Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ślady GPS

Dystans całkowity:29916.28 km (w terenie 8126.00 km; 27.16%)
Czas w ruchu:1667:52
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:139197 m
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:109.99 km i 6h 09m
Więcej statystyk
  • DST 33.26km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 17.82km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 137m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z młodzieżą

Wtorek, 12 kwietnia 2011 · dodano: 12.04.2011 | Komentarze 2

Po raz drugi w tym roku wybrałem się z grupą młodych rowerzystów na wycieczkę po okolicy. Dzisiaj w większości asfaltem ale na szczęście były to drogi boczne, na których ruch był niewielki i jechało się przyjemnie. Od rana świeciło słońce i choć zapowiadali deszcz doświadczyliśmy go dopiero na samym końcu naszej eskapady (na szczęście w niewielkiej ilości). Trasa krótka a odwiedziliśmy m. in. kilka miejsc pamięci narodowej, zaliczyliśmy jeden solidny podjazd, zjedliśmy lody i do domu.



Miejsce mordu na 7 mieszkańcach Kamienicy Polskiej z 7.09.1939 roku © Yacek


Mogiła żołnierzy 7 DP w Dębowcu © Yacek




  • DST 53.70km
  • Teren 22.00km
  • Czas 03:42
  • VAVG 14.51km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Podjazdy 235m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerkiem z młodzieżą

Sobota, 2 kwietnia 2011 · dodano: 02.04.2011 | Komentarze 3

No i po raz pierwszy w tym roku wybrałem się na wycieczkę z młodzieżą. Trasa wycieczki liczyła tylko 45 kilometrów, zastanawiałem się jednak czy to nieco nie za wiele dla kogoś kto siada na rower od święta. Okazało się jednak że kondycja młodzieży przeszła moje najśmielsze oczekiwania. A dodać trzeba, że terenu było całkiem sporo w tym kilka niesamowicie błotnistych odcinków, przy okazji rozjeżdżonych przez ciężki sprzęt do wywożenia drewna. Z tej racji dwoje uczestników nie uniknęło kąpieli. Na szczęście po wyjeździe z lasu sytuacja zdecydowanie się poprawiła, choć z drugiej strony w okolicach Mstowa zaczęły się solidne górki i tak aż do Olsztyna. Odwiedziliśmy po drodze kilka ciekawych miejsc m. in. pomnik poświęcony pomordowanym Polakom w Rudnikach. We Mstowie rundka wzdłuż Warty a na rynku przerwa na lody. W Olsztynie postanowiłem zaryzykować i z marszu odwiedzić księdza, który udostępnia mi klucze do kościoła celem pokazania młodzieży zmumifikowanych w naturalny sposób zwłok konfederata barskiego. Tym razem się udało choć ostatnio nie miałem tyle szczęścia. Niestety rozkład ciała w ostatnich kilku latach jest bardzo szybki a wiem co piszę bo "odwiedzałem" go regularnie od kilkunastu lat. Jak tak dalej pójdzie za kilka lat nie będzie co oglądać. Szkoda!



We Mstowie © Yacek


Nie ma jak wpaść w błoto © Yacek




  • DST 133.85km
  • Teren 55.00km
  • Czas 06:50
  • VAVG 19.59km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 595m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koszęcin

