Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:35495.60 km (w terenie 10919.46 km; 30.76%)
Czas w ruchu:1977:17
Średnia prędkość:17.97 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:137582 m
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:107.24 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 153.78km
  • Teren 80.00km
  • Czas 08:15
  • VAVG 18.64km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Podjazdy 415m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szlakiem polskich umocnień polowych

Sobota, 18 maja 2013 · dodano: 18.05.2013 | Komentarze 4

Wybrałem się dzisiaj na wycieczkę "Szlakiem polskich umocnień polowych" w okolicach Bełchatowa. Przeczytałem w internecie, że jakiś czas temu wyznakowano tam trasę prowadzącą wzdłuż linii umocnień budowanej przez wojsko polskie w 1939 roku przed wybuchem wojny. Szlak ma około 75 kilometrów długości więc może się wydawać, że dla wprawnego rowerzysty jego przejechanie nie powinno stanowić żadnego problemu (oczywiście w ciągu dnia), okazało się jednak, że ktoś, kto ten szlak wyznaczał nie brał pod uwagę jakości leśnych dróżek, po których przyjdzie rowerzyście jechać. A miejscami piach sięga osiek. Moim zdaniem aby przyciągnąć masowego turystę należałoby pomyśleć o utwardzeniu przynajmniej części dróżek leśnych - tych z największą ilością piachu. Myślę że warto to zrobić bo szlak jest naprawdę bardzo ciekawy. Ale po kolei. Najpierw na pociąg do Częstochowy, którym dojeżdżam do stacji Wilkoszewice. Nie znałem tamtych terenów ale okazało się, że wybrałem świetnie bo dojazd do Księżego Młyna gdzie zaczyna się szlak to bajka. Jadąc do miejsca startu w oczy rzucają się kominy elektrowni Bełchatów. W Parzniewicach Małych trafiłem na ładny dwór. Dwór powstał tam na początku XX wieku w stylu neobarokowym. Na zespół dworski składają się także czworaki i obora. Całość otacza park krajobrazowy z XIX wieku. W obiekcie mieści się obecnie zespół szkolno - przedszkolny.

Dwór z początku XX wieku w Parzniewicach Małych © yacek12


Do Księżego Młyna dojeżdżam po bardzo piaszczystej, leśnej drodze. Po pokonaniu 40 kilometrów wreszcie zaczynam właściwą wycieczkę. Wyjechałem też na tamtejszy cud - asfaltowe ścieżki rowerowe. Po chwili trafiłem na pierwszy na mojej trasie bunkier a obok zrekonstruowany fragment okopów.

Fragment okopów © yacek12


Mój pierwszy bunkier na trasie © yacek12


Po wjeździe do lasu znowu dużo piachu. Schronu nr 3 nie udało mi się znaleźć mimo posiadanie współrzędnych GPS. Trudno, może innym razem. Następnie dojechałem do stojącej samotnie w lesie nad Widawką niewielkiej chatki zawierającej informację o tym, że jest to obiekt zabytkowy.

Obiekt zabytkowy nad Widawką © yacek12


Siadłem na chwilę bo miejsce dość klimatyczne po czym ruszam dalej do Słupi. Z drogi którą jadę w oczy rzucił mi się pałac , do którego dojeżdżam fajna aleją. Z daleka widzę że pałac jest w remoncie ale już w jego końcowej fazie. Od czerwca ma tam funkcjonować restauracja i hotel.
W Słupi funkcjonował folwark, wchodzący w XIX w skład dóbr Kaszewice. W okresie międzywojennym majątek zakupił Stanisław Sułowski, który wzniósł tam murowany dwór. Budynek miał dość specyficzne przeznaczenie, ponieważ w zamierzeniach właściciela było, aby spełniał on funkcje... kasyna. Nigdy jednak do tego nie doszło. Podczas II wojny światowej majątek zajęli Niemcy. W roku 1949 dwór przejęła pabianicka Fabryka Żarówek „Polam”, która urządziła tu ośrodek wczasowy. W latach 70. XX wieku ulokowano tu szpital psychiatryczny. Do dziś krążą opowieści o błąkających się duchach zmarłych w dziwny sposób pacjentów. Może dlatego budynek był opuszczony? Fakty są jednak takie, że do roku 2003 majątek był własnością Skarbu Państwa, następnie przekazany został jako darowizna Starostwu w Bełchatowie. Przeprowadzono tutaj drobne prace remontowe. Były plany utworzenia we dworze centrum spotkań europejskich młodzieży. Jednak nie udało się otrzymać dofinansowania z funduszy unijnych. Powiat postanowił cofnąć darowiznę i wystawić majątek na sprzedaż. Wiosną 2010 roku regionalne media obiegła wiadomość, że dwór wraz z parkiem i 2,5 ha ziemi został wyceniony na zaledwie 600 tys. zł. Kolejne lata pokazały, że sprzedaż była dobrym pomysłem. Dwór otaczają starsze od niego samego pozostałości folwarku (XIX w.) wraz z parkiem, przez który przepływa stare koryto Widawki. Jest to budowla murowana, zwieńczona dachem mansardowym, krytym dachówką. Elewację frontową zdobi pokaźny portyk z czterema kolumnami, zwieńczony trójkątnym szczytem z herbem. Tu też znajduje się balkon wsparty na kolumnach.


