Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:35495.60 km (w terenie 10919.46 km; 30.76%)
Czas w ruchu:1977:17
Średnia prędkość:17.97 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:137582 m
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:107.24 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 64.51km
  • Teren 40.00km
  • Czas 04:52
  • VAVG 13.26km/h
  • Podjazdy 1505m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Środa, 19 sierpnia 2009 · dodano: 12.11.2010 | Komentarze 2

Po porannej pobudce jadę dzisiaj w dół w kierunku Istebnej. Na skrzyżowaniu skręcam jednak w prawo poszukując niebieskiego szlaku rowerowego. Znajduję go w Byrtach. Jadę nim kawałek, wkrótce jednak on skręca w prawo a ja mam zamiar jechać w przeciwnym kierunku. Jadę więc wzdłuż potoku Czadeczka. Dróżka początkowa jest super, z czasem jednak zamienia się w błotnistą ścieżynkę, by po jakimś czasie znowu przejść w przyjemną szutrówkę. W ten sposób dojeżdżam do przełęczy Rupienka. Łapię tu niebieski szlak pieszy. Szuter wkrótce zamienia się w asfalt, którym zjeżdżam do Zwardonia i niebieskim pieszym dostaję się na Sołowy Wierch. Wjazd jest stromy i miejscami bardzo kamienisty ale w większości da się jechać. Potem trochę płasko i wreszcie kapitalny zjazd po kamieniach i korzeniach. Po wyjeździe na asfalt jadę do hodowli głuszcza i zielonym rowerowym ponownie do niebieskiego pieszego. Tu znowu kawałek asfaltu ale potem wjazd na Ochodzitę to czysta przyjemność. Ze szczytu widoki rewelacyjne. Poleżałem trochę na trawie napawając się nimi i dalej w trasę. Wkrótce przerzucam się na zielony rowerowy. Szlak jest wspaniały. Jadę nim przez jakiś czas by wreszcie przerzucić się na zielony pieszy do Prądowca. Kilka kilometrów ciągle pod górę ale droga wyasfaltowana (z wyjątkiem ostatnich kilkuset metrów) więc problemu z podjazdem nie było. Teraz mogłem właściwie tylko zjeżdżać ale z mapy wynikało, że trochę wyżej jest szlak na Kiczory. Przedzierając się więc stokiem wydostaję się wreszcie na szlak żółty i zjeżdżam nim aż do Olzy i Jasnowic. Coś wspaniałego. Polecam każdemu. Tu decyduję się pojechać zielonym szlakiem rowerowym. Był on niestety kiepsko oznaczony, na dodatek bardzo błotnisty ale generalnie dało się go przejechać bez schodzenia z roweru. Teraz już tylko kawałek do Jaworzynki. Po drodze zakupy. Wspaniale spędzony dzień. Mnóstwo pięknych widoków i co dziwne właściwie zero rowerzystów. A pogoda super!



Widoczek © Yacek


Na Kiczory © Yacek


Widoczek © Yacek


Żlebem na Kiczory © Yacek




  • DST 80.65km
  • Teren 45.00km
  • Czas 05:18
  • VAVG 15.22km/h
  • Podjazdy 1724m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Beskidy

