Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Ze zdjęciami

Dystans całkowity:35495.60 km (w terenie 10919.46 km; 30.76%)
Czas w ruchu:1977:17
Średnia prędkość:17.97 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:137582 m
Liczba aktywności:339
Średnio na aktywność:107.24 km i 5h 52m
Więcej statystyk
  • DST 151.50km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:41
  • VAVG 19.72km/h
  • VMAX 37.40km/h
  • Podjazdy 523m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tam gdzie jeszcze nie byłem

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 10

Od dwóch tygodni wybierałem się na wycieczkę do Antonina k/Ostrowa Wielkopolskiego. Jest tam piękny, drewniany pałac Radziwiłłów. Dopiero dzisiaj dane mi było zrealizować ten pomysł. Pobudka przed czwartą a potem pociągami do stacji Bąków k/Kluczborka. Najpierw do drewnianego kościółka z najstarszym na Śląsku ołtarzem (zresztą kościołów było po drodze całkiem sporo).

Kościół w Bąkowie © Yacek


Tuż obok zobaczyć można pałac z rozległym parkiem.

Pałac w Bąkowie © Yacek


Sama miejscowość też jest bardzo urocza. W Chocianowicach kolejny kościółek a obok niego pomnik poświęcony ofiarom I wojny światowej.

Kościół w Chocianowicach © Yacek


Pamiątkowy głaz © Yacek


Polami dojeżdżam do Kuniowa. Kolejna ładna, zadbana miejscowość z zabytkową kuźnią i piekarnią. Nie miałem jednak szczęścia. Zamknięte na głucho.

W Kuniowie © Yacek


Przy wjeździe do Kluczborka trafiam na cmentarz żołnierzy radzieckich.

Cmentarz żołnierzy radzieckich - Kluczbork © Yacek


Pochowano ich tam ponad 6 tysięcy. Sam Kluczbork to piękne miasto. Zadbany rynek, piękny ratusz, potężny kościół ewangelicki czy wreszcie niezwykle ciekawe muzeum Jana Dzierżonia, robią wrażenie.

Ratusz w Kluczborku © Yacek


Rynek a w tle wieża kościoła ewangelickiego © Yacek


Jeszcze raz gragment rynku © Yacek


Wieża wodociągowa - Muzeum Jana Dzierżonia © Yacek


Przykład ula figuralnego © Yacek


Fragment ekspozycji muzealnej © Yacek


Kolejny etap mojego wyjazdu to Maciejów. Zobaczyć tam można pasiekę zarodową pszczół i dworek Jana Dzierżonia (twórcy pszczelarstwa na tamtym terenie).

Jan Dzierżoń © Yacek


Dworek Jana Dzierżonia © Yacek


Jeden z uli © Yacek


oraz niewielki kościółek ewangelicki,

Kościółek ewangelicki w Maciejowie © Yacek


a także przepiękny pałac - muzeum.

Pałąc - muzeum w Maciejowie © Yacek


Kawałek dalej w Pszczonkach (bardzo spodobała mi się ta wieś) kolejny pałac.

Pałac w Pszczonkach © Yacek


W Gosławiu jeszcze jeden pałac. Dojazd do bramy po totalnym błocie a brama niestety zamknięta na głucho.

Pałac w Gosławiu © Yacek


W Paruszowicach ciągle działa PGR. Administracja mieści się w dawnym dworku, obecnie wyremontowanym.

Dworek w Paruszowicach © Yacek


Byczyna zrobiła na mnie kolosalne wrażenie. Praktycznie w całości zachowane mury miejskie - to ewenement w skali kraju, dwie wieże i baszta, ratusz, kościoły.

Dawny spichlerz © Yacek


Fragment murów miejsckich © Yacek


Baszta © Yacek


Ratusz © Yacek


Herb na ratuszu © Yacek


Jeszcze raz mury miejskie © Yacek


Z Byczyny jadę do Proślic obejrzeć kolejny pałac. Po drodze rzuca się w oczy potężna lipa - pomnik przyrody.

Pomnik przyrody © Yacek


Z daleka dostrzegam drewniany kościół i tam się kieruję.

Kościół w Proślicach © Yacek


Potem jadę do pałacu.

Pałac w Proślicach © Yacek


Do Miechowej dojeżdżam głównie terenem ciekawymi ścieżkami wysadzanymi dębami lub brzozami.

Aleja dębowa © Yacek


Aleja brzozowa © Yacek


Trafiam też do niewielkiego "zoo".

Prywatne "zoo" © Yacek


Jest tam pałac w ruinie - nic ciekawego i kolejny drewniany kościółek.

Kościół w Miechowej © Yacek


Teraz jadę lasem po strasznym błocie. Trafiam na ciekawy drogowskaz.

Drogowskaz © Yacek


Wybieram wariant z rezerwatami przyrody. Kosztowało mnie to wiele wysiłku ale miało też swój urok.

