Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:498.44 km (w terenie 139.00 km; 27.89%)
Czas w ruchu:28:25
Średnia prędkość:17.54 km/h
Maksymalna prędkość:46.10 km/h
Suma podjazdów:2019 m
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:99.69 km i 5h 41m
Więcej statystyk
  • DST 88.75km
  • Teren 34.00km
  • Czas 05:05
  • VAVG 17.46km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Podjazdy 358m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Zielonym Wierzchołkiem Śląska po gminie Blachownia

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 1

Gdyby nie leń, który we mnie w ten weekend zamieszkał buszował bym po Wyżynie Miechowskiej a tak pojechałem bliżej ale za to spotkałem wielu znajomych i wspólnie przekręciliśmy parę kilometrów. Na początek dojeżdżam do Blachowni na zbiórkę. I tu pierwsze zaskoczenie. Kolorowy tłum rowerzystów. Stawiło się 115 osób. Niesamowite! Po krótkim powitaniu ruszamy na trasę. I tu kolejne zaskoczenie. Myślałem że Blachownię znam dokładnie a tu od razu na początku trasy trafiam na odcinek, którego nie znam.

Nad zalewem w Blachowni © Yacek


Gęsiego © Yacek


Trasa wycieczki prowadzi po okolicznych lasach i terenach, na których pomału odradza się las. Właśnie tam w 2009 roku przeszła potężna trąba powietrzna. Ślady po niej zabliźniają się po trochu, są jednak jeszcze dobrze widoczne. Zerkamy też na potężne drzewo - pomnik przyrody.

Dąb - pomnik © Yacek


Coraz bliżej mamy też do miejsca, gdzie czeka na nas pyszny poczęstunek. Przy okazji niejako wysłuchaliśmy też paru zdań o historii Blachowni. Niestety, niektórzy jeszcze chyba nie dorośli bo nie potrafili uszanować wkładu pracy jaki w przygotowanie prelekcji wniósł opowiadający. Szkoda!
Reszta to jak zwykle powrót do domu. Tym razem przez dawne przysiółki Kurwinów
i Cztery Kopy, które obecnie są częścią wsi Aleksandria. Nie omieszkałem oczywiście skosztować pysznych jagód, których w lesie nie brakuje.





  • DST 168.76km
  • Teren 27.00km
  • Czas 08:28
  • VAVG 19.93km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 1253m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chęciny i okolice

Sobota, 16 czerwca 2012 · dodano: 17.06.2012 | Komentarze 3

Przez kilka dni wahałem się dokąd wybrać się w sobotę. Postanowiłem pojechać w zachodnią część Gór Świętokrzyskich. Nie bez znaczenia było tutaj połączenie kolejowe o sensownej godzinie. O piątej jestem już na nogach, godzinę później wyjeżdżam na stację w Częstochowie. Przed dziewiątą wysiadam na stacji w Wiernej Rzece. Wielu z Was czytało zapewne nowelkę Żeromskiego pod tym tytułem. Wierna Rzeka była świadkiem wielu dramatycznych wydarzeń związanych z walką o niepodległość Polski. Odegrała niemałe znaczenie podczas powstania styczniowego, czy w okresie II wojny światowej. W miejscowości Młynki nad rzeką Łososiną (Wierna Rzeka) działał młyn.

Ruina młyna - Młynki © Yacek


Jego ostatnimi właścicielami była rodzina Gorajów. Na ich wsparcie liczyć mogli partyzanci ukrywający się przed Niemcami w pobliskich lasach. Gdy na posterunku w Łopusznie pojawiło się pismo donoszące o przechowywaniu i żywieniu partyzantów przez Gorajów, żandarm współpracujący z polskim ruchem oporu – Austriak Karl Landl – postanowił ostrzec Polaków przed rewizją, jednak informacja nie dotarła na czas. 21 czerwca 1943 r. żandarmi z Kielc i Łopuszna pod osłoną nocy otoczyli młyn, wtargnęli do środka, zrabowali cenniejsze przedmioty i po wyprowadzeniu wszystkich Gorajów na zewnątrz, rozstrzelali ich. Jedynym ocalałym był Stanisław Kot, który wykorzystując nieuwagę Niemców wymknął się w stronę rzeki. Uciekał brnąc po piersi pośród szuwarów`. Żandarmi oddali w jego stronę serię strzałów. Polak został trafiony w rękę, ale udało mu się zbiec do lasu. Tymczasem żandarmi oblali młyn benzyną i podpalili. Obok ruin młyna po wojnie, dla uczczenia pamięci ofiar tamtych wydarzeń, postawiony został pomnik rodziny Gorajów. Został on odnowiony i uroczyście odsłonięty 17.09.2007r.

