Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Beskidy

Dystans całkowity:599.14 km (w terenie 203.00 km; 33.88%)
Czas w ruchu:36:03
Średnia prędkość:16.62 km/h
Maksymalna prędkość:61.30 km/h
Suma podjazdów:7980 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:85.59 km i 5h 09m
Więcej statystyk
  • DST 167.27km
  • Teren 28.00km
  • Czas 08:34
  • VAVG 19.53km/h
  • VMAX 57.40km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cieszyn

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 4

Śląsk Cieszyński - to był mój cel na dzisiaj. Najpierw jednak wczesnoporanna pobudka i pociągiem do Tychów. Tam właśnie zaczyna się moja przygoda. Choć może nie do końca. W pociągu poznaję miłą dziewczynę. Naprawdę przyjemnie się rozmawiało. Jeśli to czytasz pozdrawiam! Z Tychów lasem jadę do Promnic aby rzucić okiem na tamtejszy pałacyk leżący nad Jeziorem Paprocańskim. Kieruje do niego ciekawy drogowskaz.

Do pałacyku 600 metrów © Yacek


Przed pałacem ciekawy pomnik.

Przed pałacem © Yacek


A oto i sam pałac w całej krasie. Prezentuje się rewelacyjnie.

Pałacyk w Promnicach © Yacek


Przez Kobiór i Czarnków przemykam dość szybko by trochę czasu spędzić w Pszczynie. Piękne miasteczko z wieloma atrakcjami, wśród których najpiękniejszy jest bez wątpienia tamtejszy pałac wraz z parkiem, w którym kwitną całe łany zawilców a zdarzyło mi się spotkać też kwitnące azalie.

Już kwitnie azalia © Yacek


Pałac w Pszczynie © Yacek


Przed wejściem jeden ze strażników zamyślony a może znudzony trzyma straż.

Trzymam straż © Yacek


Pszczyński rynek też jest ciekawie zaaranżowany. Ładnie przycięte drzewa robią wrażenie a kościół i kamieniczki jeszcze je potęgują.

Pszczyński rynek © Yacek


Na ławeczce odpoczywa księżniczka Daisy znana z działalności charytatywnej i pacyfistycznych poglądów.

Daisy © Yacek


Teraz pora na Goczałkowice. Jadę tam drogą wysadzaną potężnymi dębami. To jedna z ciekawostek tamtych okolic. Potężne dęby i całe aleje spotyka się tam często. Zbiornik Goczałkowicki pokonuję drogą wzdłuż tamy. Dużo osób spaceruje, sporo także jeździ na rolkach. Sam zbiornik potężny. Taki Poraj to przy nim fraszka. Gdzieś po drodze spotykam czterech rowerzystów z Oświęcimia i Czechowic- Dziedzic. Jadą do Karviny. Korzystając z okazji, że kierunek z grubsza się zgadza jadę z nimi. Średnia mi trochę skoczyła bo chłopaki ostro sobie poczynali. Dzięki za wspólną jazdę. A jechało się wspaniale najczęściej wąskimi asfaltami, między licznymi w tamtej okolicy stawami hodowlanymi. Rozstajemy się w miejscowości Hażlach. W Cieszynie zawitałem na wzgórze zamkowe. To najstarsza część Cieszyna.

Rotunda p.w. św. Mikołaja i św. Wacława © Yacek


Wieża piastowska z XIV wieku. Jedyna ocalała z czterech otaczających w przeszłości górny zamek.

Wieża piastowska © Yacek


Wieża ostatecznej obrony wzniesiona w XIII wieku. W dolnej części było więzienie, górna stanowiła pomieszczenia mieszkalne.

Wieża ostatecznej obrony © Yacek


Potem przez most przyjaźni jadę do Czech. Krótka rundka po Czeskim Cieszynie i powrót do ojczyzny.