Przy leśnej drodze © Yacek


Po jeździe polami i poszukiwaniu dróg trafiłem wreszcie na taką ścieżkę.

Dróżka wśród pól © Yacek


W Kuźnicy Słupskiej trafiłem na ciekawy budynek stajni. Nie zrobiłem jednak zdjęcia i do tej pory mnie to gryzie. W Słupi pod Kępnem trafiłem na kolejny pałac. Chyba bez właściciela ale w parku trwały jakieś prace porządkowe więc kto wie.

Pałac w Słupi © Yacek


Do Kępna dojeżdżam asfaltową ścieżką rowerową. A jednak się da. Samo Kępno ma swoisty urok i wiele ciekawych miejsc. O chociażby fontanna łabędzi,

Fontanna łabędzi © Yacek


ratusz,

Ratusz © Yacek


ośrodek kultury

Ośrodek kultury © Yacek


grodzisko

Grodzisko © Yacek


z pamiątkowym głazem,

Pamiątkowy głaz © Yacek


czy wreszcie unikatowym w skali kraju dwupoziomowym dworcem kolejowym.

Piętrowy dworzec kolejowy © Yacek


Z Kępna jadę dalej. Trochę się bałem, że nie dojadę na czas do Antonina dlatego ograniczyłem zwiedzanie i troszkę zmieniłem zaplanowaną trasę. Nie odwiedziłem m. in. Kobylej Góry - bardzo ciekawej wsi ale zrobię to pewnie innym razem. Jadę kolejną aleją do Rzetni. Długi i bardzo piaszczysty odcinek.

Droga do Rzetni © Yacek


Trafiam tam na ciekawy budynek. Prawdopodobnie dawny dwór - obecnie mieści się w nim dom pomocy społecznej.

Dawny dwór w Rzetni © Yacek


W Parzynowie położonym w charakterystycznej kotlinie trafiam na kolejny kościółek.

Kościółek w Parzynowie © Yacek


Najciekawszy był jednak jedyny kościół konstrukcji szachulcowej jaki spotkałem na swojej drodze w czasie tej wycieczki - w Olszynie.

Szachulcowy kościółek w Rogaszycach © Yacek


W Ostrzeszowie przejechałem ścisłe centrum. Trafiłem do ruin zamku z czasów Kazimierza Wielkiego.

Niewiele widać - fragment ruin zamku kazimierzowskiego w Ostrzeszowie © Yacek


Teraz lasem do Antonina. Pałac jest nietypowy bo cały zbudowany z drewna. Wewnątrz znajduje się obudowany drenem komin, ozdobiony trofeami mysliwskimi. Robi to niesamowite wrażenie.

Pałac w Antoninie © Yacek


Fragment komina © Yacek


Zachęcam każdego do odwiedzenia tych jakże pięknych, pełnych historii ziem.




  • DST 161.65km
  • Teren 55.00km
  • Czas 07:38
  • VAVG 21.18km/h
  • VMAX 42.20km/h
  • Podjazdy 702m
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Krajobrazowy Międzyrzecza Warty i WIdawki

Sobota, 20 sierpnia 2011 · dodano: 21.08.2011 | Komentarze 11

Właściwie już od kwietnia planowałem wycieczkę w rejon Parku Krajobrazowego Międzyrzecza Warty i Widawki. Powody były dwa. Pierwszy to fakt, że przy źródełkach Widawki byłem już dość dawno temu ale w okolicach gdzie zaczyna ona swój bieg do Warty bywam właściwie regularnie. Drugi to chęć dotarcia do jej ujścia a przy okazji niejako poznania terenów, których jeszcze nie odwiedzałem. Dodam jeszcze że terenów wartych odwiedzenia, z wieloma ciekawymi miejscami, które koniecznie trzeba zobaczyć. Na początek jadę na stację PKP do Boronowa, pokonując trasę wielokrotnie już zaliczaną. Wysiadam w Wieluniu. Miasteczko sobie odpuszczam. Byłem w nim już kilka razy. Tym razem kieruję się na wschód. Na początek czeka mnie krótki odcinek krajówki. Tragedia. Mimo soboty ruch duży, droga wąska. Oby jak najszybciej do zjazdu. Po 2 kilometrach wreszcie w bok. Można odetchnąć. W Małyszynie (niewielkiej wiosce) trafiam wreszcie na ciekawy staw z wysepką.

W Małyszynie © Yacek


Później parę kilometrów po lasach i polach czyli to co lubię. Z Dębiny do Osjakowa przedostaję się po fajnych kładkach. Warta robi tu już wrażenie, nie to co u mnie.

Z kładki na Warcie (w tle wieża kościoła w Osjakowie) © Yacek


W oddali dostrzegam ciekawy budynek. Okazuje się, że to dom kultury.

