Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Przy granicy-o. Kaliningradzki

Dystans całkowity:1073.14 km (w terenie 428.00 km; 39.88%)
Czas w ruchu:62:32
Średnia prędkość:17.16 km/h
Maksymalna prędkość:47.50 km/h
Suma podjazdów:5214 m
Liczba aktywności:9
Średnio na aktywność:119.24 km i 6h 56m
Więcej statystyk
  • DST 103.03km
  • Czas 05:23
  • VAVG 19.14km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 08.08.2010 | Komentarze 3

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

dzień pierwszy
dzień drugi
dzień trzeci
dzień czwarty
dzień piąty
dzień szósty
dzień siódmy
dzień ósmy
dzień dziewiąty

Dzień dziewiąty

To już ostatni dzień mojej wyprawy. Ciepło żegnany przez pana ochroniarza wyruszam z pola namiotowego przy śluzie. Jadę asfaltem, niebo zachmurzone. Na dzisiaj zapowiadali opady. Mam nadzieję, że się nie sprawdzi. Teraz jest OK. Po kilku kilometrach kolejna śluza w Kątach. Dalej na długich odcinkach towarzyszy mi kiepskiej jakości droga asfaltowa. Wiedzie ona jednak najczęściej wśród szpalerów drzew i pól a widoki rekompensują niedogodności związane z nawierzchnią. Tak dojeżdżam do Śliwic i Jelonków. To spora miejscowość. Jest tu m. in. ciekawy dom podcieniowy z XVIII wieku z nieadekwatnym do jego wielości podcieniem. Z Jelonków znowu wśród pól, mijając po drodze kilka mniejszych miejscowości, do Gronowa Elbląskiego i Jegłownika. Właśnie w tej ostatniej wsi łapie mnie burza z ulewnym deszczem. Szukam przystanku. Jak na złość są ale bez zadaszonych wiat. Widzę daszek pod sklepem i tam się melinuję. Po trzech kwadransach deszcz słabnie. Jadę więc dalej do Wiktorowa. Po drodze pozdrawiają mnie przejeżdżający Niemcy. W Wiktorowie znowu zaczyna lać. Siadam więc na przystanku. Znowu pół godziny w plecy. Kiedy deszcz się zmniejsza ruszam ponownie. Mijam kolejne miejscowości i dojeżdżam do 7-ki, którą przejeżdżam na wprost. Wcześniej po drodze nieużytkowany kościół mennonicki a kawałek dalej cmentarz. Dalej dobrym asfaltem już przez płaskie jak stół Żuławy jadę aż do Tujska. Tu odcinek (ok.1 km) drogą wojewódzką nr 502. To najgorszy kawałek na całej wyprawie. Za mostem skręcam w prawo i boczną drogą jadę do Sztutowa a stamtąd już do Krynicy. Ten odcinek też do najbezpieczniejszych nie należał.

Przejechałem łącznie w ciągu tych dziewięciu dni 1079 kilometrów. Sporo po polnych ścieżkach z przepięknymi widokami i po lasach. Rower spisywał się doskonale. Zero jakichkolwiek, najdrobniejszych nawet problemów. Zobaczyłem spory kawałek wspaniałej Polski, poznałem wielu ciekawych ludzi. Tylko sakwiarzy jak na lekarstwo. Więcej ich spotkałem na Mierzei Wiślanej w ciągu ostatniej godziny wyprawy niż poprzednio przez 8 i pół dnia. Każdemu polecam taki wypad.




Najdłuższe w Polsce Jezioro Jeziorak © Yacek


Dom podcieniowy z XVIII wieku w Jelonkach © Yacek


Śluza na Kanale Elbląskim w Kątach © Yacek




  • DST 107.58km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 19.50km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Podjazdy 291m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 1

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień ósmy

Dzisiaj wyjeżdżam około 9-tej. Najpierw fajnie w dół do Pietrzwałdu, potem do Zajączek. To odcinek z dnia wczorajszego. Jadę wśród pól a towarzyszą mi śliczne krajobrazy. Do Grabowa jedyne dzisiaj trzy kilometry terenu. Od początku jeszcze nie zdarzyło mi się go tak niewiele. Następnie Rożental. Jest tam bardzo ładny, drewniany kościół. Potem fajnie znowu wśród pól i wreszcie przez las po dobrym asfalcie do Gierłoży Polskiej. Po drodze w lesie pyszne jeżyny, których nie omieszkałem skosztować. Z Gierłoży Polskiej do Gierłoży tylko krok. Oddziela je wąska rzeczka. Przed wojną nią właśnie biegła granica polsko - niemiecka. Kiedyś musiała to być jedna wieś. Potem dalej świetnym asfaltem (droga po remoncie) przez las do Samborowa. Kawałeczek drogą nr 16. Przejeżdżam przez Drwęcę i kawałek dalej skręcam w prawo. Pokonuję przejazd kolejowy a za nim w prawo na żółty szlak pieszy. Z krajówki widziałem ciekawy most na Drwęcy więc podjechałem obejrzeć go z bliska. Potem wracam i jadę na wprost. To był fantastyczny odcinek. Jakieś 7 kilometrów wąskiego asfaltu bardzo dobrej jakości, cały czas przez las. Na poprzecznej drodze miałem jechać w lewo do Iławy a potem przez Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego, zdecydowałem się jednak na jazdę w przeciwnym kierunku (ot, urok roweru). Jechało się super, tym bardziej, że ruch samochodowy minimalny. Przed miejscowością Zalewo pojechałem jednak w lewo do Jerzwałdu żeby choć zerknąć na najdłuższe jezioro w Polsce. Potem z powrotem do m. Zalewo a stamtąd fantastycznymi drogami wśród pól, na których trwały żniwa do śluzy Buczyniec na Kanale Elbląskim. Tam też zanocowałem na nowo otwartym polu namiotowym. Pole jest strzeżone 24 godziny przez firmę ochroniarską. Otwarto je dopiero w maju tego roku i zgodnie z życzeniem UE (bo za jej pieniądze je wybudowano) przez 5 lat ma być całkowicie darmowe.