Ratusz po czeskiej stronie © Yacek


Wyjeżdżam z Cieszyna w kierunku Ustronia. Tu już czeka na mnie trochę górek. Przez Puńców do Dzięgielowa gdzie rzucam okiem na tamtejszy, gotycki zamek wybudowany przez ród Czelów z Czechowic.

Zamek w Dzięgielowie © Yacek


Kawałeczek za zamkiem zatrzymuję się na chwilę nad niewielkim potoczkiem.

W Dzięgielowie © Yacek


W Ustroniu bywałem już wielokrotnie dlatego tylko trochę pojeździłem ścieżkami wzdłuż Wisły a że do pociągu miałem jeszcze dużo czasu to postanowiłem szlakami Doliny Wisły podjechać do Skoczowa i tam wsiąść do pociągu. Ale i tam trochę czasu jeszcze miałem zrobiłem więc rundkę przez Wilamowice.

Na rynku w Skoczowie © Yacek


Z Wilamowic. Widok na Beskid Śląski © Yacek


Kapitalny wyjazd. Jedyne co mnie zaskoczyło to pogoda - zbyt ładna w stosunku do zapowiedzi. No ale tego akurat żałować nie można.




  • DST 85.47km
  • Czas 05:11
  • VAVG 16.49km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Podjazdy 1276m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Meeting u Eli i Piotrka

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 15

Ostatni weekend spędziłem w Kobiernicach u przemiłych bikestatowiczów Niradhary i Kajmana czyli Eli i Piotrka. Do ostatniej chwili co prawda nie mogłem się zdecydować czy jechać, ostatecznie jednak pojechałem i nie żałuję. Było rewelacyjnie. Wspólnie z anwi i krzarą dotarliśmy na miejsce trochę po 10tej. Po chwili wyjazd (elektrownia szczytowo-pompowa w Górze Żar czeka. Zajrzeliśmy w głąb jej przepastnych szybów. Robi wrażenie. Potem podjazd na szczyt a stamtąd wspólnie z krzarą jeszcze trochę wyżej na Kiczerę. Rozpościerają się stamtąd superowe widoki w tym oczywiście na górny zbiornik elektrowni. Po chwili dojeżdżają jeszcze marusia, Kuba i Autochton (chyba o nikim nie zapomniałem). Wokół cisza, warto tam być. Potem w dół. Kuba zaszalał. Na Żarze wrzucamy coś na ruszt ale najpierw zostajemy udekorowani przez Elę medalami. To nagroda za zdobycie tej góry. Większość z powrotem jedzie asfaltem, kilkoro z nas decyduje się jednak na zjazd czerwonym szlakiem pieszym. Młodzi bardzo szybko zniknęli mi z oczu. Nachylenie było spore i te luźne kamienie. Skończyło się gdzieś po drodze glebą, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. Chłopaki zresztą byli tak mili, że poczekali. W bazie krótka nasiadówka i jeszcze wyskok do ruin zamku na Wołku. Wszyscy dzielnie pedałowali pod górę. Po powrocie ognisko i długie Polaków rozmowy. Hitem niedzieli miały być kaskady rzeki Rzyczanki. Jedziemy przez Wielką Puszczę na Przełęcz Targanicką. Podjazd całkiem spory. Daje w kość. No i wreszcie hit dnia - kaskady. Ależ cudo! Co też przyroda potrafi wyrzeźbić. Biegamy z jednego miejsca w drugie i focimy ile się da. Ela coś nieśmiało wspomina, że ile razy tu przyjeżdżają tyle razy łapie ich burza. Cóż tradycji musi stać się zadość. Słychać grzmoty. Zbieramy się więc. Po drodze łapie nas ulewa. Chronimy się pod wiatą przystankową. Tam też można się bawić i to właśnie robimy. Dla przejeżdżających jesteśmy nie lada atrakcją. Jak przestaje padać ruszamy. Wkrótce jednak leje znowu. Na szczęście już niedaleko. Wszyscy cali i zdrowi, choć z przygodami, docieramy do bazy. Pomału też rozjeżdżamy się do swoich domów.
Długo będziemy wspominać pobyt u Eli i Piotrka. To wspaniali, otwarci ludzie. Dziękuję Wam za możliwość poznania, wspólne kilometry. Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane mi było spędzić te dwa dni i do zobaczyska!






