Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ślady GPS

Dystans całkowity:29916.28 km (w terenie 8126.00 km; 27.16%)
Czas w ruchu:1667:52
Średnia prędkość:17.85 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:139197 m
Liczba aktywności:272
Średnio na aktywność:109.99 km i 6h 09m
Więcej statystyk
  • DST 135.61km
  • Teren 38.00km
  • Czas 06:53
  • VAVG 19.70km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Podjazdy 670m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na Próg Lelowski

Niedziela, 19 czerwca 2011 · dodano: 19.06.2011 | Komentarze 4

Niedziela! Zerkam przez okno - chmury, na drodze kałuże. Jest jednak szansa na poprawę. Na razie nie pada. Siadam więc na rower i wyruszam na zbiórkę pod zamkiem w Mirowie. Przyjeżdżam pierwszy i po cichu liczę na to, że nie będę jedynym uczestnikiem. Na szczęście po chwili docierają inni. Zebrała się ekipa w liczbie 11 rowerzystów. Na początek kierujemy się w stronę zamku w Bobolicach. Nie zatrzymujemy się tam jednak i pomykamy w stronę Ogorzelnika. Tu zaczyna się przygoda. Wbijamy się w teren. Na szczycie super widoki. W Dobrogoszczycach zjeżdżamy do doliny niewielkiej rzeczki Białki. Zatrzymujemy się przy zalewie w Kostkowicach. Dalej jedziemy przez "Browarek na Piwko". Po drodze jedna z wielu atrakcji na dzisiejszej trasie - czereśnie. W okolicach Irządz robimy małą rundkę. Ponownie spotykamy przy drodze "niczyje" czereśnie. Oczywiście nie omieszkamy skorzystać. Zresztą nie my jedni. W Wygiełzowie i Turzynie oglądamy dworki szlacheckie. W Białej Wielkiej k/Lelowa wstępujemy na herbatkę do rodziny jednego z uczestników wycieczki. W Mełchowie pakujemy się na paskudnie piaszczysty, leśny odcinek do Sokolego Pola. Potem jest już lepiej. W Bystrzanowicach Dworze wraz z kolegą decydujemy się na jazdę do domu. Przez część drogi uciekamy przed potężną chmurą, która ukazała się na horyzoncie. Udawało się do Olsztyna. Kiedy skręciłem na południe z obawą zacząłem zerkać na niebo. Zaczęło padać już pod Sokolimi Górami. Na szczęście były to niewielkie opady. W okolicach leśniczówki Dębowiec padało już jednak solidnie. Ja jednak tego nie czułem. To dzięki parasolowi z liści. Co ciekawe 100 metrów dalej już nie padało. Za to tęcza była prześliczna. Co też natura potrafi wyczarować!
Wycieczka super! Dziękuję organizatorowi i uczestnikom. Fajnie było Was poznać. A wszystkich innych zapraszam na Próg Lelowski. Widoki aż po Góry Świętokrzyskie a spokój, którego na Jurze wiele już nie uświadczymy, wszechobecny.




Nad Ogorzelnikiem © Yacek


Nad zalewem w Kostkowicach © Yacek


Taka ciekawa chatka © Yacek


Niektóre fragmenty trzeba było brać z buta © Yacek


Trafiliśmy też na plantację chmielu. Ma gość potrzeby! © Yacek


W Białej Wielkiej nad Białką © Yacek


Na koniec trochę mnie zmoczyło. Za to tęcza była wspaniała! © Yacek




  • DST 73.63km
  • Teren 30.00km
  • Czas 04:46
  • VAVG 15.45km/h
  • VMAX 53.40km/h
  • Podjazdy 578m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mirów i Bobolice z córką