Odnowiony pałac w Słupi © yacek12


Po płytach z betonu jadę groblą między stawami słupeckimi. Trochę wcześniej zatrzymałem się na chwilę nad tymi stawami.

Stawy - Słupia © yacek12


Niedaleko za groblą znowu zaczyna się bardzo piaszczysta droga. Docieram nią do wsi Żar. Tu zgubiłem szlak ale od czego głowa. Widzę szuter prowadzący we właściwym kierunku. mam nadzieję, że doprowadzi mnie do bunkrów. Dotarłem nim do trzech zagubionych w lesie gospodarstw. Droga się skończyła a zaczęły się mokradła. Cóż, trzeba je było jakoś pokonać. Tak właśnie zrobiłem. Po wielu trudach udało mi się trafić na kolejne bunkry. Co ciekawe wcale nie są zniszczone. Widać że rzadko kto tutaj zagląda.

Bunkier nr 5 © yacek12


Bunkier nr 6 © yacek12


Kawałek dalej trafiam na kolejny bunkier - nr 7. Jest mocno zarośnięty i nie ma wylanego stropu. Nie udało się ukończyć go przed wybuchem wojny.

Kolejny bunkier - nieukończony © Yacek


I znowu lasem do kolejnego bunkra.

Potężny bunkier nr 8 © Yacek


Ten sam bunkier © Yacek


Kolejny schron w Magdalenowie jest pięknie zaaranżowany. Umocnione są fragmenty okopów, obok stoją wojskowe rowery z wyposażeniem, na drzewie wisi szynel. Kawałek dalej na wysokiej skarpie znajduje się jedyny na całej trasie schron obserwacyjny. Posiada on trzy otwory o kącie obserwacji 180 stopni.

W Magdalenowie © Yacek


Schron obserwacyjny w Magdalenowie © Yacek


Przy drodze - Magdalenów © Yacek


Do kolejnego bunkra leżącego na piaskowej wydmie docieram brnąc przez las, potem łąkę i wreszcie gęste chaszcze. Na szczęście się udało. Na sklepieniu bunkra młodzież urządza sobie od czasu do czasu ogniska.

Na piaskowej wydmie © Yacek


Teraz przez łąkę do widocznej w oddali asfaltowej drogi, przy której stoi kolejny bunkier.

Bunkier w Łubieniu © Yacek


W Lubcu trafiłem trochę przypadkiem na ciekawy dworek, w którym jest obecnie szkoła podstawowa. Budowla powstała w miejscu starszego założenia obronnego, wykorzystując kopiec oraz piwnice po dawnym obiekcie. Miejscowa legenda mówi o istniejącym tu niegdyś zamku. Nie zachowały się żadne wzmianki o nim traktujące. W 1835 roku zbudowano drugi lub trzeci z kolei już dwór w tym miejscu. Inicjatorem przedsięwzięcia był Marceli Sulimierski. Nową budowlę postawiono, wykorzystując stare piwnice.
W 1911 roku majątek przeszedł w ręce Arkuszewskich. Podczas okupacji dwór zajęli Niemcy. W roku 1946 przejęty został przez państwo. Budynek przeznaczono na mieszkania dla byłej służby. Klasycystyczny, parterowy, murowany dwór w Lubcu posiada od frontu portyk kolumnowy, zwieńczony trójkątnym szczytem. Z tyłu zaś znajduje się ryzalit oraz taras, a z boku przybudówka. Niegdyś jedno z pomieszczeń na poddaszu służyło jako kaplica, zaś na parterze, na osi znajdowała się sień i salon. Całość nakryta jest czterospadowym dachem. W latach 1968-1970 budynek został wyremontowany na potrzeby szkoły podstawowej, która mieści się w nim do dziś. Dzięki temu dwór jest zadbany i dostępny.


Dawny dworek w Lubcu © Yacek


Jadę dalej. Jestem na grobli w Świętych Ługach. Z jednej strony jeden zarastający staw, z drugiej strony drugi, śpiewające ptaki i pusto. A to jest to co uwielbiam. Ładne tablice informacyjne, pomosty i wszechobecna cisza.

Uroczysko "Święte Ługi" © Yacek


Dalej jadę świetną, utwardzoną, leśną dróżką w kierunku Chrząstawy, praktycznie cały czas lasem. Kieruję się pomału do Szczercowa. Zwrot na wschód spowodował, że wiatr który do tej pory mi sprzyjał bądź przynajmniej nie przeszkadzał, teraz wiał mi prosto w twarz. I tak przez mniej więcej 50 kilometrów. Najgorsze były długie, proste odcinki. Na pociąg do Kamieńska jednak zdążyłem.

Co do trasy to mogę ją tylko polecić. To naprawdę fantastyczne tereny. Gdyby jeszcze nie ten piach...





  • DST 229.38km
  • Teren 43.00km
  • Czas 11:17
  • VAVG 20.33km/h
  • VMAX 46.10km/h
  • Podjazdy 1100m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

OKolice Kędzierzyna - Koźla

Niedziela, 5 maja 2013 · dodano: 06.05.2013 | Komentarze 7

Długo ten wyjazd nie mógł dojść do skutku bo na przeszkodzie stawała albo pogoda albo kradzież trakcji kolejowej. Ostatecznie jednak udało się. Wyjeżdżam o piątej na stację PKP w Boronowie. Pociągiem jadę do Tarnowskich Gór. Odwiedzałem je już rowerem ale jakoś tak się złożyło, że nie byłem na dworcu. A ciekawie wygląda.

