rowerowym do Rudzińca. To ładna, duża wieś, z kilkoma ciekawostkami. Niestety położonymi na dwóch krańcach miejscowości. Najpierw jadę więc do pałacu.

Pałac w Rudzińcu © Yacek


W przypałacowym stawie © Yacek


Kawałek dalej jest drewniany kościół. Znowu msza i tłum ludzi więc i tym razem rzut oka z bliska odpada.

Kościół w Rudzińcu © Yacek


Teraz do śluzy. Kiepsko to wyglądało bo śluza w remoncie ale mimo wszystko robi wrażenie, zresztą podobnie jak sam kanał.

"Śluza Rudziniec" na Kanale Gliwickim © Yacek


Kanał Gliwicki © Yacek


W Sławięcicach, które są już częścią Kędzierzyna - Koźla trochę pojeździłem w poszukiwaniu tamtejszych zabytków, które znajdują się w bardzo ładnym parku przeciętym przez Kłodnicę. Najpierw natrafiłem na pozostałość dawnego pałacu. Jak widać na zdjęciu radosna twórczość wciąż króluje.

Śławięcice - wejście do dawnego, nieistniejącego już, pałacu © Yacek


Potem przez dłuższy czas poszukiwałem belwederu - budynku o bardzo ciekawej bryle.

Belweder w Sławięcicach © Yacek


Jest też tam dużo niewielkich bunkrów. Spotykałem je praktycznie na każdym kroku. Jadąc do Kędzierzyna natknąłem się też na kolejną śluzę - Nowa Wieś. Ta wyglądała o niebo lepiej od poprzedniej.

Śluza "Nowa Wieś" © Yacek


Jadąc dalej trafiłem do Starego Koźla. Spotkałem też dwie miłe panie, dzięki którym mogłem kolejne kilometry pokonywać malowniczymi dróżkami wśród pól w iście emeryckim tempie. Ale co tam!

Malownicze dróżki wśrod pól - Stare Koźle © Yacek


Dzięki paniom Odrę pokonałem po fajnym, drewnianym moście, którego niedługo pewnie już nie będzie bo obok ma być budowany nowy i ten pójdzie "pod młotek".

Drewniany most na Odrze © Yacek


Do Polskiej Cerekwi z kolei pojechałem bo znalazłem garść informacji o kilku ciekawostkach, które można tam zobaczyć. Na początek dawne stajnie z budynkiem bramnym zwieńczonym wieżą.

Cerekiew Polska © Yacek


Baszta narożna - Cerekiew Polska © Yacek


Wieża bramna © Yacek


No i sam pałac. Nie jest w najlepszym stanie ale, co istotne, władze gminy zajęły się jego odnowieniem.

Pałac w Cerekwi Polskiej © Yacek


Jeszcze przy drodze stoi sobie św. Jan Nepomucen

Nepomuk w Polskiej Cerekwi © Yacek


A sama Polska Cerekiew znana jest z potężnej cukrowni. Kolejny mój cel to prom przez Odrę w Grzegorzowicach. Niestety miałem pecha - prom nie działał. Szkoda tylko, że informacja na ten temat była w samej wsi, do której zjeżdża się długo. A kiedy musiałem wracać to już tak fajnie nie było. Zostałem zmuszony tym samym do jazdy do Raciborza. A skoro już tam byłem to nie omieszkałem trochę go obejrzeć.

Na rynku w Raciborzu © Yacek


Zamek piastowski - Racibórz © Yacek


Teraz do Nędzy. Po drodze odbijam jednak do pięknego rezerwatu, w którym kilka lat temu byłem i nie potrafiłbym sobie odmówić przyjemności przejechania się nim kawałek.

Rezerwat "Łęższczok" © Yacek


Rezerwat "Łęższczok" © Yacek


Nad jednym ze stawów natknąłem się też na nową inwestycję - niewielkie molo.

W rezerwacie "Łeższczok" koło Nędzy © Yacek


Teraz jeszcze Rudy i tamtejszy klasztor cystersów. Z Nędzy w większości lasami, po przyzwoitej jakości dróżkach, do klasztoru.

Cystersi w Rudach © Yacek


A potem to już walka z czasem, trochę błotem, by na czas wyrobić się na pociąg w Gliwicach.

Zaskoczyła mnie tam niesamowita wręcz ilość rowerzystów. Także mnóstwo niewielkich, ale jednak górek. Tereny są jednak rewelacyjne dla rowerzystów, być może to właśnie był powód takiego ich wysypu. No i pogoda, która dopisała, choć były momenty, kiedy zanosiło się na solidny deszcz.