Niedziela, 12 czerwca 2011 · dodano: 12.06.2011 | Komentarze 6

Od jakiegoś czasu córka prosiła mnie aby wspólnie przejechać się do Mirowa i Bobolic. Dzisiaj nadszedł czas realizacji wspomnianej prośby. Siadamy więc na nasze rumaki i w drogę. Córa ciśnie ile może, tata temperuje bo przed nami jeszcze spory kawałek. A to przecież Jura a więc górki i mnóstwo piachu. Starałem się co prawda wybierać takie drogi, po których da się wygodnie jechać ale rower jakoś tak sam kierował mnie na inne. Po mniej więcej 2 godzinach jazdy docieramy do Mirowa ... na przekąskę. Rzut oka na zamek i w drogę do Bobolic. Zresztą sam nie lubię tam jeździć. Za dużo stonki. Pod zamkiem poszedłem na zieloną trawkę. Córka za to poszła zwiedzać wnętrza. Choć w przewodnikach piszą ze zwiedza się za darmo, to u nas darmocha kosztuje 10zł. Toż to jest cyrk! Dalej jedziemy nową ścieżką rowerową oznakowaną kolorem zielonym do Łutowca. To jeszcze niedawno była bardzo klimatyczna wioseczka. Teraz wiele straciła ze swego uroku choć skałki nadal są śliczne. Przed Trzebniowem jedziemy w lewo na czarny szlak rowerowy (bardzo piaszczysty). Zatrzymujemy się na chwilę przy tzw. pustelni w Czatachowej. Napisałem "tak zwanej" bo teraz jest nią tylko z nazwy a jeszcze z 15 lat temu była to najprawdziwsza pustelnia oczywiście wraz z pustelnikami. Przez Suliszowice i Zaborze wracamy do domu. Córa coraz bardziej odstaje. No ale przy takim dystansie, piachu, solidnych górkach (przewyższenie wyniosło 580m) i na dodatek wysokiej temperaturze ma do tego prawo. Mimo wszystko radziłaś sobie znakomicie. Oby tak dalej! I wygląda na to, że za tydzień będzie powtórka z rozrywki.



To się nazywa zadowolenie! © Yacek


Przed zamkiem w Bobolicach © Yacek


A tutaj już w środku © Yacek


Popatrzeć na skałki w Łutowcu © Yacek


Koniki w Czatachowej © Yacek


Skałki - Łutowiec © Yacek




  • DST 61.93km
  • Teren 15.00km
  • Czas 04:05
  • VAVG 15.17km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Podjazdy 112m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Obejrzeć kwitnące różaneczniki

Sobota, 11 czerwca 2011 · dodano: 11.06.2011 | Komentarze 4

Wyjechałem dzisiaj zobaczyć kwitnące jeszcze różaneczniki fioletowe w rezerwacie koło wsi Pawełki. Najpierw pociągiem do Lisowa a potem już rowerem niedługie kółeczko do Kochanowic. Towarzyszyła mi tym razem koleżanka z pracy. Był to dla niej pierwszy, dłuższy wypad rowerem w te tereny. Spisała się świetnie, choć co będzie jutro nie wiem. Jechaliśmy sobie wolno zatrzymując się w ciekawszych miejscach. Najpierw w Łebkach w miejscu gdzie objawiła się Matka Boska, później przy rezerwacie różaneczników. Już w części przekwitły ale i tak kolorowa jeszcze część daje wyobrażenie o ich urodzie w pełni kwitnienia. Nad stawem Nowa Brzoza rozpaliliśmy ognisko i upiekliśmy kiełbasę z patyka. W Pawełkach zatrzymaliśmy się przy drewnianym kościółku, potem odwiedziliśmy Biały Ług. Posiedzieliśmy tam nad stawami wśród potężnych dębów. Następnie odwiedziliśmy zespół parkowo-pałacowy w Kochcicach. W kawiarni mieliśmy się zatrzymać na lody. Niestety była nieczynna. Lody kupiliśmy więc w sklepie. Na stacji w Kochanowicach zjawiliśmy się trochę przed czasem. Pociąg przyjechał jednak punktualnie. Z Częstochowy do domu dojechałem rowerem. Nie chciało mi się czekać na kolejny całe pół godziny. I tak byłem w domu wcześniej.
Wycieczka bardzo udana, pogoda dopisała. No i po drodze masa rowerzystów.