Budynek dworca w Tarnowskich Górach © Yacek


Świetnymi drogami, przeważnie wśród pól docieram do Księżego Lasu. Jadę tam obejrzeć ładny, drewniany kościółek na wzniesieniu.

Kościół w Księżym Lesie © Yacek


W Zacharzowicach spotykam kolejny drewniany kościół. Niestety msza uniemożliwia zwiedzanie.

Kościól w Zacharzowicach © Yacek


Tuż przy drodze stoi też ciekawy budynek, prawdopodobnie dawnego dworu.

Najprawdopodobniej budynek dawnego dworu w Zacharzowicach © Yacek


W Toszku byłem już kilka razy zatrzymuję się więc na chwilę tylko na rynku.

Na rynku w Toszku © Yacek


Wstępuję też na zamek, by po chwili jechać dalej.

Zamek w Toszku © Yacek


W Poniszowicach w kościele znowu msza. No więc fotka zza płota i dalej w trasę.

Kościól w Poniszowicach © Yacek


Do Pławniowic częściowo po strasznym błocie. Sporo luźnego kamienia powoduje niebezpieczne uślizgi ale wreszcie wydostaję się na asfalt i nim dojeżdżam do Pławniowic, zatrzymując się na chwilę nad tamtejszym jeziorem.

Jezioro Pławniowickie © Yacek


Do Pławniowic, jak wcześniej do Toszku, miałem wcale nie jechać ale nie potrafiłem odmówić sobie zerknięcia na przepiękny pałac. Tu akurat na zdjęciu Dom Kawalera.

Dom Kawalera w Pławniowicach © Yacek


Sam pałac we fragmencie od strony południowej.

Pałąc w Pławniowicach © Yacek


Obok pałacu znajduje się dawny folwark z ciekawymi budynkami. Na jednym z nich moją uwagę zwróciła ta oto rzeźba.

Na budynku dawnego folwarku obok pałacu © Yacek


Dalej jadę fajnie przez las żółtym szlakiem rowerowym do Rudzińca. To ładna, duża wieś, z kilkoma ciekawostkami. Niestety położonymi na dwóch krańcach miejscowości. Najpierw jadę więc do pałacu.

Pałac w Rudzińcu © Yacek


W przypałacowym stawie © Yacek


Kawałek dalej jest drewniany kościół. Znowu msza i tłum ludzi więc i tym razem rzut oka z bliska odpada.

Kościół w Rudzińcu © Yacek


Teraz do śluzy. Kiepsko to wyglądało bo śluza w remoncie ale mimo wszystko robi wrażenie, zresztą podobnie jak sam kanał.

"Śluza Rudziniec" na Kanale Gliwickim © Yacek


Kanał Gliwicki © Yacek


W Sławięcicach, które są już częścią Kędzierzyna - Koźla trochę pojeździłem w poszukiwaniu tamtejszych zabytków, które znajdują się w bardzo ładnym parku przeciętym przez Kłodnicę. Najpierw natrafiłem na pozostałość dawnego pałacu. Jak widać na zdjęciu radosna twórczość wciąż króluje.

Śławięcice - wejście do dawnego, nieistniejącego już, pałacu © Yacek


Potem przez dłuższy czas poszukiwałem belwederu - budynku o bardzo ciekawej bryle.

Belweder w Sławięcicach © Yacek


Jest też tam dużo niewielkich bunkrów. Spotykałem je praktycznie na każdym kroku. Jadąc do Kędzierzyna natknąłem się też na kolejną śluzę - Nowa Wieś. Ta wyglądała o niebo lepiej od poprzedniej.

Śluza "Nowa Wieś" © Yacek


Jadąc dalej trafiłem do Starego Koźla. Spotkałem też dwie miłe panie, dzięki którym mogłem kolejne kilometry pokonywać malowniczymi dróżkami wśród pól w iście emeryckim tempie. Ale co tam!

Malownicze dróżki wśrod pól - Stare Koźle © Yacek


Dzięki paniom Odrę pokonałem po fajnym, drewnianym moście, którego niedługo pewnie już nie będzie bo obok ma być budowany nowy i ten pójdzie "pod młotek".

Drewniany most na Odrze © Yacek


Do Polskiej Cerekwi z kolei pojechałem bo znalazłem garść informacji o kilku ciekawostkach, które można tam zobaczyć. Na początek dawne stajnie z budynkiem bramnym zwieńczonym wieżą.

Cerekiew Polska © Yacek


Baszta narożna - Cerekiew Polska © Yacek


Wieża bramna © Yacek


No i sam pałac. Nie jest w najlepszym stanie ale, co istotne, władze gminy zajęły się jego odnowieniem.

Pałac w Cerekwi Polskiej © Yacek


Jeszcze przy drodze stoi sobie św. Jan Nepomucen

Nepomuk w Polskiej Cerekwi © Yacek


A sama Polska Cerekiew znana jest z potężnej cukrowni. Kolejny mój cel to prom przez Odrę w Grzegorzowicach. Niestety miałem pecha - prom nie działał. Szkoda tylko, że informacja na ten temat była w samej wsi, do której zjeżdża się długo. A kiedy musiałem wracać to już tak fajnie nie było. Zostałem zmuszony tym samym do jazdy do Raciborza. A skoro już tam byłem to nie omieszkałem trochę go obejrzeć.

