Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Jura

Dystans całkowity:14699.67 km (w terenie 6586.00 km; 44.80%)
Czas w ruchu:792:07
Średnia prędkość:18.40 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:55084 m
Liczba aktywności:181
Średnio na aktywność:81.21 km i 4h 25m
Więcej statystyk
  • DST 53.70km
  • Teren 22.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 14.51km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerkiem z młodzieżą

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 3

No i po raz pierwszy w tym roku wybrałem się na wycieczkę z młodzieżą. Trasa wycieczki liczyła tylko 45 kilometrów, zastanawiałem się jednak czy to nieco nie za wiele dla kogoś kto siada na rower od święta. Okazało się jednak że kondycja młodzieży przeszła moje najśmielsze oczekiwania. A dodać trzeba, że terenu było całkiem sporo w tym kilka niesamowicie błotnistych odcinków, przy okazji rozjeżdżonych przez ciężki sprzęt do wywożenia drewna. Z tej racji dwoje uczestników nie uniknęło kąpieli. Na szczęście po wyjeździe z lasu sytuacja zdecydowanie się poprawiła, choć z drugiej strony w okolicach Mstowa zaczęły się solidne górki i tak aż do Olsztyna. Odwiedziliśmy po drodze kilka ciekawych miejsc m. in. pomnik poświęcony pomordowanym Polakom w Rudnikach. We Mstowie rundka wzdłuż Warty a na rynku przerwa na lody. W Olsztynie postanowiłem zaryzykować i z marszu odwiedzić księdza, który udostępnia mi klucze do kościoła celem pokazania młodzieży zmumifikowanych w naturalny sposób zwłok konfederata barskiego. Tym razem się udało choć ostatnio nie miałem tyle szczęścia. Niestety rozkład ciała w ostatnich kilku latach jest bardzo szybki a wiem co piszę bo "odwiedzałem" go regularnie od kilkunastu lat. Jak tak dalej pójdzie za kilka lat nie będzie co oglądać. Szkoda!



We Mstowie © Yacek


Nie ma jak wpaść w błoto © Yacek




  • DST 65.14km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 15.57km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Podjazdy 496m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do MIrowa

Niedziela, 13 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 2

Wczoraj wybrałem się na krótki spacerek (ok. 40km). Dzisiaj pojechałem trochę dalej i przede wszystkim terenem. Miejscami mokro i bywało, że moje półslicki czasami nie chciały jechać. Najpierw tradycyjnie lasem. Już w Zaborzu zrobiłem sobie przerwę na małe co nieco. W okolicach Ostrężnika uznałem, że dość już jazdy asfaltem do pustelni w Czatachowej. Trzeba poszukać innej dróżki. Szukałem i znalazłem ... kilometrowy podjazd. Ale warto było! Trafiłem w bardzo atrakcyjne miejsce. Obok można było przysiąść na gałęzi i trochę pokontemplować przyrodę. Tym bardziej że pogoda dopisywała. Rozglądałem się też za przebiśniegami ale nigdzie ich nie zauważyłem. Jadąc dalej natknąłem się na ciekawą drogę krzyżową. Wielokrotnie przejeżdżałem w jej pobliżu ale dopiero dzisiaj dane mi było ją dostrzec. Potem jeszcze w miejsce gdzie często jeździłem fajną dróżką przez las (taki skrót do Łutowca). Ścieżka niestety została utwardzona i teraz nawet samochodami się tam pchają. Jeszcze tylko brakuje asfaltu. W Łutowcu jak zwykle - mało ludzi i fantastyczna atmosfera. Przy zamku w Mirowie miłe, choć krótkie spotkanie z grupą częstochowskich bikerów. Trochę pogadaliśmy i w drogę do Żarek. Nie przypuszczałem że będzie na niej tyle piachu. Bo że latem jest go dużo to normalne ale teraz. No cóż! Czasami musiałem zsiąść i prowadzić. Ale jak siadłem ponownie to dojechałem do samego domu.