<div style="margin-top:2px;margin-bottom:2px;width:600px;font-family:Arial,Helvetica,sans-serif;font-size:9px;color:#535353;background-color:#ffffff;border:2px solid #2a88ac;font-style:normal;text-align:right;padding:0px;padding-bottom:3px !important;"><iframe src="/widget?width=600&height=400&maptype=0&extended=true&unit=km&redirect=no" width="600" height="515" border="0" frameborder="0" marginheight="0" marginwidth="0" scrolling="no"></iframe><br

W rezerwacie 100letnich rododendronów © Yacek


Nad stawem Nowa Brzoza © Yacek


Kościółek w Pawełkach © Yacek


Takie małe łabędziątka - Kochcice © Yacek


To wszystko moje! © Yacek




  • DST 85.47km
  • Czas 05:11
  • VAVG 16.49km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Podjazdy 1276m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Meeting u Eli i Piotrka

Niedziela, 5 czerwca 2011 · dodano: 07.06.2011 | Komentarze 15

Ostatni weekend spędziłem w Kobiernicach u przemiłych bikestatowiczów Niradhary i Kajmana czyli Eli i Piotrka. Do ostatniej chwili co prawda nie mogłem się zdecydować czy jechać, ostatecznie jednak pojechałem i nie żałuję. Było rewelacyjnie. Wspólnie z anwi i krzarą dotarliśmy na miejsce trochę po 10tej. Po chwili wyjazd (elektrownia szczytowo-pompowa w Górze Żar czeka. Zajrzeliśmy w głąb jej przepastnych szybów. Robi wrażenie. Potem podjazd na szczyt a stamtąd wspólnie z krzarą jeszcze trochę wyżej na Kiczerę. Rozpościerają się stamtąd superowe widoki w tym oczywiście na górny zbiornik elektrowni. Po chwili dojeżdżają jeszcze marusia, Kuba i Autochton (chyba o nikim nie zapomniałem). Wokół cisza, warto tam być. Potem w dół. Kuba zaszalał. Na Żarze wrzucamy coś na ruszt ale najpierw zostajemy udekorowani przez Elę medalami. To nagroda za zdobycie tej góry. Większość z powrotem jedzie asfaltem, kilkoro z nas decyduje się jednak na zjazd czerwonym szlakiem pieszym. Młodzi bardzo szybko zniknęli mi z oczu. Nachylenie było spore i te luźne kamienie. Skończyło się gdzieś po drodze glebą, na szczęście bez poważniejszych konsekwencji. Chłopaki zresztą byli tak mili, że poczekali. W bazie krótka nasiadówka i jeszcze wyskok do ruin zamku na Wołku. Wszyscy dzielnie pedałowali pod górę. Po powrocie ognisko i długie Polaków rozmowy. Hitem niedzieli miały być kaskady rzeki Rzyczanki. Jedziemy przez Wielką Puszczę na Przełęcz Targanicką. Podjazd całkiem spory. Daje w kość. No i wreszcie hit dnia - kaskady. Ależ cudo! Co też przyroda potrafi wyrzeźbić. Biegamy z jednego miejsca w drugie i focimy ile się da. Ela coś nieśmiało wspomina, że ile razy tu przyjeżdżają tyle razy łapie ich burza. Cóż tradycji musi stać się zadość. Słychać grzmoty. Zbieramy się więc. Po drodze łapie nas ulewa. Chronimy się pod wiatą przystankową. Tam też można się bawić i to właśnie robimy. Dla przejeżdżających jesteśmy nie lada atrakcją. Jak przestaje padać ruszamy. Wkrótce jednak leje znowu. Na szczęście już niedaleko. Wszyscy cali i zdrowi, choć z przygodami, docieramy do bazy. Pomału też rozjeżdżamy się do swoich domów.
Długo będziemy wspominać pobyt u Eli i Piotrka. To wspaniali, otwarci ludzie. Dziękuję Wam za możliwość poznania, wspólne kilometry. Pozdrawiam wszystkich, z którymi dane mi było spędzić te dwa dni i do zobaczyska!