Niedziela, 27 marca 2011 · dodano: 27.03.2011 | Komentarze 4

Wczoraj zrobiłem serwis amorka, dzisiaj więc należało sprawdzić jak działa. Myślałem o wyjeździe na Jurę żeby podziwiać kwitnące przebiśniegi, po namyśle jednak ruszyłem w kierunku Koszęcina. Tam w parku pałacowym będą na pewno kwitły. Zresztą jeżdżę tam co roku więc trzeba podtrzymywać tradycję. Ruszam do lasu. Od razu wertepy. W Osinach kawałek asfaltem a potem szutrówką do Jastrząba. Na otwartej przestrzeni nieźle dmuchało szybko więc uciekam do lasu. Przez Siedlec Mały i Duży kieruję się do Czarnego Lasu po drodze pokonując dawną granicę zaborów. Kawałek dalej kilka rozrzuconych w pewnej od siebie odległości leśnych stawów a w nich mnóstwo wystających z wody łebków. Zaczęły się żabie gody. Szybko przejeżdżam przez Lubszę i Psary. Do Strzebinia docieram częściowo polnymi dróżkami, niektóre w bardzo kiepskim stanie. Potem znowu w bok przez Bagno (kiedyś oddzielna wieś, teraz część Strzebinia). Odkąd pamiętam była tam szeroka, piaszczysta droga. Tym razem niespodzianka, położyli asfalt (szkoda).
W Koszęcinie jest super ścieżka edukacyjna. Zawsze kiedy tam jestem jakąś jej część staram się przejechać. Tak było i tym razem. Z reguły jest na niej sporo ludzi, tym razem było pusto. Cała ścieżka tylko dla mnie. W parku pałacowym znalazłem oczywiście masę przebiśniegów (jak zwykle o tej porze). Potem fajną szutrówką przez piękny las do uroczyska Potempowe, Piłki i do baru "U Celiny" - bardzo klimatyczne miejsca. Przez Kokotek świetną ścieżką rowerową do Lublińca, częściowo wertepami do Kochcic. Park i pałac rewelacja. Mnóstwo ludzi spacerowało. A jak zakwitną magnolie to dopiero będzie coś. W Pawełkach tylko chwila na wizytę w sklepie i drobne zakupy i przez Brzozę (rezerwat rododendronów), Braszczok, Łebki, Jezioro do Blachowni. Teraz jeszcze tylko 20 km i dom. Kapitalna wycieczka w moje ulubione tereny. W terenie po wczorajszych opadach śniegu sporo błota no ale przecież nie można cały czas asfaltem.




Pomnik przyrody © Yacek


Ta sama sosna w całości © Yacek


Droga prosto do stawu © Yacek


Poeta - kowal © Yacek


Uroczysko Potempowe © Yacek


Rzeka Leśnica © Yacek


Przebiśniegi a w tle siedziba zespołu "Śląsk" © Yacek


Bunkier k/Lublińca © Yacek




  • DST 65.14km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:11
  • VAVG 15.57km/h
  • VMAX 51.50km/h
  • Podjazdy 496m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do MIrowa

Niedziela, 13 marca 2011 · dodano: 13.03.2011 | Komentarze 2

Wczoraj wybrałem się na krótki spacerek (ok. 40km). Dzisiaj pojechałem trochę dalej i przede wszystkim terenem. Miejscami mokro i bywało, że moje półslicki czasami nie chciały jechać. Najpierw tradycyjnie lasem. Już w Zaborzu zrobiłem sobie przerwę na małe co nieco. W okolicach Ostrężnika uznałem, że dość już jazdy asfaltem do pustelni w Czatachowej. Trzeba poszukać innej dróżki. Szukałem i znalazłem ... kilometrowy podjazd. Ale warto było! Trafiłem w bardzo atrakcyjne miejsce. Obok można było przysiąść na gałęzi i trochę pokontemplować przyrodę. Tym bardziej że pogoda dopisywała. Rozglądałem się też za przebiśniegami ale nigdzie ich nie zauważyłem. Jadąc dalej natknąłem się na ciekawą drogę krzyżową. Wielokrotnie przejeżdżałem w jej pobliżu ale dopiero dzisiaj dane mi było ją dostrzec. Potem jeszcze w miejsce gdzie często jeździłem fajną dróżką przez las (taki skrót do Łutowca). Ścieżka niestety została utwardzona i teraz nawet samochodami się tam pchają. Jeszcze tylko brakuje asfaltu. W Łutowcu jak zwykle - mało ludzi i fantastyczna atmosfera. Przy zamku w Mirowie miłe, choć krótkie spotkanie z grupą częstochowskich bikerów. Trochę pogadaliśmy i w drogę do Żarek. Nie przypuszczałem że będzie na niej tyle piachu. Bo że latem jest go dużo to normalne ale teraz. No cóż! Czasami musiałem zsiąść i prowadzić. Ale jak siadłem ponownie to dojechałem do samego domu.