Ośrodek kultury w Osjakowie © Yacek


Położony jest tuż nad Wartą a obok znajduje się miejsce do wodowania dla kajaków. Ruszam na północ. W Strobinie szukam kurhanu. Miejscowi o niczym takim nie słyszeli. Muszę tłumaczyć co to jest. Dopiero od wiekowej staruszki dowiaduję się, gdzie coś takiego znajdę. Ruszam i po chwili zjeżdżam nad Wartę. Znajduję tam pozostałości jakiegoś grodziska. Kiedy wszedłem na wzniesienie zobaczyłem przepiękną panoramę na dolinę Warty płynącą kilkadziesiąt metrów niżej. Mógłbym tam siedzieć cały dzień.

Dolina Warty w Strobinie © Yacek


Dojeżdżając do grodziska spotykam też i taką atrakcję. Ukryte wśród drzew stoją niewielka chatka i stodoła kryte strzechą.

Chata kryta strzechą © Yacek


Stodoła © Yacek


Wjeżdżam też wreszcie do celu dzisiejszej wycieczki.

Nareszcie © Yacek


W Konopnicy chciałem obejrzeć trzy rzeczy - po pierwsze neogotycki dworek. O ten!

Dworek w Konopnicy © Yacek


Po drugie zabytkowy spichlerz z XIX wieku. Tu jednak nikt nie umiał powiedzieć czy coś takiego w ogóle jest w Konopnicy. Po trzecie zabytkowy kościół. Ten obejrzałem tylko z zewnątrz. Trafiłem za to na cmentarz polskich żołnierzy z 72 Radomskiego Pułku Piechoty 28 DP Armii "Łódź" z 1939 roku.

Cmentarz żołnierzy polskich w Konopnicy © Yacek


Kolejne trzy ciekawostki czekały na mnie w Rychłocicach. I znowu jak poprzednio w Konopnicy nie mogłem znaleźć spichlerza. Obejrzałem jednak zabytkowy, drewniany, orientowany kościół z XVIII wieku.

Kościół w Rychłocicach © Yacek


Obok kościoła znajdują się częściowo zrujnowane zabudowania jakiegoś zakładu (najprawdopodobniej gorzelni).

Zrujnowane budynki prawdopodobnie gorzelni w Rychłocicach © Yacek


Kawałek dalej ciekawy dwór (obecnie w rękach prywatnych) otoczony parkiem z wieloma okazami pomnikowych drzew.

Dwór w Rychłocicach © Yacek


Z Rychłocic cały czas taką szutrówką do Pstrokoni.

W stronę Pstrokoni © Yacek


Przed mostem na Widawce skręcam w lewo do jej ujścia do Warty. O tu!

Widawka wpada do Warty © Yacek


Potem jadę obejrzeć ciekawy eklektyczny pałacyk. Niestety jest w rękach prywatnych i zerknąć na niego mogę tylko zza płotu. Pochodzi z końca XIX wieku.

Pałacyk w Pstrokoniach © Yacek


Teraz Strońsko. Jadę stromym podjazdem do kościoła, który pochodzi z 1250 roku a zbudowany jest w stylu romańskim. Jego najcenniejszym fragmentem jest kamienny, półokrągły tympanon przedstawiający apokaliptyczne zwierzęta. Najprawdopodobniej jest to XIII wieczny import ze Skandynawii. Kościół niestety zamknięty na głucho a moja próba dotarcia do proboszcza kończy się niepowodzeniem.

Kościoł w Strońsku © Yacek


Między Strońskiem a Bieleniem są też zachowane bunkry z 1939 roku. Czas jednak mnie gonił i musiałem zawrócić. Innym razem je odwiedzę. Jadę do Widawy. Po drodze dwa dworki. Pierwszy w Kalinowej,

Dworek w Kalinowej © Yacek


drugi, drewniany, w kiepskim stanie w Ligocie

Dworek w Ligocie © Yacek


Widawa nie zrobiła na mnie wrażenia. Zaniedbany rynek, stanowiący właściwie park z alejkami. Ot zwykłe, małe miasteczko, bardzo podobne do Żarek. Jedynie dawny klasztor Bernardynów był ciekawy.

Klasztor i kościół w Widawie © Yacek


Teraz kieruję się głównie przez lasy do Faustynowa. Znalazłem informację o bunkrach, które w tamtych okolicach się znajdują. Z braku czasu odnajduję tylko jeden,

Bunkier w okolicach Faustynowa © Yacek


i kieruję się na stację PKP w Ruścu Łódzkim. Po drodze jednak trafiam na niesamowite torfowiska, o istnieniu którego nie miałem pojęcia. "Święte Ługi", bo taką nazwę nosi wygląda rewelacyjnie.

Torfowisko "Święte Ługi" © Yacek


Reszta to już dojazd na stację, w tym kilka kilometrów drogą krajową. Tu nie ma co pisać. Paranoja! A pociąg, no cóż, tłukł się dobre 2 godziny a to tylko 70 km.