Krzysiu właśnie zalicza Przełęcz Targanicką © Yacek






Ekipa na trasie © Yacek


Podziwiam © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Z Kiczery © Yacek


U Niradhary i Kajmana © Yacek


Podjazd do zamku na Wołku - tata pomaga © Yacek


Iwona (anwi) i Ilona radziły sobie świetnie © Yacek


Przy ognisku zasiadła drużyna © Yacek


Przez Kozubnik © Yacek


Krzysiu dawał czadu - Przełęcz Beskid © Yacek


Ekipa na przełęczy © Yacek


Shem szaleje © Yacek


Kaskady Rzyczanki © Yacek


Piękne! © Yacek




  • DST 108.50km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:55
  • VAVG 22.07km/h
  • VMAX 59.60km/h
  • Podjazdy 719m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wschodnie obrzeża Jury

Niedziela, 29 maja 2011 · dodano: 29.05.2011 | Komentarze 1

Na forum jurajskim pojawiła się jakiś czas temu informacja o wycieczce rowerowej. Postanowiłem i ja spróbować, tym bardziej, że tereny po których miała przebiegać są mi znane i jednocześnie bardzo atrakcyjne. Niestety czasu miałem niewiele, stąd mój udział w wyjeździe ograniczał się do 2 godzinnego w nim udziału. Zacząłem w Łazach dokąd dotarłem pociągiem. Bardzo lubię ruszać właśnie stamtąd bo droga do Smolenia (a tam pod zamkiem zaczynała się jurajska wycieczka) jest bardzo atrakcyjna. Fajne, nieuczęszczane asfalty, dużo szutrów, trochę piachu, czyli wszystkiego po trochu, no i oczywiście prześliczne widoki. To wszystko motywowało do wyruszenia właśnie z Łaz(ów). Na początek nad zalewem impreza a potem im dalej tym ciekawiej (Mitręga, Hutki-Kanki, Żelazko). Górę Chełm tym razem zostawiam z boku i jadę rowerowym szlakiem łącznikowym. Częściowo fajnie, potem kiepsko. Gdy docieram do Smolenia uczestnicy już sobie pojechali (ale to ja się spóźniłem). Telefon do anwi i już wiem, że są niedaleko. Po chwili jedziemy już razem. Muszę przyznać, że organizator (jurasik) zrobił kawał dobrej roboty. Krótkie podjazdy i czasami wyjątkowo długie zjazdy dawały nam dużo radochy. W Siadczy spotkaliśmy panie w strojach regionalnych wybierające się na imprezę do Dobrakowa. Było niesamowicie kolorowo. Niestety w Ołudzy musiałem opuścić grupę (o 15-tej miałem być w domu). Ruszam więc samotnie przez Trzciniec. Potem wzdłuż CMK-i do Kostkowic i Myszkowa. Tu jednak miałem jeszcze trochę czasu do odjazdu pociągu więc wychodząc z założenia że lepiej siedzieć na rowerze niż na ławce ruszyłem w stronę domu. Do pociągu wsiadłem w Żarkach Letnisku i tam też dobiegła kresu ta jakże ciekawa wycieczka. Przy okazji pozdrawiam wszystkich uczestników i do zobaczyska!