Wtorek, 18 sierpnia 2009 · dodano: 18.08.2009 | Komentarze 1

Postanowiłem na kilka dni wybrać się w Beskidy. W końcu góry to jest to! Wstaję rano i jadę na pociąg do Poraja. Z przesiadką w Katowicach docieram do Wisły Głębce. Tu rozpoczyna się moja 4dniowa przygoda z Beskidami. Najpierw zjeżdżam do Wisły i kieruję się na Kubalonkę. Droga dla samochodów zamknięta bo trwają prace drogowe ale rowerem przejechać się da. Jadę więc ale wkrótce okazuje się, że i rower nie da rady. Skręcam więc na zielony szlak pieszy i właśnie nim wydostaję się na przełęcz. A tam wszystko rozkopane. Jadę więc dalej w kierunku Stecówki. Fajny, wąski asfalcik więc jedzie się przyjemnie. Mijam też wiele osób na nartorolkach. Po drodze ładny, drewniany kościółek. Droga do Istebnej w całości wyasfaltowana choć podjazdów nie brakuje. Z Istebnej jadę do Jaworzynki, założyłem sobie bowiem, że właśnie tam będę miał bazę. Szukam więc noclegu. Niestety jest z tym olbrzymi kłopot. A myślałem, że będzie łatwo. Po dłuższych poszukiwaniach znajduję cały dom. Zostawiam toboły i na lekko jadę zwiedzać okolicę. Najpierw oczywiście jadę na trójstyk. Miejsce jest świetnie zagospodarowane, aż nie chce się jechać dalej. Decyduję się jednak na Czechy. Dojeżdżam do Hrcavy i tu kieruję się kapitalną drogą przez las na zachód. Prowadzi ona raz w górę, raz w dół. Wreszcie skręcam w kierunku Studenckiej Chaty a potem fantastycznie w kierunku Jablunkova. Jest tu ogólnie dostępny basen. Wielu Polaków korzysta z niego, no bo czemu nie. Z Jablunkova kieruję się w stronę granicy, po drodze jednak decyduję się na jazdę niebieskim szlakiem pieszym prowadzącym na Bahenec. We wsi Pisecna rozmawiam chwilę z czeskim rowerzystą. Potem jadę dalej. Jest coraz trudniej. Z czasem kamieni i korzeni jest coraz więcej, dodatkowo miejscami bardzo stromo ale jechać się da. Na szczycie łapię czerwony szlak rowerowy, którym z przyjemnością zjeżdżam do Pisku. W Bukovcu odbijam na czerwony pieszy, którym wjeżdżam na Komorovsky Gruń. Tu odbijam na żółty pieszy i nim docieram do Jaworzynki. Po drodze mija mnie samochodem rowerowa rodzinka (chłopak wybierał się na transkarpatię). Na szczycie trochę pogadaliśmy a potem na nocleg. Ten pierwszy dzień miał być takim swoistym przetarciem przed kolejnymi wypadami i dał mi mnóstwo satysfakcji. Przewyższenie tego dnia wyniosło 1724 metry.



Trójstyk - miejsce gdzie łączą się granice Polski, Czech i Słowacji © Yacek


Widoczek © Yacek


Na Bohenec © Yacek


Widoczek © Yacek




  • DST 173.35km
  • Teren 25.00km
  • Czas 08:20
  • VAVG 20.80km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zachodnia orbita królika Bugsa

Poniedziałek, 10 sierpnia 2009 · dodano: 10.08.2009 | Komentarze 0

Przed tygodniem znajomi zaliczyli mega orbitę wokół Częstochowy. Wczoraj postanowiliśmy zrobić koło po jej zachodniej stronie. Przy bardzo ładnej pogodzie przejechaliśmy superową trasę. Odwiedziliśmy m. in. zalew w Ostrowach (pięknie położony w otoczeniu lasów), Danków (z pozostałościami potężnego niegdyś zamku),
Borki Wielkie (tu zobaczyliśmy klasztor Franciszkanów), Krzepice (z pozostałościami synagogi i jednym z nielicznych w kraju kirkutów z żeliwnymi macewami, że o pysznych lodach nie wspomnę), Koszęcin (z zespołem parkowo-pałacowym - siedzibą zespołu pieśni i tańca "Śląsk"). Nogi podawały, więc już po 18tej byłem w domu zamykając tym samym pętlę. Towarzystwo pomknęło dalej aby na promenadzie w Czewie także móc powiedzieć, że pętla stała się faktem ...dokonanym.

Zalew w Ostrowach © Yacek


Ciekawe drzewko © Yacek


Fragment ruin zamku w Dankowie © Yacek


A to moi towarzysze podróży (z lewej anwi, ztyłu bugs, z prawej krzara) © Yacek


Pałac w Kochcicach © Yacek





  • DST 200.04km
  • Teren 60.00km
  • Czas 10:07
  • VAVG 19.77km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Wielunia

Sobota, 1 sierpnia 2009 · dodano: 01.08.2009 | Komentarze 3

Wczoraj postanowiłem przejechać się do Wielunia. Pobudka o 6-tej, wyjazd z domu godzinę później. Na stację PKP w Boronowie wpadam razem z pociągiem. W Wieluniu objazd miasteczka a potem trochę na zachód i północ.
Kierując się do Doliny Warty jechałem głównie w odkrytym terenie (lasów za wiele to tam nie ma), dopiero bliżej rzeki sytuacja się zmieniła. Dużo sosny, sporo piachu ale jest też wiele fajnych utwardzonych dróżek leśnych i polnych. Jechało się całkiem przyjemnie. Już w drodze powrotnej wpakowałem się w niezłe "bagno" - straszne wertepy, a w nogach miałem już 150km. Ale miało to, jak zwykle, swój urok.
Słoneczko nie świeciło zbyt intensywnie, wiatr też nie dawał się zbytnio we znaki. Czegóż chcieć więcej! Chyba tylko częściej takiej fajnej pogody!