  • DST 27.44km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:52
  • VAVG 14.70km/h
  • VMAX 39.30km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z rodziną

Niedziela, 14 sierpnia 2011 · dodano: 15.08.2011 | Komentarze 2

Krótka poobiednia przejażdżka z rodziną do Olsztyna na lody. Posiedzieliśmy na skałkach, popatrzyliśmy na tłumy dookoła i wieczorem wróciliśmy do domu.

Na skałkach © Yacek


A w tle rezerwat "Sokole Góry" © Yacek


Kategoria Jura, Ze zdjęciami


  • DST 31.78km
  • Teren 9.00km
  • Czas 02:19
  • VAVG 13.72km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z rodziną

Niedziela, 7 sierpnia 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 4

Wczoraj wcale nie chciało mi się ruszyć w trasę, dzisiaj za to wraz z rodziną jedziemy do Mirowa (samochodem). Rowery na dachu. Przy pięknej pogodzie o drugiej zaczynamy kręcić. Na początek zamek w Bobolicach a tam tłumy "turystów". Żona jednak nie zrażona tym co tam zastaliśmy wraz z córką idą na zamek.

Na zamek © Yacek

Ja melinuję się w cieniu przy ścieżce cierpliwie czekając na ich powrót. Wkrótce okazuje się, że koło zamku jest wiele atrakcji (sokoły, sowy) i niezbędne jest zdjęcie.
Z sową © Yacek

Potem (po małym starciu z panem ochroniarzem) zielonym szlakiem do Niegowej. Po zjedzeniu lodów ruszamy dalej, znaczy się z powrotem, do Kostkowic. W Zdowie jedziemy do źródełka pod skałą. Miejsce bardzo klimatyczne i co najważniejsze bardzo spokojne ... do czasu, aż pojawia się rodzinka z rozkrzyczaną dzieciarnią.
Źrodełko pod skałą w Zdowie © Yacek

Przy źrodełku © Yacek

Z ostem © Yacek

Rzut oka na dolinę Białki © Yacek

Spod Zdowa jedziemy nad zalew w Kostkowicach. A tam jak można było się spodziewać tłumy. My jednak zatrzymujemy się wcześniej aby podziwiać pracę bobrów. To ich królestwo.
Rozlewiska Białki - to królestwo bobrów © Yacek

Rozlewiska Białki - jakiś facet jeździł tam terenówką. © Yacek

Następnie kierujemy się do Dzibic. A tam najpierw solidna górka, potem druga solidna górka. Tej jednak nie zaliczamy. Skręcamy w lewo na szuter, który wkrótce przechodzi w coś, co bardzo trudno opisać. Tu córka zalicza glebę. Widzę na twarzach wzrastające niezadowolenie. Ale cóż począć. Zaczyna się chmurzyć i grzmieć. Na asfalt wydostajemy się w Dobrogoszczycach i tniemy nim do Zdowa. Na odcinku od Bobolic do Mirowa już leje. Do samochodu przyjeżdżamy kompletnie mokrzy.
Podsumowując: wyjazd bardzo udany. Najpierw gorąco, później deszcz, który nas trochę ostudził. Odcinek Dzibice - Dobrogoszczyce bardzo nieprzyjemny. Nie polecam na krótki wyjazd z niezaprawioną w bojach rodziną.


Kategoria Jura, Ze zdjęciami


  • DST 105.66km
  • Teren 8.00km
  • Czas 07:32
  • VAVG 14.03km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Podjazdy 616m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Liswarciański szlak rowerowy - dzień drugi

Niedziela, 31 lipca 2011 · dodano: 01.08.2011 | Komentarze 5

Budzę się wcześnie rano w niedzielę. Idę na krótki spacer, potem śniadanie i trochę po 9-tej ruszamy na trasę II etapu. Po drodze znowu sporo ciekawostek, zabawnych historyjek. Odwiedziliśmy m.in. grób rotmistrza wojsk carskich z czasów zaborów (bo jechaliśmy częściowo historyczną granicą), o którym wieść gminna niesie, że był dobrym człowiekiem. Pomimo upływu ponad 100 lat miejscowa ludność pamięta i dba aby ślad po tym dobrym człowieku nie zaginął. W Krzepicach oglądamy pozostałości po synagodze, kawałek dalej jest też żydowski cmentarz z licznymi żeliwnymi macewami (w Polsce jest tylko kilka takich kirkutów), ciekawy młyn, ruiny zamku kazimierzowskiego (z tych pozostało już bardzo niewiele a przecież w przeszłości miał on olbrzymie znaczenie). Zaglądamy do kościoła a potem melinujemy się pod parasolami na rynku. Zaczyna niestety padać. Cóż, odpoczywamy i czekamy na poprawę. Po jakimś czasie możemy siąść na rowery. Jedziemy terenami zalewowymi po bardzo fajnej drodze która, jak się dowiedziałem, systematycznie bywa nieprzejezdna. W Zbrojewsku są pozostałości po jakimś grodzie (niestety nie było nam dane ich zobaczyć). W Dankowie zatrzymujemy się na chwilę w ruinach potężnego niegdyś zamku. We Władysławowie pokonujemy Liswartę po jednej z kilku kładek (mnie dane było jeszcze poznać drugą ale to w drodze do domu). Wreszcie docieramy do wsi Kule, gdzie Liswarta kończy swój kilkudziesięciokilometrowy bieg i wpada do Warty. Udajemy się w to miejsce dzięki uprzejmości miejscowego sołtysa. Teraz pozostała już tylko część nieoficjalna imprezy - poczęstunek w Ośrodku Szkolenia Służby Więziennej w Kulach z potrawą regionalną - marchwiokiem w roli głównej. Na koniec pozostał już tylko powrót do domu. Niestety cały czas w deszczu. I co gorsza im bliżej Częstochowy tym większym. Wróciłem kompletnie mokry. Ale co tam!
Impreza na szóstkę. Jeszcze raz bardzo dziękuje organizatorom.
Spotkałem też na rajdzie moją profesorkę sprzed prawie 30 lat. Nie poznałem, przyznaję ale takie spotkanie po latach to niesamowita rzecz. Gorąco pozdrawiam!