Na rynku w Raciborzu © Yacek


Zamek piastowski - Racibórz © Yacek


Teraz do Nędzy. Po drodze odbijam jednak do pięknego rezerwatu, w którym kilka lat temu byłem i nie potrafiłbym sobie odmówić przyjemności przejechania się nim kawałek.

Rezerwat "Łęższczok" © Yacek


Rezerwat "Łęższczok" © Yacek


Nad jednym ze stawów natknąłem się też na nową inwestycję - niewielkie molo.

W rezerwacie "Łeższczok" koło Nędzy © Yacek


Teraz jeszcze Rudy i tamtejszy klasztor cystersów. Z Nędzy w większości lasami, po przyzwoitej jakości dróżkach, do klasztoru.

Cystersi w Rudach © Yacek


A potem to już walka z czasem, trochę błotem, by na czas wyrobić się na pociąg w Gliwicach.

Zaskoczyła mnie tam niesamowita wręcz ilość rowerzystów. Także mnóstwo niewielkich, ale jednak górek. Tereny są jednak rewelacyjne dla rowerzystów, być może to właśnie był powód takiego ich wysypu. No i pogoda, która dopisała, choć były momenty, kiedy zanosiło się na solidny deszcz.





  • DST 147.22km
  • Teren 38.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 21.81km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Gwoździany

Poniedziałek, 29 kwietnia 2013 · dodano: 29.04.2013 | Komentarze 6

Miałem się wczoraj wybrać w okolice Kędzierzyna - Koźla. Na przeszkodzie niestety stanął deszcz. Na dzisiaj opadów nie zapowiadali wstałem więc wcześnie rano i ruszyłem na pociąg do Boronowa, skąd planowałem dotrzeć do Tarnowskich Gór i stamtąd rozpocząć wycieczkę. Godzina odjazdu minęła a tu nic. Cisza! Kilka minut później usłyszałem, że pociąg jest odwołany ze względu na kradzież trakcji. Wściekły od razu chciałem wracać do domu ale skoro już wstałem tak wcześnie to nie będę marnował sobie dnia. Ruszyłem więc na zachód. Przez Lisów na tzw. Brzozę.

Użytek ekologiczny "Na Brzozie" © Yacek


Nie omieszkałem też zajrzeć do rezerwatu rododendronów. Pięknie będą wyglądały za miesiąc i tłumy będą przychodzić je podziwiać.

Rezerwat rododendronów © Yacek


W Kochcicach jest piękny pałac ale ja pojechałem tam przede wszystkim dla kwitnącej magnolii. Robi niesamowite wrażenie.

Kochcice © Yacek


Obok pałacu zabudowania dawnego folwarku.

Fragment kochcickiego folwarku © Yacek


Gdzieś za Łagiewnikami zatrzymuję się na chwilę przy budynku starego dworu. Niestety jest w kiepskim stanie.

Stary dworek © Yacek


Po wyjeździe z lasu z daleka w oczy rzuca się ciekawa bryła drewnianego kościoła z XVI wieku w Gwoździanach.

Gwoździany © Yacek


Kolejny etap tej nieplanowanej wycieczki to Dzielna. Zatrzymuje mnie tam fajnie zaaranżowane miejsce do odpoczynku i przejeżdżający traktor z obornikiem.

Dzielna © Yacek


Gdyby kogoś interesowała sylwoterapia to poniżej trochę informacji.

Sylwoterapia © Yacek


W Dzielnej - Dworze, jak sama nazwa wskazuje, powinien być dwór. I był. Jest jednak odnowiony i prawie całkowicie zatracił swój pierwotny wygląd.

Dworek w Dzielnej © Yacek


W Brzegach mijam ośrodek wypoczynkowy nad Liswartą i przez mostek wyjeżdżam na asfalt w Kamińsku, by szutrem jechać aż do Jeziora, ciągle lasem. Tu nad leśnym stawem poleżałem trochę na ławce i wreszcie przez Cisie i Blachownię do domu.

Dolina Liswarty w okolicach Kamińska © Yacek


Świetna jazda głównie wśród zielonych pół. Kilka spotkań z upierdliwymi kundlami ale generalnie bez tragedii. Polecam!




  • DST 167.27km
  • Teren 28.00km
  • Czas 08:34
  • VAVG 19.53km/h
  • VMAX 57.40km/h
  • Podjazdy 1061m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cieszyn

Poniedziałek, 22 kwietnia 2013 · dodano: 22.04.2013 | Komentarze 4

Śląsk Cieszyński - to był mój cel na dzisiaj. Najpierw jednak wczesnoporanna pobudka i pociągiem do Tychów. Tam właśnie zaczyna się moja przygoda. Choć może nie do końca. W pociągu poznaję miłą dziewczynę. Naprawdę przyjemnie się rozmawiało. Jeśli to czytasz pozdrawiam! Z Tychów lasem jadę do Promnic aby rzucić okiem na tamtejszy pałacyk leżący nad Jeziorem Paprocańskim. Kieruje do niego ciekawy drogowskaz.

Do pałacyku 600 metrów © Yacek


Przed pałacem ciekawy pomnik.