Ale fajna skałka © Yacek


A tu z kolei drzewo tak fajnie wrosło w skałkę, że mamy świetne krzesło © Yacek


Tu natomiast spierniczyli świetną dróżkę,żeby zrobić jakiś szlak. Teraz nawet samochodami tam jeżdżą © Yacek


To taka jurajska panoramka © Yacek




  • DST 35.58km
  • Teren 34.00km
  • Czas 02:13
  • VAVG 16.05km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 198m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicznych lasach

Sobota, 5 marca 2011 · dodano: 05.03.2011 | Komentarze 6

Nie ma to jak krótki wypad dla odreagowania stresu. Bo denerwowałem się ostatnio całkiem mocno a wiadomo że na zdrowie stres korzystnie nie wpływa. Zastanawiacie się pewnie co mnie tak zestresowało? Powodem był konkurs córki. Na szczęście ten problem już mam z głowy. Jadę przez las. Ścieżki zamarznięte, tu i ówdzie trochę śniegu i zalodzone fragmenty, jedzie się jednak bardzo przyjemnie. Tym bardziej że z wiatrem. A ten dzisiaj dawał popalić. Kręcąc się tak trochę postanawiam zajrzeć do Olsztyna. Po drodze w Kusiętach wyprzedza mnie rowerzysta. Ja zawracam i szukam jakiegoś zjazdu do lasu. Nie lubię jeździć krajówkami. Potem już przeważnie równolegle do DK dojeżdżam do Olsztyna. Jadąc lasem zerkam na ruiny zamku. Z tej perspektywy jeszcze ich nie oglądałem. Zdjęcie nie jest super - robione pod słońce. Przejechałem rynek i skierowałem się do mekki rowerzystów (baru u kota). Nikogo tam nie było pojechałem więc w Sokole Góry. Sporo ludzi spacerowało, zresztą pogoda sprzyjała. Pojeździłem trochę rozjeżdżonymi ścieżkami, gdzieniegdzie poprzenosiłem rower, popatrzyłem po raz kolejny na piękne, wapienne skałki. Zacząłem też pomału kierować się w stronę domu. Dzisiaj przecież bieg na 30 kilometrów.



Zamek w Olsztynie © Yacek


Tu nielegalnie pozyskuje się piasek © Yacek




  • DST 39.74km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:34
  • VAVG 15.48km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Podjazdy 243m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chyba mam już dość

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 4

Coś mi się nie chce ostatnio jeździć.Tak się od pewnego czasu zastanawiam dlaczego muszę się zmuszać do wyjścia na rower.Co prawda kiedyś też tak miałem ale z reguły po kilkunastu kilometrach przechodziło i mogłem jechać choćby 200. Teraz jest inaczej. Niby dalej jazda sprawia mi przyjemność ale jakby mniejszą. A przecież wcale się nie forsuję, jeżdżę niewiele. Wyjazdy są krótkie. Może jak się ociepli będzie inaczej. Dzisiaj właśnie taki krótki wypad zaliczyłem. Myślałem pierwotnie o jeździe na zachód gdzieś w koszęcińskie lasy ostatecznie jednak wylądowałem na Jurze. Dominował oczywiście las. Fajnie było o tyle, że tam gdzie z reguły jest mnóstwo piachu ziemia była zmrożona i jechało się przyjemnie. Po drodze mijałem przysiółki o ciekawych nazwach - Rajczykowizna, Masłoniowizna czy Skrobaczowizna. Kiedyś muszę wyjaśnić ich pochodzenie. W Biskupicach wyjeżdżam na asfalt w połowie solidnej górki. Jadę oczywiście pod nią a na szczycie polną dróżką zjeżdżam w Sokole Góry. Tam na polanie krótka przerwa na "posiłek". Sporo osób spacerowało dzisiaj po Sokolich. Głównie z kijkami. Nordic Walking króluje! Rowerzystów za to ze świecą szukać. Podjeżdżam do znanego rowerzystom baru w Olsztynie a tam pustki. Więc do lasu i domu na skoki.