Wyruszamy na trasę © Yacek


Miejsce pochówku dobrego człowieka © Yacek


Jeden z wielu jazów i młynów na Liswarcie © Yacek


Przy ujściu Pankówki do Liswarty © Yacek


Czasami rowerzyści muszą z buta © Yacek


Ruiny synagogi w Krzepicach © Yacek


Kolejny młyn © Yacek


O zamku krzepickim © Yacek


Kamienna kula moździeżowa © Yacek


Uczestniczki wycieczki a w tle zabytkowy portal © Yacek


Jedziemy przez dwie odnogi Liswarty © Yacek


Liswarta © Yacek


Współorganizatorzy rajdu © Yacek


Wisząca kładka © Yacek


Most arkadowy na centralnej magistrali węglowej nad Liswartą © Yacek


A to główna organizatorka rajdu. © Yacek


Tu Liswarta kończy swój bieg wpadając do Warty © Yacek


Kąpać się można i w Warcie i w Liswarcie © Yacek


I na koniec jeszcze jedna kładka, którą dane mi było pokonywać © Yacek




  • DST 79.61km
  • Teren 20.00km
  • Czas 07:29
  • VAVG 10.64km/h
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Liswarciański szlak rowerowy - dzień pierwszy

Sobota, 30 lipca 2011 · dodano: 31.07.2011 | Komentarze 2

LGD Zielony Wierzchołek Śląska - stowarzyszenie, które od kilku lat prężnie działa aktywizując lokalną społeczność do spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu (szczególnie na rowerze), w weekend zorganizowało świetną, rowerową imprezę - dwudniowy rajd liswarciańskim szlakiem rowerowym. Liswarta to niewielka rzeka mająca 93 km długości, będąca lewym dopływem Warty. I właśnie w/w stowarzyszenie w sobotę i niedzielę zorganizowało rajd od jej źródeł do ujścia. Całą trasę pokonało około 20 osób. Piszę "stowarzyszenie" ale tak naprawdę rajd przygotowało kilka osób, którym należą się podziękowania i słowa uznania za wzorową organizację. I przygotowanie merytoryczne, i nocleg, i wreszcie coś dla ciała, na najwyższym poziomie. Pozostaje tylko pogratulować i życzyć sobie aby takie imprezy odbywały się jak najczęściej. Ale dosyć już tego przydługiego wstępu. Zbiórka niedaleko źródeł Liswarty miała nastąpić o 9.15. Ja docieram na miejsce trochę później. Uczestników spotykam jednak na początku trasy i już razem pedałujemy w kierunku Przystajni, miejsca zakończenia pierwszego etapu. Po drodze liczne atrakcje, jedziemy bowiem po powołanym do życia pod koniec lat 90tych XX wieku Parku Krajobrazowym "Lasy na górną Liswartą". Przez teren parku, poza tym, że sam w sobie ma nieodparty urok, wiedzie wiele dróg asfaltowych o znikomym ruchu samochodowym, sporo świetnie utrzymanych szutrówek, jedzie się więc wygodnie i bezpiecznie. W Kamińsku czeka nas druga niespodzianka. Piszę druga, bo wcześniej (pierwsze niespodzianka) otrzymaliśmy od organizatorów koszulki i czapeczki. Ta druga niespodzianka natomiast to wizyta w restauracji. Tam wypijamy herbatę, kawę, przegryzamy pysznym ciastem i ruszamy dalej. W zajeździe w Przystajni czeka nas trzecia i czwarta niespodzianka(sporo ich jak na jeden dzień). Przepyszna obiadokolacja, dodatkowo kiełbasa z grilla, napoje i, dla chętnych, darmowy nocleg + mapy, foldery. Nie zabrałem co prawda ciuchów na zmianę ale co tam - zostaję. W końcu po co w niedzielę znowu pedałować do Przystajni. Dzień pierwszy dobiegł końca. Dystans co prawda krótki ale nie kilometry leżały u podstaw tej wycieczki a atrakcje i ciekawy sposób spędzania wolnego czasu. A ciekawie było niesamowicie. Co spotka nas w niedzielę? Jak to mówią "pożyjemy - zobaczymy"



