Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyjazdy z sakwami

Dystans całkowity:9588.41 km (w terenie 1610.00 km; 16.79%)
Czas w ruchu:551:52
Średnia prędkość:17.37 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:41888 m
Liczba aktywności:76
Średnio na aktywność:126.16 km i 7h 15m
Więcej statystyk
  • DST 115.00km
  • Teren 15.00km
  • Czas 06:43
  • VAVG 17.12km/h
  • Podjazdy 923m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Góry Świętokrzyskie

Piątek, 25 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 0

Razem z kolegą wyskoczyliśmy na 3 dzionki pojeździć troszkę po niedużych górach w sercu Polski. W Kielcach, do których dojechaliśmy pociągiem, po pobieżnym oglądnięciu tego miasta ruszyliśmy w kierunku Nowej Słupi, leżącej u stóp Łyśca. Po drodze zawitaliśmy nad zalew w Czedzynie. Bardzo ładne miejsce ale przy słonecznej pogodzie tłumy. Potem przez Hutę Szklaną na Łysiec. Po drodze całkiem niezłe górki. Na Łysiec wjeżdżamy asfaltem. Zatrzymujemy się jeszcze przy gołoborzu. Oczywiście wstęp płatny ale warto było. Kawałek dalej klasztor. Posiedzieliśmy chwilę, po czym zjechaliśmy niebieskim szlakiem, częściowo prowadząc rowery do Nowej Słupi. Tu szybko znaleźliśmy nocleg, zostawiliśmy sakwy i ruszyliśmy do Ujazdu obejrzeć majestatyczne ruiny zamku Krzyżtopór. Już z daleka rzucają się w oczy a wrażenie swoim ogromem robią piorunujące. Z bliska już takie atrakcyjne nie są. Potem w drogę powrotną. Postanowiliśmy pojechać czerwonym szlakiem pieszym. W pewnym momencie drogę przecina nam Koprzywianka - mała rzeczka ale kładki nie ma. Pozostaje więc zdjąć buty i pokonać ją w tradycyjny sposób. Tak też robimy. Wracając zahaczamy też o Pasmo Jeleniowskie przejeżdżając je w poprzek. Najpierw odcinek bruku, potem lasem po piachu i kamieniach a na koniec asfalt i cały czas w dół. W ten sposób dzień pierwszy dobiegł końca. Zakończyliśmy go dystansem liczącym 115 kilometrów.



Pałac biskupi w Kielcach (obecnie Muzeum Narodowe) © Yacek


Gołoborze © Yacek


Zamek Krzyżtopór © Yacek




  • DST 73.81km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:36
  • VAVG 16.05km/h
  • Podjazdy 1407m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Piątek, 21 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 0

Nieuchronnie zbliża się koniec mojego pobytu w Beskidach. Wyjechałem więc
w kierunku Hrcavy do zielonego szlaku pieszego, którym chciałem dostać się na Girovą. Mniej więcej połowę da się pokonać na rowerze, później jednak robi się tak stromo, że o jeździe nie ma mowy. Podprowadzam więc do czerwonego pieszego i na nim skręcam w prawo. Teraz czeka mnie kilka kilometrów zjazdu różnej jakości dróżkami, od kamienistych po asfalt. Więc jadę i jadę aż w końcu jestem przy przejściu granicznym. Chwila przerwy na loda i na żółty pieszy ostro do góry, potem ostro w dół do drogi wzdłuż Olzy. Ta (droga)zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Potem wzdłuż granicznego potoku. Napotkany leśnik radzi żeby zawrócić ale gdzie tam. Zawracać? Pnę się więc drogą zrywkową do Bystrego Górnego. Po drodze nachodzi mnie, że jednak leśnik miał rację. Ale gdy wydostałem się już na drogę mogłem się uśmiechnąć. Teraz w dół. Pięknie! Na rozjeździe pojechałem w prawo, znowu wzdłuż Olzy i żółtym pieszym wróciłem do Jasnowic i Jaworzynki. Teraz pora na pakowanie, przygotowanie roweru i o 16tej wyjeżdżam na stację do Wisły. Przez Stecówkę a potem doliną Czarnej Wisełki do zbiornika. W domu byłem przed północą.
W ciągu tych czerech dni pokonałem łącznie 276,74km, suma przewyższeń wyniosła
5643 metry. Wrażeń estetycznych opisać się nie da!