Krzysiu właśnie zalicza Przełęcz Targanicką © Yacek






Ekipa na trasie © Yacek


Podziwiam © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Z Kiczery © Yacek


U Niradhary i Kajmana © Yacek


Podjazd do zamku na Wołku - tata pomaga © Yacek


Iwona (anwi) i Ilona radziły sobie świetnie © Yacek


Przy ognisku zasiadła drużyna © Yacek


Przez Kozubnik © Yacek


Krzysiu dawał czadu - Przełęcz Beskid © Yacek


Ekipa na przełęczy © Yacek


Shem szaleje © Yacek


Kaskady Rzyczanki © Yacek


Piękne! © Yacek




  • DST 73.81km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 16.05km/h
  • Podjazdy 1407m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Piątek, 21 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 0

Nieuchronnie zbliża się koniec mojego pobytu w Beskidach. Wyjechałem więc
w kierunku Hrcavy do zielonego szlaku pieszego, którym chciałem dostać się na Girovą. Mniej więcej połowę da się pokonać na rowerze, później jednak robi się tak stromo, że o jeździe nie ma mowy. Podprowadzam więc do czerwonego pieszego i na nim skręcam w prawo. Teraz czeka mnie kilka kilometrów zjazdu różnej jakości dróżkami, od kamienistych po asfalt. Więc jadę i jadę aż w końcu jestem przy przejściu granicznym. Chwila przerwy na loda i na żółty pieszy ostro do góry, potem ostro w dół do drogi wzdłuż Olzy. Ta (droga)zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Potem wzdłuż granicznego potoku. Napotkany leśnik radzi żeby zawrócić ale gdzie tam. Zawracać? Pnę się więc drogą zrywkową do Bystrego Górnego. Po drodze nachodzi mnie, że jednak leśnik miał rację. Ale gdy wydostałem się już na drogę mogłem się uśmiechnąć. Teraz w dół. Pięknie! Na rozjeździe pojechałem w prawo, znowu wzdłuż Olzy i żółtym pieszym wróciłem do Jasnowic i Jaworzynki. Teraz pora na pakowanie, przygotowanie roweru i o 16tej wyjeżdżam na stację do Wisły. Przez Stecówkę a potem doliną Czarnej Wisełki do zbiornika. W domu byłem przed północą.
W ciągu tych czerech dni pokonałem łącznie 276,74km, suma przewyższeń wyniosła
5643 metry. Wrażeń estetycznych opisać się nie da!




url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,67667,zachod-slonca.html]

Zachód słońca © Yacek
[/url]

Widoczek © Yacek


Olza © Yacek


Dolina Olzy © Yacek




  • DST 57.77km
  • Czas 03:38
  • VAVG 15.90km/h
  • Podjazdy 1007m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Czwartek, 20 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj przez Słowację i Czechy. Najpierw jednak z Jaworzynki pojechałem niebieskim szlakiem rowerowym. Kiedy zjeżdżałem w dół na łeb, na szyję, w przeciwnym kierunku pedałował zawzięcie inny rowerzysta a podjazd był naprawdę solidny. Szlak szybko gdzieś się zagubił, jechałem więc dróżką przed siebie. Na asfalcie skręciłem pod górę do WrchCzadeczki. Ten podjazd, choć niedługi, dał mi jednak w kość. Za to potem jechałem wzdłuż potoku Krężelka świetną, wąską drogą asfaltową, na dodatek cały czas w dół. Nic dodać, nic ująć. Wreszcie przekroczyłem granicę słowacką i pojechałem do miejscowości Cierne. Tam taką trochę główniejszą drogą ale wkrótce znowu ostro i długo do góry. Ale potem jak to zwykle bywa długo w dół. Teraz na zachód do granicy z Czechami. Po drodze na podjeździe mijam szosowca (ale satysfakcja1). Na szczycie skręcam na szuter w kierunku widocznego w dole wiaduktu. Przejeżdżam pod nim i jadę piękną drogą przez las do Hrcavy. To ta sama droga, którą jechałem pierwszego dnia, tyle że wtedy tylko kawałek. Teraz przejechałem całą i muszę stwierdzić, że jest niesamowita.