Ale fajna skałka © Yacek


A tu z kolei drzewo tak fajnie wrosło w skałkę, że mamy świetne krzesło © Yacek


Tu natomiast spierniczyli świetną dróżkę,żeby zrobić jakiś szlak. Teraz nawet samochodami tam jeżdżą © Yacek


To taka jurajska panoramka © Yacek




  • DST 35.58km
  • Teren 34.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 198m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicznych lasach

Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 05.03.2011 | Komentarze 6

Nie ma to jak krótki wypad dla odreagowania stresu. Bo denerwowałem się ostatnio całkiem mocno a wiadomo że na zdrowie stres korzystnie nie wpływa. Zastanawiacie się pewnie co mnie tak zestresowało? Powodem był konkurs córki. Na szczęście ten problem już mam z głowy. Jadę przez las. Ścieżki zamarznięte, tu i ówdzie trochę śniegu i zalodzone fragmenty, jedzie się jednak bardzo przyjemnie. Tym bardziej że z wiatrem. A ten dzisiaj dawał popalić. Kręcąc się tak trochę postanawiam zajrzeć do Olsztyna. Po drodze w Kusiętach wyprzedza mnie rowerzysta. Ja zawracam i szukam jakiegoś zjazdu do lasu. Nie lubię jeździć krajówkami. Potem już przeważnie równolegle do DK dojeżdżam do Olsztyna. Jadąc lasem zerkam na ruiny zamku. Z tej perspektywy jeszcze ich nie oglądałem. Zdjęcie nie jest super - robione pod słońce. Przejechałem rynek i skierowałem się do mekki rowerzystów (baru u kota). Nikogo tam nie było pojechałem więc w Sokole Góry. Sporo ludzi spacerowało, zresztą pogoda sprzyjała. Pojeździłem trochę rozjeżdżonymi ścieżkami, gdzieniegdzie poprzenosiłem rower, popatrzyłem po raz kolejny na piękne, wapienne skałki. Zacząłem też pomału kierować się w stronę domu. Dzisiaj przecież bieg na 30 kilometrów.



Zamek w Olsztynie © Yacek


Tu nielegalnie pozyskuje się piasek © Yacek




  • DST 39.74km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chyba mam już dość

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 4

Coś mi się nie chce ostatnio jeździć.Tak się od pewnego czasu zastanawiam dlaczego muszę się zmuszać do wyjścia na rower.Co prawda kiedyś też tak miałem ale z reguły po kilkunastu kilometrach przechodziło i mogłem jechać choćby 200. Teraz jest inaczej. Niby dalej jazda sprawia mi przyjemność ale jakby mniejszą. A przecież wcale się nie forsuję, jeżdżę niewiele. Wyjazdy są krótkie. Może jak się ociepli będzie inaczej. Dzisiaj właśnie taki krótki wypad zaliczyłem. Myślałem pierwotnie o jeździe na zachód gdzieś w koszęcińskie lasy ostatecznie jednak wylądowałem na Jurze. Dominował oczywiście las. Fajnie było o tyle, że tam gdzie z reguły jest mnóstwo piachu ziemia była zmrożona i jechało się przyjemnie. Po drodze mijałem przysiółki o ciekawych nazwach - Rajczykowizna, Masłoniowizna czy Skrobaczowizna. Kiedyś muszę wyjaśnić ich pochodzenie. W Biskupicach wyjeżdżam na asfalt w połowie solidnej górki. Jadę oczywiście pod nią a na szczycie polną dróżką zjeżdżam w Sokole Góry. Tam na polanie krótka przerwa na "posiłek". Sporo osób spacerowało dzisiaj po Sokolich. Głównie z kijkami. Nordic Walking króluje! Rowerzystów za to ze świecą szukać. Podjeżdżam do znanego rowerzystom baru w Olsztynie a tam pustki. Więc do lasu i domu na skoki.