Krzysiu - jeden z organizatorów rajdu © Yacek


Rezerwat "Cisy nad Liswartą" © Yacek


Ten sam rezerwy - rzeczka Turza © Yacek


Wzdłuż Liswarty © Yacek


Stany ale nie Zjednoczone © Yacek


Zabytkowy, choć ciągle działający, młyn wodny na Liswarcie © Yacek


Zakończenie dnia pierwszego © Yacek




  • DST 168.24km
  • Teren 23.00km
  • Czas 07:30
  • VAVG 22.43km/h
  • VMAX 45.60km/h
  • Podjazdy 716m
  • Aktywność Jazda na rowerze

DO Nieba i do Piekła

Niedziela, 24 lipca 2011 · dodano: 24.07.2011 | Komentarze 9

Rano pogoda nie wyglądała zbyt zachęcająco dlatego zrezygnowałem z planowanego wypadu. Około ósmej jednak zrobiło się dużo lepiej dlatego wskoczyłem na rower i wyruszyłem w trasę. Pociągiem dotarłem do Radomska i tu rozpocząłem swoją dzisiejszą przygodę. Najpierw do Dmenina. Zatrzymałem się tu na chwilę w miejscu kaźni 10 mieszkańców wsi zamordowanych 17 lipca 1942 r. przez hitlerowców.

Pomnik poświęcony pomordowanym Polakom w Dmeninie © Yacek


Kawałek dalej w Smotryszowie można zobaczyć zabytkowy zespół dworsko-parkowy. Składają się na niego bardzo zrujnowany murowany dwór wzniesiony w 1880 roku oraz otaczający go zabytkowy park, pochodzący z początków XIX wieku. Dla mnie jest to tym bardziej bolesne, że w dworze tym mieściła się szkoła, do której uczęszczała moja mama a ja sam wielokrotnie tamtędy przechodziłem w przeszłości.

Zrujnowany dwór w Smotryszowie © Yacek


Aleja parkowa w Smotryszowie © Yacek


Jest jeszcze w Smotryszowie ciekawy wapiennik, który jest śladem wydobywania i przetwarzania przez człowieka skał wapiennych.

Wapiennik © Yacek


Potem wśród pół i lasów do Karczowa. Wcześniej zauważyłem informację o moście w remoncie ale ją zlekceważyłem licząc na to, że rower przecież przejedzie. Niestety. Na szczęście okazało się, że można pokonać Biestrzykówkę po niewielkiej kładce na prywatnej posesji.

Kładka w Karczowie © Yacek


Staw na Biestrzykówce © Yacek


W Niedośpielinie trafiłem na modrzewiowy kościół stojący w otoczeniu starych drzew. Pochodzi z XVIII wieku. Pokryty jest jednak blachą co nie wygląda najlepiej. Dużo ciekawiej prezentuje się drewniana dzwonnica pokryta gontem.

Kościół w Niedośpielinie © Yacek


Stąd już tylko krok do Wielgomłynów ze znanym w kraju sanktuarium. Klasztor założono tam już w XV wieku, by cztery wieki później go zlikwidować. Paulini powrócili do niego dopiero w 1987 roku. Najstarszym zabytkiem jest drewniana rzeźba "Pieta" z XV wieku.

Sanktuarium w Wielgomłynach © Yacek


Pieta z XV wieku © Yacek


Obok klasztoru stoi pomnikowy dąb.

Pomnikowy dąb © Yacek


Tablica informacyjna © Yacek


Kolejny etap to Sokola Góra. Jest tam pięknie położony dwór otoczony parkiem. Niestety jest w rękach prywatnych stąd zwiedzanie odpada. W parku zobaczyć można ciekawą figurę Matki Boskiej, która przywieziona została z Wenecji w 1913 roku.

Dworek w Sokolej Górze © Yacek


W Przedborzu tylko na chwilkę zatrzymuję się przed budynkiem z XVII wieku, w którym obecnie mieści się Muzeum Ziemi Przedborskiej.

Dom z XVII wieku © Yacek


Gdzieś po drodze na końcu wsi Zuzowy natknąłem się na taki grób

Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


z poniższą informacją.