Pomnik rodziny Gorajów © Yacek


Do młyna dostać się można po metalowej kładce na Wiernej Rzece, można też od stacji dojechać asfaltem. Dotrzemy wtedy do innego młyna w Rudzie Zajączkowskiej.

Łososina (Wierna Rzeka) © Yacek


Kładka na Wiernej Rzece w Młynkach © Yacek


Kolejny mój cel to rezerwat "Miedzianka" - wapienne wzgórze. Postanowiłem dojechać tam terenem.

Terenem do rezerwatu "Miedzianka" © Yacek


Dookoła roztaczały się fajne widoki. Jeden z nich na cementownię w Małogoszczu.

Cementownia w Małogoszczu © Yacek


Miedzianka - niby nie wysoka górka ale jej szczyt wyraźnie rysuje się z daleka. Wejście z rowerem dało mi w kość. Ale było warto.

Miedzianka - na szczycie © Yacek


Miedzianka © Yacek


Sprowadzając rower trafiam na intrygujące miejsce - coś jakby jaskinia.Nie mam pojęcia jaką rolę to miejsce pełniło w przeszłości. Może ktoś mnie oświeci.

Nie wiem co to - na stoku Miedzianki © Yacek


W Podzamczu Piekoszowskim oglądam świetnie zachowane ruiny pałacu Tarłów. Budowę umocnionej rezydencji, będącej kopią pałacu biskupiego w Kielcach, wiąże się z osobą wojewody lubelskiego i sandomierskiego Jana Aleksandra Tarły. Jeden z powodów budowy pałacu głosi miejscowa legenda. Na uczcie urządzonej przez biskupa krakowskiego Jakuba Zadzika w jego kieleckiej rezydencji dumny ze swej siedziby gospodarz pogardliwie odmówił przyjęcia zaproszenia wojewody, dodając: „Po chałupach nie jeżdżę.” Urażony Tarło zripostował mniej więcej w tym stylu: „Zapraszam zatem ekscelencję do siebie do Piekoszowa za dwa lata, do takiego samego pałacu, jaki ekscelencja tu posiadasz.” Dwa lata później stanął pod Piekoszowem obiekt, zbudowany przez tego samego jakoby architekta, ściśle według kieleckich wymiarów. Gmach budowli wzniesiono w latach 1645-50. Podobno kosztował on fundatora aż 30 wsi z jego posiadłości. W pobliżu rezydencji Tarło kazał zbudować niewielki pałacyk, który miał być prezentem imieninowym dla żony. Choć był środek lata, kapryśna gospodyni zażyczyła sobie ponoć, by zawieziono ją tam saniami. Pod naporem jej lamentów zdumiony mąż w końcu poległ i kazał drogę wysypać solą.
Siedziba w Piekoszowie pozostawała w rękach Tarłów do roku 1842 i do tego czasu była użytkowana. Później jeszcze kilkakrotnie zmieniała właścicieli. W połowie XIX stulecia pałac spalił się i zamienił w ruinę. Pomimo podjętych prób jego restauracji nigdy nie powrócił już do dawnej świetności.
Kamienno-ceglaną budowlę ulokowano na niewielkim, otoczonym przez stawy i mokradła wzniesieniu, co nadawało jej pewne walory militarne. W jej narożach stoją cztery sześcioboczne baszty, mające tutaj znaczenie jedynie dekoracyjne i symboliczne, podkreślając pozycję społeczną właściciela. W południowej części założenia rozciągał się okazały park-ogród. Dzisiaj z dawnej rezydencji Tarłów pozostała malownicza ruina z bardzo dobrze zachowanym ciągiem murów i pałacowych pomieszczeń.