Taki przydomowy gad © Yacek


Tu rozpoczęła się wojna! © Yacek


Fragment ogrodu dendrologicznego w Wieluniu © Yacek


Chatka pod lipami © Yacek


Nietypowa sosenka w Nowinach © Yacek





  • DST 102.45km
  • Teren 30.00km
  • Czas 05:07
  • VAVG 20.02km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do ZPK

Niedziela, 26 lipca 2009 · dodano: 26.07.2009 | Komentarze 0

Wraz z kilkoma innymi rowerzystami ze świętego miasta wybrałem się dzisiaj do Załęczańskiego Parku Krajobrazowego. Niestety pogoda pokrzyżowała nam szyki bo koło Kłobucka zaczęło lać i zrobiło się bardzo zimno a co gorsza niebo zasnute było ciemnymi chmurami. Po kilkudziesięciu minutach oczekiwania na przystanku zdecydowaliśmy się na odwrót. Ja pojechałem do domu trochę dookoła bo z czasem pogoda robiła się coraz lepsza m. in. za Wręczycą wjechałem w las i złapałem niebieski szlak pieszy (mokro jak diabli ale i tak lepiej niż na asfalcie). Szkoda jednak trochę tego nieudanego wyjazdu. Może innym razem!

W lesie koło Blachowni © Yacek


Pole golfowe w Konopiskach © Yacek





  • DST 112.81km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:26
  • VAVG 17.54km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Między Koniecpolem a Maluszynem

Piątek, 24 lipca 2009 · dodano: 24.07.2009 | Komentarze 2

Wraz z przedstawicielem młodego pokolenia wybrałem się dzisiaj w okolice Koniecpola. Trasę miałem zaplanowaną na mniej więcej 60km. Jak widać wyszło trochę więcej. Drogi asfaltowe o małym natężeniu ruchu, szutrowe o fajnej, twardej nawierzchni, trochę typowych wertepów - a więc wszystkiego po trochu. Sporo wzdłuż Pilicy z fajnymi widoczkami, dużo boćków i jeszcze więcej łaciatych (nie to co u nas). Wyjazd o szóstej, powrót o 17-tej.

Miejsce pochówku powstańców styczniowych © Yacek


Intrygujące! © Yacek


Kapliczka © Yacek


Pałac Koniecpolskich © Yacek





  • DST 31.00km
  • Teren 26.00km
  • Czas 01:47
  • VAVG 17.38km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po okolicy

Niedziela, 19 lipca 2009 · dodano: 19.07.2009 | Komentarze 1

Padało dzisiaj od rana. A miałem taką ochotę na, chociaż krotką, wycieczkę. Około 15tej się rozpogodziło wykorzystałem więc okazję i w drogę. Pojechałem do Olsztyna. Kiedy byłem na Lipówkach zauważyłem zbliżającą się z zachodu solidną chmurę. Za chwilę będzie lać - pomyślałem. Stąd szybko do rynku i pod przystankową wiatę. Po chwili leje jak z cebra. Krótko na szczęście. Wybrałem się bez błotników. Na asfalcie woda płynie sobie szerokim strumieniem, spod kół samochodów tryskają fontanny wody, ruszam więc terenem do Sokolich Gór, potem Biskupic i przez las do domu. Na dłużej nie było niestety czasu. Rodzina, ach rodzina...