Przed pałacem © Yacek


A oto i sam pałac w całej krasie. Prezentuje się rewelacyjnie.

Pałacyk w Promnicach © Yacek


Przez Kobiór i Czarnków przemykam dość szybko by trochę czasu spędzić w Pszczynie. Piękne miasteczko z wieloma atrakcjami, wśród których najpiękniejszy jest bez wątpienia tamtejszy pałac wraz z parkiem, w którym kwitną całe łany zawilców a zdarzyło mi się spotkać też kwitnące azalie.

Już kwitnie azalia © Yacek


Pałac w Pszczynie © Yacek


Przed wejściem jeden ze strażników zamyślony a może znudzony trzyma straż.

Trzymam straż © Yacek


Pszczyński rynek też jest ciekawie zaaranżowany. Ładnie przycięte drzewa robią wrażenie a kościół i kamieniczki jeszcze je potęgują.

Pszczyński rynek © Yacek


Na ławeczce odpoczywa księżniczka Daisy znana z działalności charytatywnej i pacyfistycznych poglądów.

Daisy © Yacek


Teraz pora na Goczałkowice. Jadę tam drogą wysadzaną potężnymi dębami. To jedna z ciekawostek tamtych okolic. Potężne dęby i całe aleje spotyka się tam często. Zbiornik Goczałkowicki pokonuję drogą wzdłuż tamy. Dużo osób spaceruje, sporo także jeździ na rolkach. Sam zbiornik potężny. Taki Poraj to przy nim fraszka. Gdzieś po drodze spotykam czterech rowerzystów z Oświęcimia i Czechowic- Dziedzic. Jadą do Karviny. Korzystając z okazji, że kierunek z grubsza się zgadza jadę z nimi. Średnia mi trochę skoczyła bo chłopaki ostro sobie poczynali. Dzięki za wspólną jazdę. A jechało się wspaniale najczęściej wąskimi asfaltami, między licznymi w tamtej okolicy stawami hodowlanymi. Rozstajemy się w miejscowości Hażlach. W Cieszynie zawitałem na wzgórze zamkowe. To najstarsza część Cieszyna.

Rotunda p.w. św. Mikołaja i św. Wacława © Yacek


Wieża piastowska z XIV wieku. Jedyna ocalała z czterech otaczających w przeszłości górny zamek.

Wieża piastowska © Yacek


Wieża ostatecznej obrony wzniesiona w XIII wieku. W dolnej części było więzienie, górna stanowiła pomieszczenia mieszkalne.

Wieża ostatecznej obrony © Yacek


Potem przez most przyjaźni jadę do Czech. Krótka rundka po Czeskim Cieszynie i powrót do ojczyzny.

Ratusz po czeskiej stronie © Yacek


Wyjeżdżam z Cieszyna w kierunku Ustronia. Tu już czeka na mnie trochę górek. Przez Puńców do Dzięgielowa gdzie rzucam okiem na tamtejszy, gotycki zamek wybudowany przez ród Czelów z Czechowic.

Zamek w Dzięgielowie © Yacek


Kawałeczek za zamkiem zatrzymuję się na chwilę nad niewielkim potoczkiem.

W Dzięgielowie © Yacek


W Ustroniu bywałem już wielokrotnie dlatego tylko trochę pojeździłem ścieżkami wzdłuż Wisły a że do pociągu miałem jeszcze dużo czasu to postanowiłem szlakami Doliny Wisły podjechać do Skoczowa i tam wsiąść do pociągu. Ale i tam trochę czasu jeszcze miałem zrobiłem więc rundkę przez Wilamowice.

Na rynku w Skoczowie © Yacek


Z Wilamowic. Widok na Beskid Śląski © Yacek


Kapitalny wyjazd. Jedyne co mnie zaskoczyło to pogoda - zbyt ładna w stosunku do zapowiedzi. No ale tego akurat żałować nie można.




  • DST 163.19km
  • Teren 17.00km
  • Czas 08:37
  • VAVG 18.94km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 460m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Pilicy

Wtorek, 16 kwietnia 2013 · dodano: 16.04.2013 | Komentarze 8

Coś mnie dzisiaj gnało. Nie wiem co to ale zagoniło mnie dość daleko od domu. Postanowiłem odwiedzić tereny leżące na północny wschód od Radomska. Jeździłem tam już trochę w przeszłości ale generalnie znałem je ledwie, ledwie. Dlatego postanowiłem to zmienić i wybrałem drogi i dróżki, którymi raczej jeszcze nie jechałem. Pierwszy krótki postój na fotkę na mostku nad Widawką. Upodobałem sobie tą rzeczkę. Byłem już przy źródłach i przy jej ujściu do Warty. Teraz pora na to co po środku.

Widawka © Yacek


W ten sposób dojeżdżam do wsi Widawka. Kawałek dalej symboliczny głaz wskazuje miejsce, gdzie doszło do potyczki z hitlerowcami.

Kawałek za Widawką © Yacek


W Chabie Klizińskiej zjeżdżam na szutrówkę i jadę nią kilka kilometrów do Lipowczyc. Po drodze w Klizinie jest fajnie położony dom Monar-u. W Woli Przerębskiej ale nie w samej wsi a w lesie za wsią stoi sobie taka, ciągle zamieszkana chatka. W oknach firanki a na dachu antena.