Pałac Tarłów w Podzamczu Piekoszowskim © Yacek


Piekoszów znany jest przede wszystkim z istniejącego tam sanktuarium. W głównym ołtarzu znajduje się łaskami słynący obraz MB Miłosierdzia. 21 maja 1705 r., w święto Wniebowstąpienia Pańskiego, na wizerunku Matki Bożej widziano krwawe łzy. Od tej pory do Piekoszowa zaczęły napływać rzesze pielgrzymów. W kronice odnotowano 284 uzdrowień oraz innych szczególnych łask.

Piekoszowskie sanktuarium © Yacek


Kolejne ciekawe miejsce do którego zmierzam to jaskinia Raj. Nie zatrzymuję się tam jednak ale czerwonym szlakiem pieszym jadę w kierunku Zelejowej. Szlak jest bardzo malowniczy. Kiedy rozpocząłem podejście na Zelejową nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego co mnie czeka. Jakiś kilometr spacerku, z tego 90% pod górę z rowerem na plecach. Ale warto było. Szczególnie urokliwy był "spacer" granią. Tutaj składam podziękowania dla Pana wędrującego z dwoma córeczkami, który był tak miły i, kiedy mój aparat odmówił posłuszeństwa, zrobił zdjęcia swoim.

Na grani - Zelejowa © Yacek


Zelejowa © Yacek


Podziwiał widoki - Zelejowa © Yacek


Na grani - Zelejowa © Yacek


Przez Chęciny przemknąłem szybko rzuciwszy tylko okiem na zamek i popędziłem do wsi Brzegi, gdzie Czarna Nida łączy się z Białą. Białą pokonałem po takiej kładce,

Kładka na Białej Nidzie w Brzegach © Yacek


i idąc kilkaset metrów po pięknej, rozległej łące, często po pas w pokrzywach dotarłem w miejsce gdzie obie rzeki się łączą.

Odtąd Białą i Czarna Nida to już jedna rzeka © Yacek


Na łące masa kolorowych kwiatów. Ach jak miło byłoby poleżeć. Niestety przede mną jeszcze wiele kilometrów.

Łąki między Nidami © Yacek


Kwiaty © Yacek


W Karsznicach jadę rzucić okiem na tamtejsze źródło dające początek niewielkiej rzeczce Stok. Rosną tam charakterystyczne roślinki przypominające odwrócony stożek.

Żrodła rzeczki Stok © Yacek


Charakterystyczna roślinność przy źródle © Yacek


Z Karsznic różnymi drogami kieruję się do Koniecpola skąd mam zamiar wracać pociągiem do domu. Na stacji jednak konsternacja. Zerkam na rozkład a tu pociągu do domu nie ma. Zerkam na drugi rozkład a tam pociąg jest. I bądź tu człowieku mądry. Ech to nasze PKP. Na szczęście napotkany podróżny uświadamia mnie, że pociąg na pewno będzie. I był. W ten sposób szczęśliwie dotelepałem się do domu.




  • DST 39.25km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 13.01km/h
  • VMAX 34.50km/h
  • Podjazdy 113m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kolejny raz z LGD

Niedziela, 10 czerwca 2012 · dodano: 10.06.2012 | Komentarze 1

Tym razem LGD "Zielony Wierzchołek Śląska" zaproponował wycieczkę po gminach Panki i Przystajń. Jak zwykle do Panek miałem pojechać rowerem a tu żona i córka też postanowiły się wybrać. Pozostał więc dojazd samochodem. Nieco zaskoczony ale i zadowolony założyłem uchwyty rowerowe, potem rowery i w drogę. Na miejscu była już kilkudziesięcioosobowa grupa uczestników. O 10-tej ruszamy. Przed nami 37 kilometrów po trasie pieszo - rowerowej łączącej wspomniane gminy. Na trasie czeka na nas wiele atrakcji m. in. liczne młyny na Pankówce, ciekawe dworki, rezerwat przyrody, bunkry z II wojny światowej i oczywiście wspaniali ludzie (uczestnicy wycieczki ale też liczni mieszkańcy pozdrawiający nas rowerzystów). Na stadionie w Przystajni czekał na nas obfity poczęstunek z wykorzystaniem potraw regionalnych a na koniec, w Pankach, pyszna grochówka. Bardzo dziękuję organizatorom za perfekcyjnie przygotowaną wycieczkę i za pierwsze w tym roku jagody, których u mnie jeszcze niestety nie ma.