Widoczek © Yacek


Widoczek © Yacek


Olza © Yacek


Broń gotowa do strzału © Yacek




  • DST 64.51km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 13.26km/h
  • Podjazdy 1505m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 2

Po porannej pobudce jadę dzisiaj w dół w kierunku Istebnej. Na skrzyżowaniu skręcam jednak w prawo poszukując niebieskiego szlaku rowerowego. Znajduję go w Byrtach. Jadę nim kawałek, wkrótce jednak on skręca w prawo a ja mam zamiar jechać w przeciwnym kierunku. Jadę więc wzdłuż potoku Czadeczka. Dróżka początkowa jest super, z czasem jednak zamienia się w błotnistą ścieżynkę, by po jakimś czasie znowu przejść w przyjemną szutrówkę. W ten sposób dojeżdżam do przełęczy Rupienka. Łapię tu niebieski szlak pieszy. Szuter wkrótce zamienia się w asfalt, którym zjeżdżam do Zwardonia i niebieskim pieszym dostaję się na Sołowy Wierch. Wjazd jest stromy i miejscami bardzo kamienisty ale w większości da się jechać. Potem trochę płasko i wreszcie kapitalny zjazd po kamieniach i korzeniach. Po wyjeździe na asfalt jadę do hodowli głuszcza i zielonym rowerowym ponownie do niebieskiego pieszego. Tu znowu kawałek asfaltu ale potem wjazd na Ochodzitę to czysta przyjemność. Ze szczytu widoki rewelacyjne. Poleżałem trochę na trawie napawając się nimi i dalej w trasę. Wkrótce przerzucam się na zielony rowerowy. Szlak jest wspaniały. Jadę nim przez jakiś czas by wreszcie przerzucić się na zielony pieszy do Prądowca. Kilka kilometrów ciągle pod górę ale droga wyasfaltowana (z wyjątkiem ostatnich kilkuset metrów) więc problemu z podjazdem nie było. Teraz mogłem właściwie tylko zjeżdżać ale z mapy wynikało, że trochę wyżej jest szlak na Kiczory. Przedzierając się więc stokiem wydostaję się wreszcie na szlak żółty i zjeżdżam nim aż do Olzy i Jasnowic. Coś wspaniałego. Polecam każdemu. Tu decyduję się pojechać zielonym szlakiem rowerowym. Był on niestety kiepsko oznaczony, na dodatek bardzo błotnisty ale generalnie dało się go przejechać bez schodzenia z roweru. Teraz już tylko kawałek do Jaworzynki. Po drodze zakupy. Wspaniale spędzony dzień. Mnóstwo pięknych widoków i co dziwne właściwie zero rowerzystów. A pogoda super!



Widoczek © Yacek


Na Kiczory © Yacek


Widoczek © Yacek


Żlebem na Kiczory © Yacek




  • DST 80.65km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 15.22km/h
  • Podjazdy 1724m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Wtorek, 18 sierpnia 2009 · dodano: 18.08.2009 | Komentarze 1