W Woli Przerębskiej © Yacek


W Cieślach natknąłem się na oryginalną kapliczkę.

W Cieślach © Yacek


Teraz kręcę do Dobrenic. Według informacji, które udało mi się znaleźć przed wycieczką miał tam być dwór i park. Nie ma niestety ani jednego, ani drugiego. Może przesadziłem - jakieś resztki parku są ale... . Kolejny cel to Majkowice. Mają tam być aż dwa zamki w ruinie i gródek. Ostały się tylko ruiny zamku. Jednego. Po drugim pozostał jedynie pagórek, na którym kiedyś stał a gródek został przez właściciela terenu obsadzony drzewami i nawet trudno go dostrzec.

Nędzne ruiny zamku w Majkowicach © Yacek


Potem przez las do Łęgu Ręczyńskiego. Tu spory odcinek musiałem prowadzić. Strasznie sucho w lesie. Wcale nie dało się jechać. A tych, którzy chcieliby ewentualnie przeprawić się na lewy brzeg Pilicy w tym rejonie informuję, że kładka w okolicy Majkowic nie istnieje. W Paskrzynie Placówce siadam na dłuższą chwilę nad Pilicę tuż obok wielkiego zakola tej pięknej rzeki.

Paskrzyn - zakole Pilicy © Yacek


Kolejna kładka znajdować się miała we wsi Trzy Morgi. Co ciekawe była. Nie zaryzykowałem jednak przejścia na drugi brzeg chociaż pierwotnie coś takiego planowałem. Dlaczego nie podjąłem ryzyka? Odpowiedź poniżej.

Trzy Morgi - kładka © Yacek


Kładka © Yacek


Turysto! © Yacek


W Stobnicy jeszcze jedna perełka.

Chałupa © Yacek


W Straszowie miał być dwór i park. Był tylko park i to tylko dlatego, że mieściła się na jego terenie szkoła. Z Mierzyna jadę nad tamtejszy zalew. Pusto dookoła ale wody dużo. Jedno samotne drzewo tuż nad brzegiem zachęca do zrobienia zdjęcia.

Nad zalewem k/Mierzyna © Yacek


Potem przez tamę do Mierzyna (obelisk) i Cieszanowic. Jest tam prześliczny dworek. Kiedy byłem tam ostatnio, bodajże w 2010 roku, był w remoncie.

Dworek w Cieszanowicach © Yacek


W Mierzynie © Yacek


Z kierunku, z którego wjeżdżałem bardzo ciekawie prezentują się Gorzkowice.


Rzut oka na Gorzkowice © Yacek


W Gorzędowie za to aż trzy ciekawostki. Po pierwsze kamienny obelisk

W Gorzędowie © Yacek


po drugie drewniany kościółek

W Gorzędowie 1 © Yacek


I wreszcie, po trzecie , dla mnie najciekawszy - stary lamus. Trochę szkoda, że taki zaniedbany, no i ta lampa u góry...

Lamus © Yacek


Za, a właściwie to jeszcze w Borowiecku, dopadł mnie pech. Chciałem sobie troszkę skrócić drogę i zamiast dookoła asfaltem pojechałem takim ciekawym singielkiem. Nie ujechałem 200 metrów a tu jak coś nie huknie. Tak, tak to była opona. Wymieniłem dętkę, opony niestety nie miałem na zmianę, i w drogę a że droga polna to prowadzę. Nie ma co przesadzać. Do dworca jeszcze 4 kilometry. Po wyjściu na asfalt siadam i jadę. Oczywiście na stojąco. Dojechałem szczęśliwie. Nawet na pociąg zdążyłem. Ale to nie wszystko bo z Częstochowy czeka mnie jeszcze 15 kilometrowy dojazd do domu. Też go zrobiłem na stojąco. Opona i dętka niestety nadają się tylko do kosza. I znowu czekają mnie wydatki.




  • DST 157.02km
  • Teren 17.00km
  • Czas 07:45
  • VAVG 20.26km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szkieletczyzna

Sobota, 13 kwietnia 2013 · dodano: 13.04.2013 | Komentarze 2

Dzisiaj miałem w planach przejechać kawałek województwa świętokrzyskiego. A że nie do końca miałem ochotę jechać sam wrzuciłem info na forum częstochowskich rowerzystów. Niestety nie było chętnych. Na szczęście pozytywnie do mojej propozycji ustosunkował się kolega z Myszkowa. Jedziemy więc razem. Na spotkanie umawiamy się w Mzurowie. Spotykamy się jednak w Dąbrownie. Z domu wyjeżdżam dość wcześnie i kieruję się do Złotego Potoku. Tu na chwilę zatrzymuję się przy słynnych źródełkach dających początek rzece Wiercicy.

Źrodełko - Złoty Potok © Yacek


Ledwie opuściłem Gorzków Stary gdy spotykam muflony. Kilka lat temu w tamtych okolicach wypuszczono niewielkie stado. Jak widać mają się dobrze.

Muflony w Górach Gorzkowskich © Yacek


Nie ujechałem kolejnych 200 metrów gdy na rozłożystym dębie dostrzegłem dzięcioła zielonego. Świetnie prezentował się na tle ciemnej kory dębu. Teraz jeszcze kawałek i już wspólnie pokonujemy kolejne kilometry. W Ślęzanach zatrzymujemy się na chwilę obok ciekawego gospodarstwa.