Tabliczka © Yacek


Teraz lasem do Fałkowa. W terenie było dużo wody ale jakoś przejechałem. Za to z drogi krajowej szybko uciekłem. Tu zaczął się bardzo fajny odcinek trasy. Najpierw w miejscowości Kołoniec stawy rybne i świetnie utrzymane urządzenia hydrotechniczne na rzece Czarnej,

Zapora © Yacek


w Machorach ruiny dawnej huty,

Ryiny huty © Yacek


w Maleńcu rekreacyjny zbiornik wodny. W Modliszewicach ciekawy dwór obronny, położony na sztucznej wyspie do dzisiaj otoczony wodą. Obecny wygląd to efekt prac z lat osiemdziesiątych. Dwór zbudowano na planie prostokąta. Ma dwie kondygnacje i dwie basteje w przeciwległych narożach. Przy drzwiach na piętrze widnieje łaciński napis skopiowany z bramy wawelskiej. Obok dworu stoi odnowiony budynek bramny z portalem i otworami strzelniczymi oraz budynek zwany kuźnią.

Dwór obronny - Modliszewice © Yacek


Budynek bramny © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


W Końskich najciekawszy jest klasycystyczny zespół parkowo-pałacowy wzniesiony przez Jana Małachowskiego w latach czterdziestych XVIII w. W XIX w. zespół pałacowy był kilkukrotnie przebudowywany i uważany za jeden z najpiękniejszych parków w Polsce. W czasie okupacji niemieckiej został zdewastowany. W okresie powojennym, na skutek nieprzemyślanych decyzji ówczesnych władz teren parku został zmniejszony, a jego układ zaburzony.

Pałac w Końskich © Yacek


Pałac 1 © Yacek


Park przypałacowy © Yacek


Park 1 © Yacek


Oranżeria egipska - Końskie © Yacek


W Końskich zmieniam kierunek jazdy na południowy. Najpierw do Nieba,

Nie ma to jak w Niebie © Yacek


potem Piekła.

i w Piekle © Yacek


Po drodze jak to często bywa musiałem zaliczyć czyściec.

Skałki Piekło Gatniki © Yacek


Skałki Piekło Gatniki 1 © Yacek


Ten czyściec to rezerwat "Skałki Piekło Gatniki" Bardzo fajne miejsce do odpoczynku. Teraz Sielpia Wielka z Muzeum Staropolskiego Zagłębia Przemysłowego. Dawny zakład napędzany był olbrzymim kołem wodnym (8 metrów średnicy). W 1843 roku w zakładzie pojawiła się pierwsza w Królestwie Polskim turbina wodna. Zakład zamknięto w roku 1921, ale jeszcze przed II wojną światową został przeznaczony na cele muzealne. W czasie wojny większość oryginalnego wyposażenia zakładu została rozkradziona i przetopiona przez okupanta, zachowany jednak został cały układ napędowy walcowni. Tu niestety zwiedzanie musiałem odłożyć na "następnym razem" bo czas mnie gonił. Pociąg miałem o 19.40 a przed sobą jeszcze kilkadziesiąt kilometrów. Trafiałem na różne dróżki i ścieżki, i asfaltowe, i z kałużami po łydki. Były odcinki, które musiałem brać z buta ale na szczęście na dworzec w Wiernej Rzece wpadłem na 5 minut przed odjazdem pociągu. Tu dopiero mogłem odetchnąć. Wyjazd trochę długi i nieco męczący, tym bardziej, że wbrew pozorom teren był mocno pofałdowany, szczególnie w drugiej części trasy. Mimo wszystko polecam bo jest co oglądać.





  • DST 58.41km
  • Teren 10.00km
  • Czas 03:30
  • VAVG 16.69km/h
  • VMAX 48.30km/h
  • Podjazdy 384m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jutajskie Lato Filmowe

Niedziela, 17 lipca 2011 · dodano: 17.07.2011 | Komentarze 5

Od piątku w Złotym Potoku odbywa się ciekawa impreza - Jurajskie Lato Filmowe. Córka od jakiegoś czasu zamęczała mnie, żeby tam pojechać. Nie przepadam co prawda za takimi imprezami no ale jak tu odmówić dziecku. O 19-tej siadamy więc na rowery i ruszamy na trasę. Dwie godziny później jesteśmy w Potoku. A tam tłumy, tłumy i jeszcze raz tłumy. Tyle że wszyscy samochodami, a w każdym razie my rowerzystów nie spotkaliśmy. Takiego tłoku w Złotym dawno nie widziałem. Namiot na namiocie, zajęte wszystko. W normalnych warunkach zwiewał bym stamtąd jak najszybciej. No ale to nie były normalne warunki. Miejscami trudno było przedzierać się z rowerami między ludźmi. O 21.30 rozpoczął się pierwszy z trzech filmów - "Och Karol 2". Rozkładamy karimatę i czekamy (jak tysiące innych). Wreszcie zaczyna się seans. Jakże inna atmosfera mu towarzyszy. Przed północą wyruszamy w drogę powrotną. Początkowo nie jest zbyt bezpiecznie. Od Złotego do źródełek sznur samochodów mijających od czasu do czasu na przysłowiową gazetę. Po zjeździe na boczną drogę o niebo lepiej. Zero ruchu, las i księżyc w pełni - super. Dopiero w Biskupicach przeżyliśmy chwilę grozy, kiedy jadący z naprzeciwka samochód poruszał się wężykiem. Jego kierowca był ewidentnie pijany. Na szczęście obeszło się bez konsekwencji. Do domu docieramy o 1.30. Córce wyjazd sprawił wiele radości. Szczególnie nocna jazda w takich pięknych okolicznościach przyrody budzi niezatarte wrażenia. Dla nich warto było jechać.