Postanowiłem na kilka dni wybrać się w Beskidy. W końcu góry to jest to! Wstaję rano i jadę na pociąg do Poraja. Z przesiadką w Katowicach docieram do Wisły Głębce. Tu rozpoczyna się moja 4dniowa przygoda z Beskidami. Najpierw zjeżdżam do Wisły i kieruję się na Kubalonkę. Droga dla samochodów zamknięta bo trwają prace drogowe ale rowerem przejechać się da. Jadę więc ale wkrótce okazuje się, że i rower nie da rady. Skręcam więc na zielony szlak pieszy i właśnie nim wydostaję się na przełęcz. A tam wszystko rozkopane. Jadę więc dalej w kierunku Stecówki. Fajny, wąski asfalcik więc jedzie się przyjemnie. Mijam też wiele osób na nartorolkach. Po drodze ładny, drewniany kościółek. Droga do Istebnej w całości wyasfaltowana choć podjazdów nie brakuje. Z Istebnej jadę do Jaworzynki, założyłem sobie bowiem, że właśnie tam będę miał bazę. Szukam więc noclegu. Niestety jest z tym olbrzymi kłopot. A myślałem, że będzie łatwo. Po dłuższych poszukiwaniach znajduję cały dom. Zostawiam toboły i na lekko jadę zwiedzać okolicę. Najpierw oczywiście jadę na trójstyk. Miejsce jest świetnie zagospodarowane, aż nie chce się jechać dalej. Decyduję się jednak na Czechy. Dojeżdżam do Hrcavy i tu kieruję się kapitalną drogą przez las na zachód. Prowadzi ona raz w górę, raz w dół. Wreszcie skręcam w kierunku Studenckiej Chaty a potem fantastycznie w kierunku Jablunkova. Jest tu ogólnie dostępny basen. Wielu Polaków korzysta z niego, no bo czemu nie. Z Jablunkova kieruję się w stronę granicy, po drodze jednak decyduję się na jazdę niebieskim szlakiem pieszym prowadzącym na Bahenec. We wsi Pisecna rozmawiam chwilę z czeskim rowerzystą. Potem jadę dalej. Jest coraz trudniej. Z czasem kamieni i korzeni jest coraz więcej, dodatkowo miejscami bardzo stromo ale jechać się da. Na szczycie łapię czerwony szlak rowerowy, którym z przyjemnością zjeżdżam do Pisku. W Bukovcu odbijam na czerwony pieszy, którym wjeżdżam na Komorovsky Gruń. Tu odbijam na żółty pieszy i nim docieram do Jaworzynki. Po drodze mija mnie samochodem rowerowa rodzinka (chłopak wybierał się na transkarpatię). Na szczycie trochę pogadaliśmy a potem na nocleg. Ten pierwszy dzień miał być takim swoistym przetarciem przed kolejnymi wypadami i dał mi mnóstwo satysfakcji. Przewyższenie tego dnia wyniosło 1724 metry.



Trójstyk - miejsce gdzie łączą się granice Polski, Czech i Słowacji © Yacek


Widoczek © Yacek


Na Bohenec © Yacek


Widoczek © Yacek




  • DST 69.66km
  • Teren 40.00km
  • Czas 03:54
  • VAVG 17.86km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskid Śląski

Niedziela, 21 czerwca 2009 · dodano: 21.06.2009 | Komentarze 1

Od piątkowego popołudnia spędzałem czas w Ustroniu. I wtedy też zaczęło lać. Lało tak do niedzielnego ranka. Stąd w sobotę piesze spacery po okolicznych górkach (to też ma swój urok) a dzisiaj przy całkiem znośnej pogodzie wycieczka (już rowerem) na Przysłup. Najpierw do Zbiornika Czarnieńskiego, potem już w kierunku schroniska. Jeszcze wizyta w leśnej chacie, potem herbatka (tu pozdrawiam poznanych rowerzystów(tkę), z którymi miałem przyjemność pokręcić na Kubalonkę) - i w drogę powrotną bo o 15tej wyjazd do domu.

W drodze na Równicę © Yacek


Widoczek © Yacek


Wisełka wpadająca do Zbiornika Czarne © Yacek