W Ślęzanach © Yacek


Kolejny przystanek przy pęknie wyremontowanym dworku w Turzynie.

Dworek szlachecki w Turzynie © Yacek


Teraz kręcimy do Gródka. Mieliśmy co prawda w Białej Wielkiej podjechać do pałacu Zwierkowskich ale tak jakoś wyszło, że pojechaliśmy inaczej. Po drodze na drodze spotkanie ze żmiją zygzakowatą. Była nawet bojowo nastawiona.

Żmija zygzakowata © Yacek


W Gródku kończy nam się asfalt. Leśna ścieżka nie była w najlepszym stanie ale cóż - innego wyjścia nie było. Jedziemy. Dotarliśmy w ten sposób do ruiny starego (jak się dowiedzieliśmy 100letniego) młyna nad Pilicą położonego tuż przy Centralnej Magistrali Kolejowej.

Ruina młyna w Gródku © Yacek


A tuż obok linia i most kolejowy na Pilicy.

Most kolejowy na CMC-ce © Yacek


W Radkowie podjechaliśmy sobie do leśniczówki. A potem, że nie chciało nam się wracać to pojechaliśmy lasem. Wkrótce okazało się, że i tak na drogę wrócić musimy. Kilkaset metrów po mokrym lesie swoje zrobiło. Ale potem było już lepiej. W Krasowie natknęliśmy się na kolejny młyn , tym razem drewniany, na Białej Nidzie.

Stary młyn na Białej Nidzie w Krasowie © Yacek


Przepust obok młyna © Yacek


Gdzieś wyczytałem, że w Lasochowie jest ciekawy dworek. Postanowiłem więc tam podjechać. Dopiero na miejscu zorientowałem się, że już tam kiedyś byłem. Zdjęcie robione zza płotu bo dwór jest w rękach prywatnych.

Dworek w Lasochowie © Yacek


W Karsznicach wspinamy się na szczyt wzniesienia. Oj warto było się potrudzić. Widoczki w kierunku Bocheńca rewelacyjne. To Pasmo Chęcińsko - Małogoskie.

Widoczek © Yacek


Tuż przed wjazdem do Bocheńca spotykamy cmentarz pierwszowojenny.

Cmentarz z I wojny swiatowej © Yacek


Tu już gonił nas czas ale postanowiliśmy jeszcze podjechać nad zalew w Zakruczu na Wiernej Rzece a potem szybciutko na stację w Małogoszczu.
Gdzieś po drodze natknęliśmy się jeszcze na figurę św. Jana Nepomucena.


Nepomuk © Yacek


Zdarzyło nam się też pokonywać takie "fajne" dróżki i odpoczywać nad pięknie położonym stawem.

Wertepy © Yacek


Za Przygradowem © Yacek


A na zakończenie, już w Częstochowie najpierw natura obdarzyła nas obfitym choć krótkotrwałym deszczem a potem urzekła wspaniałą tęczą.

Na zakończenie © Yacek





  • DST 127.43km
  • Teren 27.00km
  • Czas 06:22
  • VAVG 20.02km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Podjazdy 704m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z Jury na Zachód

Niedziela, 17 marca 2013 · dodano: 17.03.2013 | Komentarze 9

Przygotowałem sobie wczoraj ślad na dzisiejszy wypad tyle że dzisiaj wcale nie chciało mi się jechać. Ostatecznie jednak założyłem ciuchy i skierowałem się do lasu. A że las mam za płotem... . Ostatecznie wylądowałem w Olsztynie w popularnym wśród rowerzystów barze. Z tym że tej popularności póki co widać nie było. Oprócz mnie był jeszcze właściciel i jego pies. Posiedziałem trochę licząc na to, że ktoś się wreszcie zjawi, wreszcie jednak zdecydowałem - jadę dalej w zaplanowaną dzień wcześniej trasę. Jak będzie ciężko zawsze mogę ją skrócić. W Kusiętach spotykam pierwszego mknącego rowerzystę. Nie znaczy to oczywiście,że nikogo na rowerach nie spotkałem na swojej dzisiejszej trasie. Wprost przeciwnie, było takich osób całkiem sporo, rowerzysta był jednak tylko jeden. Za Jaskrowem pakuję się w totalne błoto. Zachciało mi się podjechać do kamieniołomu Latosówka skąd wydobywa się kamień dla cementowni Rudniki. No niby fajnie ale wyjechałem stamtąd umazany jak ... .

Kamieniołom w Latosówce © Yacek


W Kocinie Starym wjeżdżam na szlak bojowy Wołyńskiej Brygady Kawalerii. Będę nim jechał aż do Mokrej.

Kocin Stary - szlak bojowy WBK © Yacek


Mogiła poległych żołnierzy WBK © Yacek


Szlak bojowy WBK w okolicy Ostrów n/Okszą © Yacek


W Ostrowach małe zakupy. Przy drodze do Miedźna zatrzymuję się na chwilę przy dawnym cmentarzu cholerycznym.

Cmentarz choleryczny w Ostrowach © Yacek


Info o cmentarzu © Yacek


Mokra to oczywiście miejsce jednej z największych bitew "Polskiego Września". Wołyńska Brygada Kawalerii stawiła tutaj skuteczny opór wielokrotnie liczniejszym wojskom niemieckim.