W drodze do Złotego Potoku - Suliszowice o zachodzie słońca © Yacek


Powrót przez las w Biskupicach © Yacek


Kategoria Jura, Ze zdjęciami


  • DST 36.98km
  • Teren 20.00km
  • Czas 03:01
  • VAVG 12.26km/h
  • VMAX 29.20km/h
  • Podjazdy 124m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

W Bractwie Kuźnic

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 9

Od jakiegoś czasu przygotowywaliśmy się do organizacji wycieczek po gminach wchodzących w skład Lokalnej Grupy Działania "Bractwo Kuźnic". Grupa obejmuje 5 gmin i właśnie dzisiaj odbyła się pierwsza z 5 planowanych wycieczek "Dookoła gminy Poczesna". Uczestniczyło w niej około 40 rowerzystów. Szkoda że z terenu samej gminy nie było nas zbyt wielu. Bez wątpienia olbrzymim plusem tej wycieczki był udział w niej wójta gminy. Uczestnicy świetnie się bawili poznając z pozycji rowerowego siodełka atrakcje gminy. Wspólnie przejechaliśmy 35kilometrową trasę w większości prowadzącą po lasach i leśnych ścieżkach co, biorąc pod uwagę żar lejący się z nieba, miało niebagatelne znaczenie.

Czasami trzeba było i tak! Wyjazd z glinianki w Korwinowie. © Yacek


A to wspomniana wyżej glinianka © Yacek


Uczestnicy wycieczki © Yacek




  • DST 166.46km
  • Teren 24.00km
  • Czas 07:28
  • VAVG 22.29km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 567m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kletnia

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 06.07.2011 | Komentarze 6

Ostatni mój wypad rowerowy "po księgę" zaprowadził mnie na południe do Kluczy. Tym razem należało ją przekazać dalej. Po uzgodnieniu miejsca spotkania wyruszam na trasę. Przede mną około 70 kilometrów kręcenia. Liczę na to, że padać nie będzie. Niestety! Właściwie od samego początku towarzyszy mi deszcz. Najpierw niewielki ale już w okolicach Rzerzęczyc dopada mnie solidna ulewa. Na szczęście dostrzegam zadaszone miejsce i tam się melinuję. Po mniej więcej 20 minutach (mimo, że ciągle pada) decyduję się jechać. Od samego początku towarzyszy mi też wiatr. Niestety północny więc prosto w twarz. Najgorzej było w Radomsku. Potężne kałuże i szybko jeżdżące samochody skutecznie przeganiają mnie na chodnik. Na szczęście wkrótce odbijam na boczną drogę. Tu ruchu już właściwie nie ma, kończy się też asfalt. Po drodze trafiłem na fajne stawy w miejscowości Żarki IV. Na asfalcie spaceruje mama łabędzica z małymi. To Karolina (tak powiedziały mi napotkane tam dzieci). W mojej okolicy też są Żarki a dodatkowo były kiedyś 4 kopalnie rud żelaza o nazwach Żarki I, II, III, i IV. Pomału dotelepałem się do Gomunic, potem do Kletni. Tu siadłem na przystanku w oczekiwaniu na kolegę z Łodzi, któremu mam przekazać księgę. Z nudów jeżdżę sobie to tu, to tam. Wreszcie decyduję się usiąść i poczekać na przystanku przy głównej drodze. Tu się też spotykamy. Księga trafia w ręce kolegi, trochę czasu spędzamy na wzajemnych pogaduszkach. Potem w drogę powrotną. Jadę do rodziny w Kodrębie. Tu moje plany uległy zmianie. To przez wiszący ciągle nad głową deszcz. Jadę do Kobiel Wielkich - miejsca gdzie na świat przyszedł Władysław Reymont. Potem fajnymi, bocznymi dróżkami do Gidel. Tu zaczęła mnie gonić potężna chmura. Uciekałem przed nią aż do Mstowa. Czasami ja byłem z przodu ale były chwile, kiedy mnie dopadała. Ze Mstowa do domu powrót w większości tymi samymi drogami, którymi jechałem wcześniej.
Przez 3/4 trasy jechałem w deszczu albo po mokrych drogach. Na szczęście było ciepło a w takim przypadku nawet jeśli pada, jedzie się przyjemnie.




Żarki IV - staw © Yacek


"Karolina" © Yacek


Zrujnowany dwór w Kobielach Wielkich © Yacek


Zdjęcie z wycieczki rowerowej © Yacek


Ta chmura mnie goniła © Yacek