To charakterystyczne dla tamtych terenów świątki! © Yacek


W Siadczy z paniami z Koła Gospodyń Wiejskich © Yacek


Na pierwszym planie Sebiq © Yacek


Zbiornik na Centurii © Yacek




  • DST 25.83km
  • Teren 14.00km
  • Czas 01:57
  • VAVG 13.25km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótki spacerek po mojej gminie

Sobota, 21 maja 2011 · dodano: 21.05.2011 | Komentarze 0

No i po raz kolejny wraz z młodzieżą wyruszyłem na przejażdżkę. Tym razem bardzo krótko, po to by zobaczyć ciekawe miejsca. Obejrzeliśmy na początek leśne stawy, potem miejsce gniazdowania żurawi. Tych ostatnich nie udało nam się zaobserwować ale za to były 2 sarenki, w tym jedna jakaś taka jakby za spokojna. Kolejny etap to starorzecza Warty, która w moich okolicach ślicznie meandruje. Zobaczyliśmy też 2 młyny - oba jeszcze kilkadziesiąt lat temu były czynne (pamiętam z moich młodych lat jak wraz z wujkiem woziłem tam zboże) i oba były wodne a napęd jeszcze funkcjonował. Obok jednego z nich jest spory sztuczny zbiornik, na którym rosną grążele. Tym razem jednak zaintrygowało nas coś innego - zaskroniec. Leżał sobie w najlepsze na pływających liściach. Że potrafią pływać wiedziałem ale dopiero dziś po raz pierwszy zobaczyłem to na własne oczy. Potem jeszcze glinianka i trochę dookoła do domu.



Pływający zaskroniec © Yacek




  • DST 155.16km
  • Teren 67.00km
  • Czas 07:56
  • VAVG 19.56km/h
  • VMAX 62.30km/h
  • Podjazdy 680m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po dłuższej przerwie

Czwartek, 19 maja 2011 · dodano: 19.05.2011 | Komentarze 1

Ostatnio byłem na rowerze 2 maja i trochę mnie już skręcało. Dlatego dzisiaj korzystając z ładnej pogody i dnia wolnego postanowiłem trochę pokręcić. Najpierw nad leśny staw niedaleko domu. Bardzo fajna miejscówka przy pomarańczowym szlaku rowerowym. I ta świeża zieleń - cudo. Szkoda że zdjęcia nie pachną bo byłoby jeszcze ciekawiej. W Jastrzębiu jadąc lasem postanowiłem skręcić w stronę DK-1 ale że na drugą stronę przejść się nie dało pojechałem taką ledwie, ledwie widoczną ścieżyną. W Mzykach jadąc sobie dróżką trafiłem na śródleśną łąkę, na której były setki gęsi. Okazało się że to gospodarstwo hodowlane. Na szczęście właściciel pozwolił przejechać przez łąkę. Do Woźnik z kolei też dotarłem częściowo po łące. Sporo tych łąk było dzisiaj. Z Cynkowa kapitalnymi szutrami przez Bibielę znalazłem się w Brynicy. Tu przypomniało mi się pewne wrześniowe pokonywanie rzeczki o tej samej nazwie z rowerem na plecach w drodze do Świerklańca. Dzisiaj jednak jechałem asfaltem więc ten problem odpadł. Obok lotniska w Pyrzowicach chciałem skrócić sobie drogę i pojechałem przez las do Zendka. Po drodze natknąłem się na teren wojskowy. Brama była jednak otwarta a za nią droga, którą miałem jechać. Ponieważ budynki były w ruinie założyłem że to jedna z tych jednostek, które uległy likwidacji. Rację miałem tylko częściowo dlatego musiałem wracać i wybrać inną drogę. W Siewierzu podjechałem pod zamek - prace zabezpieczające trwają w najlepsze. Bardzo fajnie jedzie się lasem do Wysokiej (z wyjątkiem fragmentu zapiaszczonej drogi). Sama Wysoka jest bardzo ładnie położona, są ruiny pałacu (nic ciekawego). Za to zjazd rewelacyjny. Ja wykręciłem tam swój dzisiejszy max ale bez wątpienia można jechać sporo szybciej. Potem musiałem się nieźle natrudzić żeby pokonać ostry terenowy podjazd w Ciągowicach. Po drodze do Poręby znalazłem super jeziorko. Dopiero co zostały zakończone tam prace i nie ma żadnej infrastruktury ale zanosi się na kolejną atrakcję. Myszków postanowiłem ominąć co nie do końca mi się udało, i do domu dotrzeć bocznymi drogami.