Pomnik wzniesiony ku czci bohaterów spod Mokrej © Yacek


W samym środku zaciętych walk stał sobie niewielki, drewniany kościółek. I co? I nic! Stoi sobie dalej.

Kościółek - Mokra © Yacek


Do Opatowa jechało mi się świetnie. Ile przyjemności wiatr może dać rowerzyście. Tu niestety musiał nastąpić zwrot. Przyjemność zamieniła się w koszmar. No nie - tak źle nie było. Dojechałem!




  • DST 93.95km
  • Teren 34.00km
  • Czas 05:02
  • VAVG 18.67km/h
  • VMAX 38.60km/h
  • Temperatura 0.0°C
  • Podjazdy 405m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jeleniak Mikuliny

Wtorek, 12 marca 2013 · dodano: 12.03.2013 | Komentarze 4

Dzisiaj wreszcie ruszyłem się z domu. Nie oznacza to, że do tej pory nie jeździłem. Nic bardziej mylnego. Przez całą zimę codziennie jeździłem do pracy, poza tym trochę po lesie w swojej okolicy ale nie warto było pisać bo były to krótkie kilkunastokilometrowe przejażdżki. Tym razem ruszyłem na trochę dłuższy spacerek. Postanowiłem pojechać do rezerwatu przyrody Jeleniak Mikuliny leżącego koło Lublińca. Dlaczego akurat tam? Bo lubię to miejsce. Z reguły jest tam cicho a i drogi dojazdowe bardzo porządne. Tym razem jednak jechało mi się bardzo ciężko bo leśne ścieżki były totalnie zniszczone. To zimowy skutek działalności leśników. Mam nadzieję że wkrótce to się zmieni. W okolicach Koszęcina jest wiele ciekawych miejsc. Tym razem jednak pomijam je zatrzymując się tylko przy potężnych dębach, których tam nie brakuje. Na grobli koło stawu Siewniok rosły potężne dęby ale komuś zachciało się je poprzycinać. Wygląda to tragicznie.

Dęby na grobli kolo stawu Siewniok © Yacek


Odnowione miejsce do odpoczynku © Yacek


Koło rezerwatu © Yacek


Jeleniak Mikuliny © Yacek


Posiedziałem trochę choć pogoda nie zachęcała do dłuższego wypoczynku i przez Piłkę i okolice Koszęcina pojechałem do Cieszowej a stamtąd do Olszyny skąd już szybciutko do domu.

Jakaś rzeczka © Yacek





Biegówki

Niedziela, 17 lutego 2013 · dodano: 26.02.2013 | Komentarze 0

Wybrałem się w lutym na kilkudniowy pobyt na Podhalu aby trochę pojeździć na nartach z górki. Zabrałem też jak co roku narty biegowe i kilka razy z nich skorzystałem. Najpierw pospacerowałem trochę dolina Białki. To tak na rozgrzewkę. Następnego dnia wyskoczyłem na Kotelnicę białczańską. Szkoda trochę że droga którą wchodziłem była mocno rozjeżdżona przez skutery śnieżne ale jakoś dałem radę. Nagrodą za trud był niesamowity spokój na szczycie. Byłem tylko ja. Jakże inaczej jest kiedy nie ma tam tych tłumów. O ile wejście było męczące o tyle zjazd to już niezła ekwilibrystyka. Tu przekonałem się że jeśli z kondycją nie mam większych problemów to zjazdy stanowią dla mnie spory problem. No ale u siebie biegam głównie po płaskim. Mój kolejny spacerek to już było niezłe ekstremum. Wyciągiem wjechałem na szczyt Kotelnicy i ruszyłem w stronę Bukowiny Tatrzańskiej. Teoretycznie biegnie tam trasa biegówkowa. Jak się wkrótce przekonałem tylko teoretycznie. Dlatego zacząłem spacerować własnymi "ścieżkami".
I to był strzał w dziesiątkę. I w górę i w dół. Kilka spektakularnych wywrotek przy zjazdach i trochę wylanego potu na podejściach. Ale co tam. Było super! Niestety nie mam zdjęć z biegówek.


Na Kotelnicy © Yacek




Biegówki

Poniedziałek, 28 stycznia 2013 · dodano: 29.01.2013 | Komentarze 1

Po kilku dniach przerwy i przed zapowiadaną odwilżą należało koniecznie wyjść na biegówki. Dzisiaj postanowiłem zrobić tą samą trasę co ostatnio tyle że w przeciwnym kierunku. Jednak już w trakcie spaceru trochę ją zmodyfikowałem, co skutkowało przedzieraniem się przez las (w tym niezłe krzaczory). Trafiłem za to na bardzo fajną, niewielką dolinkę z równie niewielkim strumyczkiem.

Strumyk © Yacek


Dalej brnąłem już typowymi leśnymi dróżkami

Typowa leśna dróżka © Yacek


w przepięknej scenerii zaśnieżonego lasu, do momentu, aż natknąłem się na zaśnieżoną, leśną ambonę.

Na ambonie © Yacek


Tu narty zostały na dole a ja myk na pięterko. Przysiadłem tam na chwilę ale ze względu na lekki chłodek dość szybko ruszyłem w dalszą drogę.
Ślad był niestety częściowo zniszczony ale co tam. I tak najczęściej chodzę bez śladu. Trasa około 30 kilometrów.