Z konikami © Yacek


W lesie © Yacek


Punkt widokowy na Panki © Yacek


Na jagodach © Yacek


Razem - mama i córka © Yacek


Obok ruin młyna na Pankówce © Yacek


KSW - spec od map © Yacek




  • DST 116.34km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:51
  • VAVG 19.89km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do rezerwatu rododendronów

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 1

Zapowiadali na dzisiaj opady w moim rejonie ale dopiero popołudniu dlatego wyjechałem z rana do rezerwatu rododendronów licząc na to, że deszczu uda mi się uniknąć. Niebo błękitne wstępuje więc we mnie nadzieja że się uda. Będąc już za Kochanowicami skręcam do Kochcic. Małe zakupy w tamtejszym sklepie i do zespołu parkowo-pałacowego.

Park przypałacowy w Kochcicach © Yacek


Tamtejsze różaneczniki ciągle jeszcze kwitną a sam pałac jak zwykle rewelacyjny.

Pałac w Kochcicach © Yacek


Pawełki to kolejny mój cel. Po drodze jednak skręcam nad stawy - "Ludwik" i "Kochcicki" i groblą docieram do wsi Brzezinkowe. To takie małe urozmaicenie mojej trasy. Przez Pawełki szybko przemykam i jadę "Na Brzozę". W tym roku różaneczniki kwitną słabo.

W rezerwacie © Yacek


Za to nad stawem "Brzoza" miniaturka kościółka

Miniaturka kościółka © Yacek


i mnóstwo kwitnącej wełnianki.

Wełnianka kwitnie © Yacek


Poszedłem sobie też kawałek wydeptaną ścieżką wzdłuż stawu aż trafiłem na wysepkę.

Na wysepce © Yacek


Koło godzinki spędziłem nad stawem oczekując na rowerzystów z KKTA ale że zaczynało pokrapywać postanowiłem wracać. Jechałem przez Stasiowe gdzie trochę czasu spędziłem bawiąc się z pasącymi się konikami.

Koniki © Yacek


W Łebkach spotkałem pedałujących zawzięcie rowerzystów z Blachowni. Niestety kierunek jazdy był przeciwny, więc znowu sam pomknąłem nad jezioro do Jeziora.

Użytek ekologiczny "Bagno w Jeziorze" © Yacek


Bagno ciągle jeszcze obficie kwitnie a ja ścieżką wzdłuż stawu przespacerowałem się kawałek. Po drodze fajna kładka i mnóstwo kwitnących roślin.

Kładka © Yacek


Kwiat © Yacek


Będąc już niedaleko domu natknąłem się na nieznany mi zbiornik i hałdę pokopalnianą. Najprawdopodobniej chodzi o kopalnię "Maria" ale nie mam co do tego pewności. A na hałdzie "punkt widokowy"

Staw © Yacek


Punkt widokowy i schronienie © Yacek





  • DST 85.34km
  • Teren 28.00km
  • Czas 06:00
  • VAVG 14.22km/h
  • VMAX 33.00km/h
  • Podjazdy 295m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Bractwem Kuźnic po raz drugi

Niedziela, 3 czerwca 2012 · dodano: 03.06.2012 | Komentarze 1

Ponownie z Bractwem Kuźnic. Tym razem po dwóch pozostałych gminach Bractwa - Boronów i Konopiska. Już po zakończeniu wycieczki usłyszałem ciekawe stwierdzenie jednej z uczestniczek - " Jak można z Boronowa do Konopiska jechać 40 kilometrów?" Jak widać można! Zresztą trasa przygotowana przez kolegę KSW była super. Przede wszystkim po lesie a miało to wczoraj duże znaczenie bo wiało niemiłosiernie. Na szczęście w lesie nie było czuć siły wiatru. Za to w drodze na zbiórkę w Boronowie wiatr dał nam popalić. W wycieczce wzięło tym razem udział około 60 osób. To w dużej mierze wina nie za ciekawej pogody. Najważniejsze jednak że nie padało. Znowu świetnie przygotowany poczęstunek nad zbiornikiem w Pająku a potem najedzeni i wypoczęci pojechaliśmy do domów. Tym razem wiało w plecy a co to oznacza tłumaczyć nie trzeba.