Spóźnione ale szczere życzenia - Woźniki © Yacek


W drodze do Woźnik © Yacek


Jeden z dwóch stawów na Małej Panwi - miały być hodowlane ale wydry nie "pozwoliły" © Yacek


Na rynku w Siewierzu © Yacek


Zamek w Siewierzu © Yacek


Kosaciec syberyjski © Yacek




  • DST 96.72km
  • Teren 40.00km
  • Czas 05:41
  • VAVG 17.02km/h
  • VMAX 50.07km/h
  • Podjazdy 717m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Popatrzeć

Poniedziałek, 2 maja 2011 · dodano: 02.05.2011 | Komentarze 0

Długi weekend a ja siedzę w domu. Niestety tak się złożyło, że plany związane z kilkudniowym wyjazdem w Beskidy wzięły w łeb. Dopiero dzisiaj udało się wyskoczyć na parę godzin. Postanowiłem jechać na Próg Lelowski. Przede wszystkim dla pięknych, zielonych pól i prześlicznych widoków. Buki pokryte świeżą zielenią prezentują się rewelacyjnie. Dojechałem do Bramy Twardowskiego i przysiadłem na ławeczce. Sporo ludzi spacerowało, kilka wrzaskliwych maluchów ryczało w niebogłosy skutecznie przepędzając śpiewające ptaki. Mnie zresztą też. Jadę więc dalej. Przez rezerwat Parkowe do Ludwinowa i Gorzkowa Starego. Tam zaczynam terenowy podjazd do rezerwatu Bukowa Kępa. Częściowo się udało. Niestety opony półgładkie nie za bardzo nadają się na lessową glinkę tamtych okolic. Zwłaszcza po deszczu, dlatego na bardziej stromych odcinkach muszę pchać. Za to widoki z góry rekompensują trudy podjazdu/pchania. Znalazłem też wieżę widokową. Usiadłem sobie na górze i...siedziałem, wpatrując się z zachwytem na to co dookoła. Potem trochę skrajem Bukowej Kępy, wreszcie przez pole do drogi. Potem przez Mzurów do Kacina. Z tego rejonu widoki podobnie jak wcześniej super. Na wysokości Antolki popatrzyłem chwilę na zamki w Mirowie i Bobolicach i łączącą je grzędę. Z Ogorzelnika postanowiłem pojechać do Mirowa przez Wielką Górę. Przy okazji trafiłem też na nową ścieżkę rowerową. Jak ja czegoś takiego nie lubię. Pojechałem więc niebieskim pieszym. Fajny singletrack, pod górę, po korzeniach, trochę noszenia ze względu na leżące drzewa. Na szczycie czerwonym pieszym w dół. Tam sporo piachu ale jakoś jechać się dało.
W Mirowie podjechałem do baru zerknąć czy nie zobaczę kogoś znajomego. Niestety, dlatego od razu w teren i lasem dojeżdżam do asfaltu w Kotowicach. Potem do Włodowic. Tam jadę bocznym asfaltem, który wkrótce się kończy. Wjeżdżam do lasu, jedzie się całkiem przyjemnie. Wkrótce jednak "przyjemnie" się kończy. Woda, błoto, ścieżka totalnie rozjeżdżona. Tak do końca to nie wiadomo nawet jak iść. Ostatecznie trochę jadąc, trochę prowadząc dojechałem do CMK-i w Mrzygłodzie. Stamtąd do Osińskiej Góry (znowu). Tu ładuję plecak do granic możliwości
i ostatnie dwadzieścia kilka kilometrów pokonuję z nim na plecach i reklamówką
w ręce. Nie powiem żeby jechało się przyjemnie ale jak to mówią "siła wyższa". Okolice Gorzkowa są rewelacyjne. Uwielbiam tam jeździć. Jest przede wszystkim bardzo spokojnie. Turystów jak na lekarstwo a tereny prześliczne. Polecam!