Trafiłem na pawie, niestety nie dały podejść zbyt blisko © Yacek


Przerwa bo przecież trzeba coś przegryźć - polana na obrzeżach Sokolich Gór © Yacek




  • DST 53.70km
  • Teren 28.00km
  • Czas 03:34
  • VAVG 15.06km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Podjazdy 374m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po Jurze

Poniedziałek, 7 lutego 2011 · dodano: 07.02.2011 | Komentarze 3

Już wczoraj miałem ochotę przejechać się kawałek. Niestety pogodę mieliśmy kiepską i zostałem w domu. Jednak dzisiaj po pracy za bardzo mnie nosiło więc chociaż było trochę późnawo wyciągnąłem bika i ruszyłem w trasę. Ponieważ preferuję jazdę terenową wjeżdżam do lasu. Warunki super. Jadę w kierunku Choronia i dopiero tam wyjeżdżam na asfalt. Po kilometrze znowu do lasu. W Zaborzu zerkam na zalew. Źródełka biją dalej i to bardzo obficie, zanosi się więc na to, że zalew przetrwa trochę dłużej. W Suliszowicach pojawiły się nowe tablice informacyjne o historii strażnicy, wybudowano też nową świetlicę wiejską. Jest jeszcze ciekawa studnia gromadzka (niestety nie zagospodarowana odpowiednio). W Ostrężniku natknąłem się na bijące "źródła zdarzeń". Te biją jeszcze rzadziej niż w Zaborzu a legenda powiada, że zapowiada to ważne wydarzenia. Zobaczymy jak będzie. Wypływ jest silny a ścieżka, którą z reguły się jeździ zamieniła się w koryto. Po około 100 metrach potoczek zanika. W Złotym Potoku chciałem zahaczyć o kościół. Jest w nim pochowana 4letnia ukochana córeczka Zygmunta Krasińskiego Elżbietka. Podjeżdżam a tam pogrzeb. Cóż było robić - jadę dalej do Pałacu Raczyńskich. Żal patrzeć - sypie się coraz bardziej. Za to Dworek Krasińskich elegancko wyremontowany. Cóż za kontrast - gmina może coś zrobić ale starostwo częstochowskie już nie. Potem Aleją Klonową do Pabianic. Wywozili drewno z lasu i aleja jest w stanie katastrofalnym. Nie dało się jechać więcej niż 10km/h. Koleiny i od groma błota na większości drogi. Zresztą błota było dzisiaj całkiem sporo. W terenie jeździć się oczywiście da choć wymaga to dużo siły. Ścieżki są jeszcze miejscami oblodzone, gdzieniegdzie olbrzymie kałuże ale pomału da się je pokonać. Zachęcam, zawsze to las!



Leśny strumyk © Yacek


Studnia gromadzka w Suliszowicach (kiedyś Zastudnie) © Yacek


Źródła zdarzeń w Ostrężniku © Yacek


Dróżka zamieniona w strumyk - Ostrężnik © Yacek




  • DST 70.44km
  • Teren 15.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 18.78km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • Podjazdy 399m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trzeba było w końcu gdzieś pojechać