url=http://photo.bikestats.eu/zdjecie,67667,zachod-slonca.html]

Zachód słońca © Yacek
[/url]

Widoczek © Yacek


Olza © Yacek


Dolina Olzy © Yacek




  • DST 57.77km
  • Czas 03:38
  • VAVG 15.90km/h
  • Podjazdy 1007m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Czwartek, 20 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj przez Słowację i Czechy. Najpierw jednak z Jaworzynki pojechałem niebieskim szlakiem rowerowym. Kiedy zjeżdżałem w dół na łeb, na szyję, w przeciwnym kierunku pedałował zawzięcie inny rowerzysta a podjazd był naprawdę solidny. Szlak szybko gdzieś się zagubił, jechałem więc dróżką przed siebie. Na asfalcie skręciłem pod górę do WrchCzadeczki. Ten podjazd, choć niedługi, dał mi jednak w kość. Za to potem jechałem wzdłuż potoku Krężelka świetną, wąską drogą asfaltową, na dodatek cały czas w dół. Nic dodać, nic ująć. Wreszcie przekroczyłem granicę słowacką i pojechałem do miejscowości Cierne. Tam taką trochę główniejszą drogą ale wkrótce znowu ostro i długo do góry. Ale potem jak to zwykle bywa długo w dół. Teraz na zachód do granicy z Czechami. Po drodze na podjeździe mijam szosowca (ale satysfakcja1). Na szczycie skręcam na szuter w kierunku widocznego w dole wiaduktu. Przejeżdżam pod nim i jadę piękną drogą przez las do Hrcavy. To ta sama droga, którą jechałem pierwszego dnia, tyle że wtedy tylko kawałek. Teraz przejechałem całą i muszę stwierdzić, że jest niesamowita.



Widoczek © Yacek


Widoczek © Yacek


Olza © Yacek


Broń gotowa do strzału © Yacek




  • DST 64.51km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 13.26km/h
  • Podjazdy 1505m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 2

Po porannej pobudce jadę dzisiaj w dół w kierunku Istebnej. Na skrzyżowaniu skręcam jednak w prawo poszukując niebieskiego szlaku rowerowego. Znajduję go w Byrtach. Jadę nim kawałek, wkrótce jednak on skręca w prawo a ja mam zamiar jechać w przeciwnym kierunku. Jadę więc wzdłuż potoku Czadeczka. Dróżka początkowa jest super, z czasem jednak zamienia się w błotnistą ścieżynkę, by po jakimś czasie znowu przejść w przyjemną szutrówkę. W ten sposób dojeżdżam do przełęczy Rupienka. Łapię tu niebieski szlak pieszy. Szuter wkrótce zamienia się w asfalt, którym zjeżdżam do Zwardonia i niebieskim pieszym dostaję się na Sołowy Wierch. Wjazd jest stromy i miejscami bardzo kamienisty ale w większości da się jechać. Potem trochę płasko i wreszcie kapitalny zjazd po kamieniach i korzeniach. Po wyjeździe na asfalt jadę do hodowli głuszcza i zielonym rowerowym ponownie do niebieskiego pieszego. Tu znowu kawałek asfaltu ale potem wjazd na Ochodzitę to czysta przyjemność. Ze szczytu widoki rewelacyjne. Poleżałem trochę na trawie napawając się nimi i dalej w trasę. Wkrótce przerzucam się na zielony rowerowy. Szlak jest wspaniały. Jadę nim przez jakiś czas by wreszcie przerzucić się na zielony pieszy do Prądowca. Kilka kilometrów ciągle pod górę ale droga wyasfaltowana (z wyjątkiem ostatnich kilkuset metrów) więc problemu z podjazdem nie było. Teraz mogłem właściwie tylko zjeżdżać ale z mapy wynikało, że trochę wyżej jest szlak na Kiczory. Przedzierając się więc stokiem wydostaję się wreszcie na szlak żółty i zjeżdżam nim aż do Olzy i Jasnowic. Coś wspaniałego. Polecam każdemu. Tu decyduję się pojechać zielonym szlakiem rowerowym. Był on niestety kiepsko oznaczony, na dodatek bardzo błotnisty ale generalnie dało się go przejechać bez schodzenia z roweru. Teraz już tylko kawałek do Jaworzynki. Po drodze zakupy. Wspaniale spędzony dzień. Mnóstwo pięknych widoków i co dziwne właściwie zero rowerzystów. A pogoda super!