Ot, takie coś © Yacek


Z Lipówek - widok na wschód © Yacek


Z Lipówek na zachód © Yacek


W przydomowym ogrodzie © Yacek


Kategoria Ze zdjęciami, Jura


  • DST 115.00km
  • Teren 30.00km
  • Czas 07:13
  • VAVG 15.94km/h
  • Podjazdy 885m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Niedziela, 12 lipca 2009 · dodano: 24.11.2010 | Komentarze 0

12 lipca - mój ostatni rowerowy dzień na Kaszubach. Najpierw jadę na taras widokowy na Złotej Górze. Taras ładne zakomponowany z atrakcyjnymi widokami. Potem do Chmielna, które odwiedziłem już wcześniej. Tym razem jednak dojeżdżam tam inną drogą. Między jeziorami Kłodno, Białym i Rekowo jadę do słynnego dwudziestowiecznego zamku w Łapalicach. Teren ogrodzony a brama zamknięta na głucho. Oglądam więc zza płota, wiele jednak nie widać. Trochę dalej trafiłem na prawdziwe serpentyny. Przy zjeździe tak się rozpędziłem, że przegapiłem zjazd w prawo. Wracam więc i jadę do Sianowskiej Huty. Z mapy wynika, że będę mógł dostać się stamtąd do Kolonii. Niestety nie było jak. Mapa sobie a rzeczywistość sobie. Wróciłem kawałek i szutrem dotarłem do tej wsi. Z Będargowa fajnym szutrem dotarłem do Zęblewa i Miłwina. Opłotkami Wejherowa do Orla. W Warszkowie było jeszcze wcześnie dlatego postanowiłem pojechać w prawo aby zrobić dodatkową pętelkę. Na skraju Połchówka pojechałem szutrem w lewo. Zaczął też padać deszcz dlatego stanąłem pod drzewami. Po chwili przyłączyło się do mnie 2 innych rowerzystów. Pogawędziliśmy a jak przestało padać ruszyliśmy w swoją stronę. Teraz już nie było daleko do drogi nr 218. Ostatni odcinek to powtórka z początku wycieczki. Przez Odargowo dojazd do Dębków.
Tak zakończyłem swój kilkudniowy wypad po Kaszubach. Miejsce piękne, z tzw. klimatem, jednocześnie bez nadmiernego tłoku. Z reguły jest tam cicho i spokojnie. Trasa, podobnie jak poprzednie, widokowo fantastyczna, szczególnie w swej pierwszej części.
Nie wiem czy lubicie jeździć z obciążeniem w terenie? Ja bardzo to lubię! Dlatego wybieram takie a nie inne trasy. Za asfaltem nigdy nie przepadałem ale rozumiem, że czasami po prostu inaczej się nie da. Natomiast jeżeli mam alternatywę, nawet dłuższą, to z reguły na nią się decyduję. Nie spotkałem zbyt wielu rowerzystów na swojej drodze - czyżby Kaszuby przegrywały z nadmorskimi kurortami? Ale może to i lepiej. Bez tłoku, cicho
i spokojnie. Są jeszcze jak widać takie miejsca. Oby jak najdłużej.
Przejechałem łącznie 649,43km.




Dworek szlachecki - Szymbark © Yacek


Widok z Wieżycy © Yacek




  • DST 106.00km
  • Teren 40.00km
  • Czas 06:17
  • VAVG 16.87km/h
  • Podjazdy 1087m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Sobota, 11 lipca 2009 · dodano: 23.11.2010 | Komentarze 0