Brama Twardowskiego © Yacek


Budynek najstarszego na Jurze schroniska (obecnie własność ODR-u) © Yacek


Fiołki w rezerwacie Parkowe © Yacek


Bukowa Kępa © Yacek


Ambona obserwacyjna © Yacek


Z powyższej wieży © Yacek


Widoczek (okolice Gorzkowa) © Yacek


Okolice Gorzkowa © Yacek


Okolice Gorzkowa © Yacek




  • DST 54.60km
  • Teren 39.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 18.51km/h
  • VMAX 50.70km/h
  • Podjazdy 194m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Osińska Góra

Wtorek, 19 kwietnia 2011 · dodano: 19.04.2011 | Komentarze 0

Ponownie do Osińskiej Góry tyle że tym razem prawie w całości polnymi i leśnymi dróżkami. Po drodze urocza dolinka pełna kwitnących zawilców i kaczeńców, choć te ostatnie jeszcze nie w pełni rozwinięte. W Żarkach nad Leśniówką zrujnowane siedlisko młyńskie jest już ogrodzone. Ktoś kupił czy gmina coś z tym robi? To się okaże.



Staw na Leśniówce © Yacek


A to Leśniówka © Yacek


Opuszczone siedlisko młyńskie k/Żarek © Yacek


Zawilec gajowy © Yacek


Knieć błotna czyli popularne kaczeńce © Yacek




  • DST 66.87km
  • Teren 25.00km
  • Czas 04:22
  • VAVG 15.31km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Podjazdy 494m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po raz trzeci z młodzieżą

Sobota, 16 kwietnia 2011 · dodano: 16.04.2011 | Komentarze 1

Trzeci już raz wraz z kilkoma młodymi ludźmi wybrałem się na wycieczkę. Tym razem już o 6-tej jedziemy na stację PKP w Korwinowie. Zimno! Tylko -3 stopnie.
Szybka przesiadka na kolejnej stacji i ok.7.30 ruszamy na trasę w Juliance. Na pierwszy ogień kamieniołom "Janina" - od dawna nieczynny. Wjeżdżamy do środka wyrobiska a potem w dalszą drogę. Po drodze pięknie kwitną drzewa. Z Sygontki jedziemy do Sierakowa a potem ścieżką edukacyjną do Dziadówek. Oglądamy tam symboliczne mogiły po ofiarach zbrodniczej akcji AB z 1940 roku. Wracamy na ścieżkę i groblą między zarastającymi stawami jedziemy do Śmiertnego Dębu a stamtąd do Janowa. Na rynku targ. Przeciskamy się między straganami, odwiedzamy sklep (trzeba zrobić obiecane ognisko) i jedziemy do Złotego Potoku. Tam też nie bez trudności rozniecamy ogień i pieczemy kiełbaski. Potem w dalszą drogę. Źródła Zygmunta i Elżbiety, Diabelskie Mosty, Ostrężnik, Brama Twardowskiego. Aż dech zapiera od ilości atrakcji. Goni nas coraz bardziej czas więc przez Suliszowice i Zaborze wracamy do domów.
Wycieczka fantastyczna i choć trudno jednoznacznie wypowiadać mi się o nastrojach młodzieży to mogę powiedzieć, że choć zmęczeni to jednak zadowolenie było widać na ich twarzach.
Jeżeli to czytacie to gratuluję Wam samozaparcia. Byliście świetni!




Na grobli © Yacek


W kamieniołomie "Janina" k/Sygontki © Yacek