Widoczek © Yacek


Na Kiczory © Yacek


Widoczek © Yacek


Żlebem na Kiczory © Yacek




  • DST 80.65km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 15.22km/h
  • Podjazdy 1724m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Wtorek, 18 sierpnia 2009 · dodano: 18.08.2009 | Komentarze 1

Postanowiłem na kilka dni wybrać się w Beskidy. W końcu góry to jest to! Wstaję rano i jadę na pociąg do Poraja. Z przesiadką w Katowicach docieram do Wisły Głębce. Tu rozpoczyna się moja 4dniowa przygoda z Beskidami. Najpierw zjeżdżam do Wisły i kieruję się na Kubalonkę. Droga dla samochodów zamknięta bo trwają prace drogowe ale rowerem przejechać się da. Jadę więc ale wkrótce okazuje się, że i rower nie da rady. Skręcam więc na zielony szlak pieszy i właśnie nim wydostaję się na przełęcz. A tam wszystko rozkopane. Jadę więc dalej w kierunku Stecówki. Fajny, wąski asfalcik więc jedzie się przyjemnie. Mijam też wiele osób na nartorolkach. Po drodze ładny, drewniany kościółek. Droga do Istebnej w całości wyasfaltowana choć podjazdów nie brakuje. Z Istebnej jadę do Jaworzynki, założyłem sobie bowiem, że właśnie tam będę miał bazę. Szukam więc noclegu. Niestety jest z tym olbrzymi kłopot. A myślałem, że będzie łatwo. Po dłuższych poszukiwaniach znajduję cały dom. Zostawiam toboły i na lekko jadę zwiedzać okolicę. Najpierw oczywiście jadę na trójstyk. Miejsce jest świetnie zagospodarowane, aż nie chce się jechać dalej. Decyduję się jednak na Czechy. Dojeżdżam do Hrcavy i tu kieruję się kapitalną drogą przez las na zachód. Prowadzi ona raz w górę, raz w dół. Wreszcie skręcam w kierunku Studenckiej Chaty a potem fantastycznie w kierunku Jablunkova. Jest tu ogólnie dostępny basen. Wielu Polaków korzysta z niego, no bo czemu nie. Z Jablunkova kieruję się w stronę granicy, po drodze jednak decyduję się na jazdę niebieskim szlakiem pieszym prowadzącym na Bahenec. We wsi Pisecna rozmawiam chwilę z czeskim rowerzystą. Potem jadę dalej. Jest coraz trudniej. Z czasem kamieni i korzeni jest coraz więcej, dodatkowo miejscami bardzo stromo ale jechać się da. Na szczycie łapię czerwony szlak rowerowy, którym z przyjemnością zjeżdżam do Pisku. W Bukovcu odbijam na czerwony pieszy, którym wjeżdżam na Komorovsky Gruń. Tu odbijam na żółty pieszy i nim docieram do Jaworzynki. Po drodze mija mnie samochodem rowerowa rodzinka (chłopak wybierał się na transkarpatię). Na szczycie trochę pogadaliśmy a potem na nocleg. Ten pierwszy dzień miał być takim swoistym przetarciem przed kolejnymi wypadami i dał mi mnóstwo satysfakcji. Przewyższenie tego dnia wyniosło 1724 metry.



Trójstyk - miejsce gdzie łączą się granice Polski, Czech i Słowacji © Yacek


Widoczek © Yacek


Na Bohenec © Yacek


Widoczek © Yacek




  • DST 115.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:13
  • VAVG 15.94km/h
  • Podjazdy 885m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 24.11.2010 | Komentarze 0