Poniedziałek, 17 stycznia 2011 · dodano: 17.01.2011 | Komentarze 6

Grudzień to tylko narty biegowe. Pogoda była rewelacyjna więc należało korzystać. Teraz odwilż, ciepło więc narty poszły w odstawkę a trzeba było przeprosić się z rowerem. Z domu prosto do lasu. Rano ziemia była lekko zmrożona więc warunki idealne. Jazda marzenie. Z czasem robiło się coraz cieplej, słońce przygrzewało. To z kolei nie wpływało najlepiej na stan ścieżek. Nie ma co jednak narzekać. W terenie można spokojnie jeździć choć są oczywiście miejsca bardzo błotniste bądź zalodzone. Tu wiele zależy od przebiegu ścieżki. Z Poraja nad zalew (zamarznięty i zamglony ale ma to jakiś urok). Otacza go taka aura tajemniczości. Znad zalewu przez Gęzyn i Rosochacz do Koziegłów. Potem do Koziegłówek. W Rzeniszowie bardzo mocno zalodzona szutrówka. Pomału dałem radę przejechać. Dookoła ponownie do Koziegłówek a potem przez trasę DK-1 do Wojsławic. W kierunku Gniazdowa jakieś roboty drogowe. Droga zamknięta, wyznaczono objazd. Myślę pewnie dla samochodów, rowerem zapewne dam radę. Dałem tyle że jakieś 50 metrów brodziłem po kostki w błocie. Dziwnie potem ludzie patrzyli na mnie w mijanych miejscowościach (przynajmniej dopóki błoto nie odpadło). Z Gniazdowa prosto do wsi Mzyki, następnie przez Czarny Las i Niegolewkę do Rudnika Wielkiego. W Niegolewce zaatakował mnie piękny owczarek. Nie czułem się zbyt pewnie bo las dookoła, brama otwarta, ogrodzenie częściowo rozebrane a właściciela ani widu, ani słychu. Na szczęście piesek po dłuższej chwili odpuścił. Końcówka to już dojazd do punktu startu.
Pierwszy raz w tym roku siadłem na rower. Przerwa trwała około 1,5 miesiąca. Nie odczułem jej jakoś specjalnie a trzeba dodać, że w międzyczasie chorowałem i obawiałem się trochę tego wyjazdu. Na szczęście wypad przebiegł bezproblemowo i pod względem kondycyjnym, i zdrowotnym, i wreszcie sprzętowym.




Leśny staw w porannej mgle © Yacek


Zamglony i skuty lodem zalew w Poraju © Yacek




  • DST 57.90km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:23
  • VAVG 17.11km/h
  • VMAX 30.80km/h
  • Podjazdy 298m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Złoty Potok przez Żarki

Sobota, 27 listopada 2010 · dodano: 27.11.2010 | Komentarze 0

Bardzo lubię jeździć po lesie kiedy pojawia się pierwszy śnieg. Dlatego gdy koło dziesiątej zaczęło prószyć nie mogłem odmówić sobie tej przyjemności. Siadłem więc i ruszyłem w trasę. Od razu do lasu i do Poraja. Potem do Żarek Letniska. Po drodze całkiem spore kałuże. Oczywiście lekko zamarznięte i przejazd po nich mógłby się skończyć kąpielą. Dlatego obchodzę je bokiem. Z Letniska jadę do Żarek. Jakiś czas tamtymi dróżkami nie jechałem. A jedzie się bardzo przyjemnie. Piach, którego w normalnych warunkach jest tam sporo teraz został zmrożony. Gdyby tylko nie koleiny powstałe przy wywózce drewna z lasu. Ale nie można mieć wszystkiego. Po wyjeździe na asfalt robi się niebezpiecznie bo trochę śniegu już napadało i zrobiło się lodowisko. Po krótkiej wizycie w Sanktuarium Żareckim przez las kieruję się do Czatachowej. Przejeżdżam tu obok pustelni po czym w dół. A na drodze lodowisko (miejscami). Wcale nie dało się jechać szybko. Potem źródełka w Ostrężniku - puściutko. O jak pięknie wyglądały w objęciach zimy. W Sokolich Górach też pustki choć pięknie. W drodze do domu spotykam wreszcie dwóch rowerzystów. A więc ktoś jeszcze jeździ!