Trafiłem na pawie, niestety nie dały podejść zbyt blisko © Yacek


Przerwa bo przecież trzeba coś przegryźć - polana na obrzeżach Sokolich Gór © Yacek




  • DST 53.70km
  • Teren 28.00km
  • Czas 03:34
  • VAVG 15.06km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Podjazdy 374m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze

Poniedziałek, 7 lutego 2011 · dodano: 07.02.2011 | Komentarze 3

Już wczoraj miałem ochotę przejechać się kawałek. Niestety pogodę mieliśmy kiepską i zostałem w domu. Jednak dzisiaj po pracy za bardzo mnie nosiło więc chociaż było trochę późnawo wyciągnąłem bika i ruszyłem w trasę. Ponieważ preferuję jazdę terenową wjeżdżam do lasu. Warunki super. Jadę w kierunku Choronia i dopiero tam wyjeżdżam na asfalt. Po kilometrze znowu do lasu. W Zaborzu zerkam na zalew. Źródełka biją dalej i to bardzo obficie, zanosi się więc na to, że zalew przetrwa trochę dłużej. W Suliszowicach pojawiły się nowe tablice informacyjne o historii strażnicy, wybudowano też nową świetlicę wiejską. Jest jeszcze ciekawa studnia gromadzka (niestety nie zagospodarowana odpowiednio). W Ostrężniku natknąłem się na bijące "źródła zdarzeń". Te biją jeszcze rzadziej niż w Zaborzu a legenda powiada, że zapowiada to ważne wydarzenia. Zobaczymy jak będzie. Wypływ jest silny a ścieżka, którą z reguły się jeździ zamieniła się w koryto. Po około 100 metrach potoczek zanika. W Złotym Potoku chciałem zahaczyć o kościół. Jest w nim pochowana 4letnia ukochana córeczka Zygmunta Krasińskiego Elżbietka. Podjeżdżam a tam pogrzeb. Cóż było robić - jadę dalej do Pałacu Raczyńskich. Żal patrzeć - sypie się coraz bardziej. Za to Dworek Krasińskich elegancko wyremontowany. Cóż za kontrast - gmina może coś zrobić ale starostwo częstochowskie już nie. Potem Aleją Klonową do Pabianic. Wywozili drewno z lasu i aleja jest w stanie katastrofalnym. Nie dało się jechać więcej niż 10km/h. Koleiny i od groma błota na większości drogi. Zresztą błota było dzisiaj całkiem sporo. W terenie jeździć się oczywiście da choć wymaga to dużo siły. Ścieżki są jeszcze miejscami oblodzone, gdzieniegdzie olbrzymie kałuże ale pomału da się je pokonać. Zachęcam, zawsze to las!



Leśny strumyk © Yacek


Studnia gromadzka w Suliszowicach (kiedyś Zastudnie) © Yacek


Źródła zdarzeń w Ostrężniku © Yacek


Dróżka zamieniona w strumyk - Ostrężnik © Yacek




  • DST 70.44km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.78km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 399m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzeba było w końcu gdzieś pojechać