12 lipca - mój ostatni rowerowy dzień na Kaszubach. Najpierw jadę na taras widokowy na Złotej Górze. Taras ładne zakomponowany z atrakcyjnymi widokami. Potem do Chmielna, które odwiedziłem już wcześniej. Tym razem jednak dojeżdżam tam inną drogą. Między jeziorami Kłodno, Białym i Rekowo jadę do słynnego dwudziestowiecznego zamku w Łapalicach. Teren ogrodzony a brama zamknięta na głucho. Oglądam więc zza płota, wiele jednak nie widać. Trochę dalej trafiłem na prawdziwe serpentyny. Przy zjeździe tak się rozpędziłem, że przegapiłem zjazd w prawo. Wracam więc i jadę do Sianowskiej Huty. Z mapy wynika, że będę mógł dostać się stamtąd do Kolonii. Niestety nie było jak. Mapa sobie a rzeczywistość sobie. Wróciłem kawałek i szutrem dotarłem do tej wsi. Z Będargowa fajnym szutrem dotarłem do Zęblewa i Miłwina. Opłotkami Wejherowa do Orla. W Warszkowie było jeszcze wcześnie dlatego postanowiłem pojechać w prawo aby zrobić dodatkową pętelkę. Na skraju Połchówka pojechałem szutrem w lewo. Zaczął też padać deszcz dlatego stanąłem pod drzewami. Po chwili przyłączyło się do mnie 2 innych rowerzystów. Pogawędziliśmy a jak przestało padać ruszyliśmy w swoją stronę. Teraz już nie było daleko do drogi nr 218. Ostatni odcinek to powtórka z początku wycieczki. Przez Odargowo dojazd do Dębków.
Tak zakończyłem swój kilkudniowy wypad po Kaszubach. Miejsce piękne, z tzw. klimatem, jednocześnie bez nadmiernego tłoku. Z reguły jest tam cicho i spokojnie. Trasa, podobnie jak poprzednie, widokowo fantastyczna, szczególnie w swej pierwszej części.
Nie wiem czy lubicie jeździć z obciążeniem w terenie? Ja bardzo to lubię! Dlatego wybieram takie a nie inne trasy. Za asfaltem nigdy nie przepadałem ale rozumiem, że czasami po prostu inaczej się nie da. Natomiast jeżeli mam alternatywę, nawet dłuższą, to z reguły na nią się decyduję. Nie spotkałem zbyt wielu rowerzystów na swojej drodze - czyżby Kaszuby przegrywały z nadmorskimi kurortami? Ale może to i lepiej. Bez tłoku, cicho
i spokojnie. Są jeszcze jak widać takie miejsca. Oby jak najdłużej.
Przejechałem łącznie 649,43km.




Dworek szlachecki - Szymbark © Yacek


Widok z Wieżycy © Yacek




  • DST 106.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:17
  • VAVG 16.87km/h
  • Podjazdy 1087m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Sobota, 11 lipca 2009 · dodano: 23.11.2010 | Komentarze 0

Pogoda rano nie wygląda zbyt ciekawie. Wiszą ciężkie, granatowe chmury a to zwiastować może tylko deszcz. Z drugiej jednak strony na marnowanie kolejnego dnia też nie mam ochoty. Zostawiam więc większość tobołów w schronisku a sam ruszam na trasę. Tym razem do Kamienicy Królewskiej. Gdzieś czytałem że warto. Wyjeżdżam w kierunku Potuł. Tam asfalt się kończy. Jadę jakimiś wertepami do szutrówki biegnącej obok torów kolejowych. Po drodze zauważam ogród dendrologiczny. Za 5 zeta! Wchodzę ale nie warto było. Dalej jadę tam gdzie wczoraj nie dane mi było zwiedzić dworku Wybickich - do Sikorzyna. Tym razem się udaje. Wstęp co prawda 10 zł ale masz indywidualnego przewodnika (atrakcyjna dziewczyna), możesz pospacerować po parku, odpocząć. Nikt Cię nie wypędza. A dworek jest obecnie prywatny. Wreszcie wracam do Gołubia. Deszcz wisi w powietrzu ale póki co nie pada. Jadę nad jeziora raduńskie i groblą między nimi przedostaję się na ich zachodnią stronę. Tu skręcam w prawo i do Wygody Łączyńskiej jadę terenem. Super odcinek. Potem wzdłuż jezior Długiego i Wielkiego do Miechucina. Tu niestety łapie mnie ulewa. Siadam na przystanku a woda płynie strumieniami. Kiedy przechodzi jadę dalej. Zaczyna się najmilej wspominany przeze mnie fragment dzisiejszej trasy. Cały czas wśród pięknych lasów dojeżdżam do fajnego asfalciku, którym zjeżdżam do Kamienicy Królewskiej. Stąd na punkt widokowy. Niestety wszystko zabudowane. Próbuję przedostać się do szutrówki między jeziorami . Niestety - jest bardzo grząsko ryzykował więc nie będę. Jadę na kolejny punkt widokowy. I znowu sam szczyt wzniesienia zabudowany. Ponownie wracam na szuterek i pokonując małe serpentyny wyjeżdżam na asfaltową drogę. Jadę nią do Mirachowa. Rewelacja. Polecam każdemu! Przed zjazdem do Chmielna każdemu radzę zatrzymać się na wzniesieniu i podziwiać krajobraz. Jest prześlicznie. W samym Chmielnie trochę przerwy na posiłek a potem dojazd na nocleg. Wspaniała trasa po przepięknych okolicach.