Żródła Elżbiety - Ostrężnik © Yacek


U źródeł Zygmunta - Ostrężnik © Yacek


Sanktuarium w Żarkach © Yacek




  • DST 101.76km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:56
  • VAVG 20.63km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Podjazdy 425m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rezerwat Jeleniak - Mikuliny

Niedziela, 14 listopada 2010 · dodano: 14.11.2010 | Komentarze 1

Tak sobie siedziałem wczoraj w domu i zastanawiałem się gdzie by tu się wybrać w niedzielę. Doszedłem do wniosku, że tym razem warto by odwiedzić ciekawy rezerwat w okolicach Lublińca. Miejsce jest pełne swoistego uroku a ja bardzo lubię tam jeździć, posiedzieć w samotności na rozsypujących i przeglądających się w wodzie drzewach. Wyjeżdżam około dziewiątej. Najpierw standardowo pokonuję jedynkę i jadę w stronę Młynka. Potem przez dawny poligon czyli jak dawniej mówiliśmy czołgowisko. Z Rększowic do Hutek jadę boczną szutrówką. Potem dojazd do lasu a w nim tony błota. Ścieżka straszliwie rozjeżdżona przez ciężki sprzęt. Muszę prowadzić bo jechać nie ma jak. Po pewnym czasie trochę się poprawia więc siadam i jadę. Zaraz o mało nie ląduję w olbrzymiej kałuży. W Dębowej Górze chwila przerwy. Potem znowu lasem i oczywiście po błocie do wsi Zumpy. Tu sprawdzam jakąś nieznana mi,zanikającą stopniowo ścieżkę. Wkrótce zniknęła całkowicie. Trochę kombinując wychodzę na szutrówkę do Hadry i tam właśnie jadę. Tu asfaltem jadę w stronę Cieszowej. Miejscowość ta słynie z drewnianego kościółka, równie drewnianego spichlerza (oba w dobrym stanie) i niestety rozsypującego się starego dworu, zniszczonego przez trąbę powietrzną kirkutu (obecnie odnowionego). Spotykam tam jednak coś, co bardzo mnie zafrapowało. Otóż w pewnej odległości od drogi którą jadę, widzę trzy drewniane domki. Podjeżdżam żeby zobaczyć co to takiego a tu otwiera się przede mną widok na fajny zbiornik i altankę z grillem. Miejsce fajne choć prywatne. W Wierzbiu oglądam, niestety zza płotu, ślicznie odnowiony pałacyk. Jest na czym zawiesić oko. Rusinowice mijam bez zatrzymywania się i jadę do Piłki. Kawałek dalej w kierunku Kokotka jest taki fajny bar i właśnie tam jadę coś przegryźć. Teraz już do rezerwatu. Aż się wyjeżdżać nie chciało. Tam jest rewelacyjnie (a jeszcze przy takiej pogodzie). Potem do Koszęcina. Jest tu ładny, drewniany kościół. Wstępuję też na chwilę do zespołu parkowo - pałacowego, który jest siedzibą Zespołu Pieśni i Tańca "Śląsk". Otoczenie trochę się zmieniło. Po drodze do Boronowa odbijam w prawo na Lipowiec a potem szlakiem pomników przyrody jadę do Boronowa. Tu małe zakupy i do Huciska. Po drodze na Liswarcie zrobiono mały zalewik, altankę, są ławeczki. Jest gdzie odpocząć. Potem przez Grojec do Okrąglika. Od Starczy już cały czas asfaltem do domu. Piękna wycieczka, piękne tereny, piękna pogoda. Ale żeby tak różowo nie było to dodać trzeba, że błota od cholery.



Kapliczka z XVIII wieku. Podobno właśnie pod nią ksiądz z Boronowa żegnał pielgrzymów udających się na Jasną Górę - Dębowa Góra © Yacek


Przy szutrówce z Zump do Hadry © Yacek


Wyrobisko po kopalni żwiru w Cieszowej - świetnie obecnie zagospodarowane © Yacek


To samo żwirowisko © Yacek


I jeszcze raz © Yacek


Pałac w Wierzbiu © Yacek


Rezerwat przyrody Jeleniak - Mikuliny © Yacek


Jeleniak - Mikuliny © Yacek


Jeleniak - Mikuliny © Yacek


Groblą przez rezerwat © Yacek