Poniedziałek, 17 stycznia 2011 · dodano: 17.01.2011 | Komentarze 6

Grudzień to tylko narty biegowe. Pogoda była rewelacyjna więc należało korzystać. Teraz odwilż, ciepło więc narty poszły w odstawkę a trzeba było przeprosić się z rowerem. Z domu prosto do lasu. Rano ziemia była lekko zmrożona więc warunki idealne. Jazda marzenie. Z czasem robiło się coraz cieplej, słońce przygrzewało. To z kolei nie wpływało najlepiej na stan ścieżek. Nie ma co jednak narzekać. W terenie można spokojnie jeździć choć są oczywiście miejsca bardzo błotniste bądź zalodzone. Tu wiele zależy od przebiegu ścieżki. Z Poraja nad zalew (zamarznięty i zamglony ale ma to jakiś urok). Otacza go taka aura tajemniczości. Znad zalewu przez Gęzyn i Rosochacz do Koziegłów. Potem do Koziegłówek. W Rzeniszowie bardzo mocno zalodzona szutrówka. Pomału dałem radę przejechać. Dookoła ponownie do Koziegłówek a potem przez trasę DK-1 do Wojsławic. W kierunku Gniazdowa jakieś roboty drogowe. Droga zamknięta, wyznaczono objazd. Myślę pewnie dla samochodów, rowerem zapewne dam radę. Dałem tyle że jakieś 50 metrów brodziłem po kostki w błocie. Dziwnie potem ludzie patrzyli na mnie w mijanych miejscowościach (przynajmniej dopóki błoto nie odpadło). Z Gniazdowa prosto do wsi Mzyki, następnie przez Czarny Las i Niegolewkę do Rudnika Wielkiego. W Niegolewce zaatakował mnie piękny owczarek. Nie czułem się zbyt pewnie bo las dookoła, brama otwarta, ogrodzenie częściowo rozebrane a właściciela ani widu, ani słychu. Na szczęście piesek po dłuższej chwili odpuścił. Końcówka to już dojazd do punktu startu.
Pierwszy raz w tym roku siadłem na rower. Przerwa trwała około 1,5 miesiąca. Nie odczułem jej jakoś specjalnie a trzeba dodać, że w międzyczasie chorowałem i obawiałem się trochę tego wyjazdu. Na szczęście wypad przebiegł bezproblemowo i pod względem kondycyjnym, i zdrowotnym, i wreszcie sprzętowym.




Leśny staw w porannej mgle © Yacek


Zamglony i skuty lodem zalew w Poraju © Yacek




  • DST 57.90km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Potok przez Żarki

Sobota, 27 listopada 2010 · dodano: 27.11.2010 | Komentarze 0

Bardzo lubię jeździć po lesie kiedy pojawia się pierwszy śnieg. Dlatego gdy koło dziesiątej zaczęło prószyć nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności. Siadłem więc i ruszyłem w trasę. Od razu do lasu i do Poraja. Potem do Żarek Letniska. Po drodze całkiem spore kałuże. Oczywiście lekko zamarznięte i przejazd po nich mógłby się skończyć kąpielą. Dlatego obchodzę je bokiem. Z Letniska jadę do Żarek. Jakiś czas tamtymi dróżkami nie jechałem. A jedzie się bardzo przyjemnie. Piach, którego w normalnych warunkach jest tam sporo teraz został zmrożony. Gdyby tylko nie koleiny powstałe przy wywózce drewna z lasu. Ale nie można mieć wszystkiego. Po wyjeździe na asfalt robi się niebezpiecznie bo trochę śniegu już napadało i zrobiło się lodowisko. Po krótkiej wizycie w Sanktuarium Żareckim przez las kieruję się do Czatachowej. Przejeżdżam tu obok pustelni po czym w dół. A na drodze lodowisko (miejscami). Wcale nie dało się jechać szybko. Potem źródełka w Ostrężniku - puściutko. O jak pięknie wyglądały w objęciach zimy. W Sokolich Górach też pustki choć pięknie. W drodze do domu spotykam wreszcie dwóch rowerzystów. A więc ktoś jeszcze jeździ!



Żródła Elżbiety - Ostrężnik © Yacek


U źródeł Zygmunta - Ostrężnik © Yacek


Sanktuarium w Żarkach © Yacek




  • DST 43.71km
  • Teren 34.00km
  • Czas 02:49
  • VAVG 15.52km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Podjazdy 315m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