Dworek Wybickich w Sikorzynie © Yacek


Kapliczka na rozstajach © Yacek




  • DST 115.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:23
  • VAVG 18.02km/h
  • Podjazdy 916m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Piątek, 10 lipca 2009 · dodano: 23.11.2010 | Komentarze 0

Tym razem nie miałem pomysłu na jakąś konkretną trasę. Wiedziałem tylko, że muszę obejrzeć dom do góry nogami. Pojechałem więc zrealizować cel. Tym razem kolejki nie było, załatwiłem więc sprawę szybko. Dom nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Dużo ciekawszy był oryginalny dom polskich zesłańców. Jadąc dalej docieram do Będomina gdzie znajduje się Muzeum Hymnu Narodowego. Zostawiam rower pod opieką tamtejszych ochroniarzy i idę pozwiedzać. Ekspozycja bardzo ciekawa. Trafiłem też na dzień otwarty więc zwiedzałem za darmo w dodatku z przewodnikiem. Tu właśnie urodził się twórca naszego hymnu - Józef Wybicki. Z Będomina jedzie się prześliczną aleją. Na drodze wojewódzkiej ruch spory zjeżdżam więc w prawo na boczną drogę i nią docieram do Kościerzyny. Tu mała rundka przez centrum i dalej w drogę. Praktycznie do samych Wdzydz Tucholskich towarzyszyły mi piękne i co równie ważne dość przyzwoite szutrówki. Od czasu do czasu przejeżdżałem obok ślicznych jezior. No i prawie cały czas jechałem lasami. Nad Jeziorem Wdzydze trochę sobie odpocząłem, w jakiejś restauracji wrzuciłem też coś na ząb i ruszyłem w drogę powrotną. A ponieważ nie lubię powielać tych samych odcinków wybierałem drogę tak aby było takich sytuacji jak najmniej. Najpierw do Olpucha, potem obok Jeziora Zagnanie do wsi Wielki Klincz. Tu przecinam drogę nr 221. W Pucu skręcam na szuter obok jeziora Puc i jadę do Sikorzyna. Po drodze napatoczyła się burzowa chmura ale krążyła gdzieś z boku. Liczyłem na to, że uda mi się jej uniknąć. Do Sikorzyna gdzie też znajduje się dawny dworek Wybickich docieram jednak za późno. Zwiedzanie muszę więc odłożyć. Wracam do Szymbarku. W nocy lało. Zobaczymy co będzie rano?
Dzisiejsza trasa była niesamowicie atrakcyjna. Zresztą całe Kaszuby mają jakiś nieodparty urok.




Dom do góry nogami © Yacek


Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie © Yacek




  • DST 89.00km
  • Teren 55.00km
  • Czas 06:11
  • VAVG 14.39km/h
  • Podjazdy 751m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Czwartek, 9 lipca 2009 · dodano: 23.11.2010 | Komentarze 1