Pogoda rano nie wygląda zbyt ciekawie. Wiszą ciężkie, granatowe chmury a to zwiastować może tylko deszcz. Z drugiej jednak strony na marnowanie kolejnego dnia też nie mam ochoty. Zostawiam więc większość tobołów w schronisku a sam ruszam na trasę. Tym razem do Kamienicy Królewskiej. Gdzieś czytałem że warto. Wyjeżdżam w kierunku Potuł. Tam asfalt się kończy. Jadę jakimiś wertepami do szutrówki biegnącej obok torów kolejowych. Po drodze zauważam ogród dendrologiczny. Za 5 zeta! Wchodzę ale nie warto było. Dalej jadę tam gdzie wczoraj nie dane mi było zwiedzić dworku Wybickich - do Sikorzyna. Tym razem się udaje. Wstęp co prawda 10 zł ale masz indywidualnego przewodnika (atrakcyjna dziewczyna), możesz pospacerować po parku, odpocząć. Nikt Cię nie wypędza. A dworek jest obecnie prywatny. Wreszcie wracam do Gołubia. Deszcz wisi w powietrzu ale póki co nie pada. Jadę nad jeziora raduńskie i groblą między nimi przedostaję się na ich zachodnią stronę. Tu skręcam w prawo i do Wygody Łączyńskiej jadę terenem. Super odcinek. Potem wzdłuż jezior Długiego i Wielkiego do Miechucina. Tu niestety łapie mnie ulewa. Siadam na przystanku a woda płynie strumieniami. Kiedy przechodzi jadę dalej. Zaczyna się najmilej wspominany przeze mnie fragment dzisiejszej trasy. Cały czas wśród pięknych lasów dojeżdżam do fajnego asfalciku, którym zjeżdżam do Kamienicy Królewskiej. Stąd na punkt widokowy. Niestety wszystko zabudowane. Próbuję przedostać się do szutrówki między jeziorami . Niestety - jest bardzo grząsko ryzykował więc nie będę. Jadę na kolejny punkt widokowy. I znowu sam szczyt wzniesienia zabudowany. Ponownie wracam na szuterek i pokonując małe serpentyny wyjeżdżam na asfaltową drogę. Jadę nią do Mirachowa. Rewelacja. Polecam każdemu! Przed zjazdem do Chmielna każdemu radzę zatrzymać się na wzniesieniu i podziwiać krajobraz. Jest prześlicznie. W samym Chmielnie trochę przerwy na posiłek a potem dojazd na nocleg. Wspaniała trasa po przepięknych okolicach.



Dworek Wybickich w Sikorzynie © Yacek


Kapliczka na rozstajach © Yacek




  • DST 115.00km
  • Teren 50.00km
  • Czas 06:23
  • VAVG 18.02km/h
  • Podjazdy 916m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaszuby

Piątek, 10 lipca 2009 · dodano: 23.11.2010 | Komentarze 0

Tym razem nie miałem pomysłu na jakąś konkretną trasę. Wiedziałem tylko, że muszę obejrzeć dom do góry nogami. Pojechałem więc zrealizować cel. Tym razem kolejki nie było, załatwiłem więc sprawę szybko. Dom nie zrobił na mnie wielkiego wrażenia. Dużo ciekawszy był oryginalny dom polskich zesłańców. Jadąc dalej docieram do Będomina gdzie znajduje się Muzeum Hymnu Narodowego. Zostawiam rower pod opieką tamtejszych ochroniarzy i idę pozwiedzać. Ekspozycja bardzo ciekawa. Trafiłem też na dzień otwarty więc zwiedzałem za darmo w dodatku z przewodnikiem. Tu właśnie urodził się twórca naszego hymnu - Józef Wybicki. Z Będomina jedzie się prześliczną aleją. Na drodze wojewódzkiej ruch spory zjeżdżam więc w prawo na boczną drogę i nią docieram do Kościerzyny. Tu mała rundka przez centrum i dalej w drogę. Praktycznie do samych Wdzydz Tucholskich towarzyszyły mi piękne i co równie ważne dość przyzwoite szutrówki. Od czasu do czasu przejeżdżałem obok ślicznych jezior. No i prawie cały czas jechałem lasami. Nad Jeziorem Wdzydze trochę sobie odpocząłem, w jakiejś restauracji wrzuciłem też coś na ząb i ruszyłem w drogę powrotną. A ponieważ nie lubię powielać tych samych odcinków wybierałem drogę tak aby było takich sytuacji jak najmniej. Najpierw do Olpucha, potem obok Jeziora Zagnanie do wsi Wielki Klincz. Tu przecinam drogę nr 221. W Pucu skręcam na szuter obok jeziora Puc i jadę do Sikorzyna. Po drodze napatoczyła się burzowa chmura ale krążyła gdzieś z boku. Liczyłem na to, że uda mi się jej uniknąć. Do Sikorzyna gdzie też znajduje się dawny dworek Wybickich docieram jednak za późno. Zwiedzanie muszę więc odłożyć. Wracam do Szymbarku. W nocy lało. Zobaczymy co będzie rano?
Dzisiejsza trasa była niesamowicie atrakcyjna. Zresztą całe Kaszuby mają jakiś nieodparty urok.




Dom do góry nogami © Yacek


Muzeum Hymnu Narodowego w Będominie © Yacek