W terenie

Sobota, 6 listopada 2010 · dodano: 06.11.2010 | Komentarze 2

Dzisiaj, mimo że bardzo wietrznie, było też całkiem ciepło co znaczącym stopniu wpłynęło na decyzję o krótkiej wycieczce. Postanowiłem przede wszystkim pojeździć po lasach bo tam wiatru właściwie się nie czuło. Wyjechałem więc standardowo szlakiem rowerowym, który biegnie obok mojego domu w kierunku Olsztyna. Po dojeździe do nasypu kolejki wąskotorowej rozebranej na początku lat 90tych pojechałem wzdłuż niego na północ. Dalej kolejnym szlakiem (niebieskim) w okolice miejscowości Słowik i DK 46. Stamtąd drogą rolkową do Odrzykonia. Przy drodze do Skrajnicy znajduje się grób rozstrzelanych za ukrywanie partyzantów rodzin Stolarczyków i Cabanów. Kawałem dalej skręciłem z asfaltu ponownie w teren po to aby do wspomnianej już Skrajnicy dostać się przez Ostrówek (to taka górka). Ze szczytu widok na "morze" lasu dookoła z wystającymi gdzieniegdzie porośniętymi hałdami - pozostałościami po kopalniach rud żelaza. Potem jeszcze kawałek lasem do Olsztyna. Tu krótka przerwa. Następnie w kierunku Kusiąt. Przy drodze pomnik a w głębi lasu cmentarz ponad 2 tysięcy zamordowanych przez Niemców, Polaków i Rosjan. Dalej rzut oka na Góry Towarne i na skróty do asfaltu. Tam w stronę niewielkiego oczka wodnego i na przełaj przez łąki do lasu. Potem już rezerwat Zielona Góra. Tuż przy szlaku na szczycie znajduje się spory otwór wejściowy do jaskini. Jej korytarze mają około 70 metrów długości. Główną atrakcja tej jaskini jest duża ilość kolumn naciekowych o niespotykanych gdzie indziej na Jurze rozmiarach. Zwiedzając ją można odnieść wrażenie jakbyśmy wędrowali po gęstym, kamiennym lesie. Z samego szczytu wzniesienia rozciąga się fantastyczny widok. Potem jeszcze ciągle lasem do Kręciwilka. Niedaleko stacji kolejowej w Korwinowie, Warta, która na tamtym odcinku silnie meandruje zniszczyła w czasie powodzi kładkę skracając sobie jednocześnie drogę. Pewnie powstanie tam z czasem kolejne starorzecze, których w okolicy jest już całkiem sporo.

O tzw. "Podczęstochowskich Palmirach" można poczytać pod poniższym linkiem
http://www.gazetacz.com.pl/artykul.php?id=3879&idm=292



Z punktu widokowego na Zielonej Górze (z jednego z wcześniejszych wyjazdów) © Yacek


Jeden z kilku przepustów na trasie dawnej kolejki © Yacek


Grób zamordowanych za ukrywanie partyzantów © Yacek


Na szlaku © Yacek


I jeszcze raz na szlaku © Yacek


Otwór wejściowy do Jaskini w Zielonej Górze © Yacek




  • DST 43.04km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 14.59km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Podjazdy 283m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze

Wtorek, 2 listopada 2010 · dodano: 02.11.2010 | Komentarze 1

Korzystając z pewnie jednego z ostatnich tak pięknych dni w tym roku (obym się mylił) wyskoczyłem na krótką przejażdżkę. Z założenia miał to być wypad terenowy i taki właśnie był. Sporo leśnych dróżek, trochę bezdroży w okolicach Zaborza, przedzieranie się przez las, przenoszenie roweru między połamanymi drzewami (pamiątka po tegorocznym oblodzeniu). Ale może zacznę od początku. Ponieważ las mam za płotem to właśnie nim pojechałem do Dębowca. Kojarzy się on miejscowym przede wszystkim z kopalnią rud żelaza, i słusznie. Sama miejscowość jest jednak oddalona od kopalni o mniej więcej 3 kilometry. Kopalnia jest od trzydziestu lat nieczynna. Wieś Dębowiec stała się we wrześniu 1939 roku widownią starcia wojsk polskich i niemieckich. W czasie wycofywania się mającej bronić Częstochowy 7 DP za Pilicę doszło na polach w okolicy Dębowca do krwawych walk. Idący w osłonie prawego skrzydła 2 batalion 74 Górnośląskiego PP pod dowództwem mjra Kazimierza Rybickiego wkroczył nad ranem 3 września do Dębowca. W tym czasie na wzgórzu koło kościoła byli już okopani Niemcy, którzy rozpoczęli ogień z broni maszynowej. Ginie 39 żołnierzy polskich i 2 osoby cywilne. Po stronie niemieckiej straty wynoszą 108 żołnierzy. Polacy pochowani zostają dopiero po 6 dniach, gdy grozi już wybuch epidemii. W 1958 roku ówczesne władze przeprowadzają ekshumację poległych a mogiłę nakazują rozplantować. Szczątki poległych żołnierzy, jak twierdzono, zostały przewiezione do wspólnej mogiły w Gliwicach lecz ślad po nich zaginął. Mieszkańcy Dębowca usypali więc drugą mogiłę, postawili krzyż i ogrodzili teren. Obecnie są tam nowe tablice. W okolicy Dębowca i Choronia jest też wiele niewielkich kamieniołomów, które należały do majątku dworskiego w Choroniu i były eksploatowane do lat 50tych XX wieku. Funkcjonował też wapiennik, w którym wypalano wapno. Potem dotarłem do źródeł w Zaborzu. Te biją okresowo, raz na kilka a nawet kilkanaście lat. Tym razem biją bardzo mocno, wypływ może więc być długotrwały. Jadąc dalej w kierunku Suliszowic pojechałem w miejsce, które w soboty czy niedziele jest dość tłoczne, dzisiaj jednak liczyłem na to, że będzie pusto. Nie zawiodłem się. Miejsce jest urocze. Piękne wapienne skałki, rozległe widoki i jaskinia - studnia, na dodatek wcale nie zabezpieczona. Posiedziałem a potem w drogę do domu. Najpierw trochę leśną ścieżką a potem już przez las na azymut. Wreszcie totalnymi wertepami do Wysokiej Lelowskiej, skąd opłotkami Żarek Letniska do Poraja. Stąd do domu już tylko krok. Oczywiście znowu przez las. Aż się wracać nie chciało tak piękny był ten dzisiejszy dzień.



Mogiła żołnierzy 7 DP w Dębowcu © Yacek


Stary wapiennik w Choroniu © Yacek


Studnia w okolicach Zaborza © Yacek


Studnia z góry © Yacek


Z widokiem w stronę Suliszowic © Yacek


Widok ze skałki © Yacek


I jeszcze jeden widok ze skałki © Yacek




  • DST 49.37km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:47
  • VAVG 17.74km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 277m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po jabłka

Niedziela, 17 października 2010 · dodano: 17.10.2010 | Komentarze 2

Po jabłka. Jest takie miejsce, w które warto pojechać jesienią. Dlaczego? Bo są tam dojrzewające jabłka i właśnie po nie dzisiaj wyruszyłem. Zapakowałem do plecaka ile wlazło, dodatkowo do kieszeni wcisnąłem trochę śliwek i hajda w drogę powrotną. Najpierw jednak przez piękny las, wśród przepięknie przebarwionych buków. To są właśnie uroki jesieni. Kręciłem sobie pomalutku rozglądając się dokoła. Zdecydowanie najpiękniejsze są teraz dęby i buki. Po wyjeździe na asfalt spotkałem w Olsztynie outsidera. Tym razem z rodziną. Potem ruszyłem w kierunku Kusiąt. Po drodze do Małus, mała, nieplanowana rundka. Wreszcie sady. Powłóczyłem się trochę po terenie bo miejsce ma swoisty urok i wertepami wyjechałem w Gąszczyku. O mało nie przejechałem też pieska i, przy okazji, panią, która rzuciła się go ratować. Na szczęście zdążyłem wyhamować choć kilka "miłych" słów byłem zmuszony wysłuchać. Dalej już bezproblemowo lasami dotarłem do Słowika a stamtąd do domu.



Pyszne jabłuszka © Yacek


Dęby © Yacek


A to buki © Yacek


Sokole Góry © Yacek