Opuszczam wreszcie ośrodek harcerski w Wejherowie i jadę do Szymbarku. Najpierw kawałek drogą nr 28 by wreszcie skręcić w leśną dróżkę do zagubionej w lesie małej wsi Młynki. Po drodze mały zbiornik wodny z ławeczkami w sam raz na chwilę przerwy. Potem ciągle przez las (zatrzymuję się oczywiście żeby skosztować jagód) i opłotkami Nowego Dworu Wejherowskiego wyjeżdżam ponownie na chwilę na drogę nr 218. Po chwili ponownie ją opuszczam i jadę szutrem przez las. W głębi dostrzegam taflę jeziora. Nie jest duże. Zjeżdżam nad jego brzeg. To Jezioro Bieszkowickie. Jadę sobie wzdłuż brzegu. Po chwili kiełkuje mi w głowie myśl, że watro by było objechać je dookoła. Po pewnym czasie okazało się, że objechać się go nie da bo obok jest drugie jezioro (Zawiat) a między nimi teren jest bardzo podmokły. Kombinując więc staram się utrzymać właściwy kierunek i prowadząc rower przez las udaje mi się wreszcie wydostać na jakąś dróżkę. Bardzo w tym pomógł GPS. Wreszcie docieram do Kamienia. Teraz jedzie mi się bardzo przyjemnie wzdłuż Jezior Kamień i Wyczłok do Kowalewa. Trzymając się ciągle bocznych dróg w miejscowości Hopy pokonuję drogę nr 224 i utrzymując ciągle kierunek południowy docieram do Grzybna. Tu zaczął się dla mnie koszmarny odcinek. Niby nie było tego dużo bo jakieś 1,5 kilometra ale bardzo duży ruch, wąska droga i wyprzedzanie na gazetę zrobiły swoje. Do Kartuz wjeżdżam boczną drogą, na której ruch był mniejszy. Oglądam centrum miasteczka (kupuję też tutaj mapę Kaszub) i kieruję się znowu na południe. Najpierw fajną, wygodną drogą później szutrem przez piękny las do Goręczyna. Stąd jadę do Ostrzyc ładnie położonych nad Jeziorem o tej samej nazwie. Wzdłuż jeziora do wsi Kolano a zaraz za tunelem kolejowym skręcam w prawo. Potem tylko kawałek i właściwie cel dzisiejszego wypadu został osiągnięty. Jestem w Szymbarku. Jadę sobie jeszcze do Ośrodka Promocji Kaszub obejrzeć słynny dom do góry nogami. Nie korzystam jednaj bo skutecznie zniechęciła mnie pani kasjerka mówiąc,że trzeba stać w kolejce jakieś dwie godziny. Postanawiam przyjechać tam następnego dnia rano a dzisiaj robię sobie jeszcze małą rundkę po lasach. Wjeżdżam też na Wieżycę (warto wejść na wieżę widokową). Jeszcze tylko zaliczam Potuły i na nocleg do schroniska.



Łąka pełna kwiecia © Yacek


Ach! © Yacek




  • DST 59.00km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:24
  • VAVG 17.35km/h
  • Podjazdy 411m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Wtorek, 7 lipca 2009 · dodano: 22.11.2010 | Komentarze 0

Dzisiaj wyruszam na kilkudniowy wypad z sakwami po Kaszubach. Na początek asfaltem przez Odargowo dojeżdżam do drogi wojewódzkiej nr 213. Ruch na niej spory a ona sama wąska. Uciekam więc w prawo w polna ścieżkę do Jeldzina. Tu jadę w kierunku Krokowej. Jest tam ładny zespół pałacowo - parkowy. Ja jadę jednak w prawo po czym uciekam we wsi Trzy Młyny na szutrówkę. Po chwili trafiam na pierwszy młyn. Nieczynny ale dobrze utrzymany. Jadąc przez las ponownie dojeżdżam do drogi nr 213. Jadę nią tylko kawałeczek i prawie natychmiast skręcam w prawo pod górkę do wsi Połchówko. Tu zatrzymuję się na trochę, żeby skosztować rosnących przy drodze czereśni. Dalej jadę kapitalną drogą leśną do Mechowa obejrzeć fajną grotę. Przy drodze spotykam ciekawe, kamienne drogowskazy.
Na skraju Darżlubia ponownie wjeżdżam do lasu (Puszcza Darżlubska). Dotarłem nią do Wejherowa. Po drodze dopadła mnie burza. Na szczęście mogłem schronić się w ośrodku edukacji przyrodniczej "Muza". Jest tam zadaszona altanka. Gdy tylko pod nią wszedłem zaczęło lać. Po chwili przyjechał też starszy rowerzysta. Pogawędziliśmy trochę a jak przeszło pojechaliśmy wspólnie do Wejherowa. Tam się pożegnaliśmy. Skoczyłem jeszcze na rynek a potem pojechałem na nocleg do ośrodka harcerskiego. Kiedy już się zakwaterowałem zaczęło ponownie padać i lało tak cały kolejny dzień. Chcąc nie chcąc spędziłem go także na kwaterze.




Zespół parkowo - pałacowy w Rzucewie © Yacek



Kamieniowskaz (częsty widok w tamtejszych lasach) © Yacek


Grota Mechowska © Yacek


Nadchodzi burza! © Yacek


Jedna z barokowych kaplic Kalwarii Wejherowskiej © Yacek


Stary młyn © Yacek