Wiadukt w Glaznotach © Yacek


Kościół w Rożentalu © Yacek


Drwęca w Samborowie © Yacek


Most na Kanale Elbląskim niedaleko śluzy Buczyniec © Yacek


Śluza Buczyniec © Yacek


Pole namiotowe obok śluzy © Yacek


Widok na Jezioro Jeziorak © Yacek




  • DST 120.11km
  • Czas 07:11
  • VAVG 16.72km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Podjazdy 503m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 3

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień siódmy

Z pola namiotowego wyjeżdżam około 7.30 i na początek czeka na mnie trochę asfaltu. Potem skręcam do lasu i taką typowo leśną ścieżką dojechałem do rzeki Omulew. Kiedyś był na niej mostek. Ano kiedyś był. Teraz niestety już go nie ma. Gdy tak zastanawiam się co robić dalej z drugiej strony nadjeżdża motocyklista. Zatrzymuję go i pytam o możliwość przedostania się na drugą stronę. Brałem też pod uwagę przejście wpław. Dowiaduję się jednak, że kiedyś było płytko, teraz jest po szyję. Gość kieruje mnie do Jedwabna. Przypomina sobie jednak o innej kładce. Okazuje się, że jest w Kolonii. Jadę więc wzdłuż rzeki (no może nie do końca). Po drodze pytam jeszcze raz napotkanego grzybiarza o kładkę. Ten wytłumaczył mi wszystko dokumentnie, tak ze trafiłbym na nią z zawiązanymi oczami. Nie powiedział tylko o jakości ścieżki dojazdowej. Mostek pokonałem o mało nie łamiąc wózka przerzutki (ale to z mojej winy). Sama dolina rzeki jest bardzo ładna (rezerwat przyrody "Małga". Kiedyś istniała też taka wieś. Teraz pozostał po niej tylko rozpadający się kościół, którego wieżę widać z daleka. Dalej jadę wygodną szutrówką do skrzyżowania leśnych duktów, gdzie w prawo do wsi Wały z ciekawą historią. Tam też zaczął się świetny asfalt, którym dotarłem, jadąc cały czas lasem, do drogi wojewódzkiej w Zimnej Wodzie. Kilka kilometrów bez historii (z wyjątkiem cmentarza pierwszowojennego), poczym w prawo i znowu bez ruchu samochodowego przez Koniuszyn do Orłowa. Zaczęły się tam tablice informacyjne o historii miejscowości i atrakcjach jakie znajdują się w pobliżu. Wszystko estetycznie wykonane i nie zdewastowane. Dalej jadę do ostoi żółwia błotnego (rezerwat "Orłowo Małe"). Potem na jeden z większych na Mazurach cmentarz z I wojny światowej. W pobliżu są też źródła rzeki Łyny. Od wsi Łyna jadę piękną, widokową drogą w szpalerach drzew do Witramowa. Wcześniej, w Bolejnach zapora przeciwczołgowa. Jest to element tzw. Pozycji Olsztyneckiej. Drogę krajową nr 7 przejeżdżam na wprost i bardzo kiepską polną ścieżką jadę do Sitna. Tu znowu wygodnym asfaltem wśród rozległych pól i lasów. Dalej towarzyszy mi wąski asfalt i leśna dróżka do Zybułtowa. Wreszcie docieram do Stębarku i jadę na pole bitwy pod Grunwaldem. Tłok spory. Oglądam pomnik i okolicę. Przez Grunwald jadę do Frygnowa, a stamtąd drogą wojewódzką nr 537 do Marwałdu. Teraz kierunek Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich. Przede mną podjazd do Wysokiej Wsi, gdzie znajduje się najwyższe wzniesienie tych okolic - Góra Dylewska. Tuż obok niej znajduję kwaterę . Zostawiam toboły i na lekko jadę na szczyt. Widok z niej się roztaczający jest niesamowity. Niestety dzisiaj była lekka mgiełka. Częściowo jest też porośnięta lasem a więc widoki są właściwie w jednym kierunku. Potem do Pietrzwałdu i przez Zajączki do wsi Glaznoty. Stamtąd terenowym podjazdem z powrotem na kwaterę.



Rzeka Omulew k/Kolonii © Yacek


Kładka na rzece Omulew © Yacek


Miejscowość Wały © Yacek


Cmentarz z I wojny światowej w Zimnej Wodzie © Yacek


Szlak bursztynowy w Orlowie © Yacek


Zapora przeciwpancerna - fragment tzw. Pozycji Olsztyneckiej © Yacek


Pola Grunwaldu © Yacek


Z Gory Dylewskiej © Yacek


Dolina rzeki Omulew © Yacek


Taka ładna dolina w Koniuszynie © Yacek


Rezerwat przyrody "Orłowo Małe" -- ostoja żołwia błotnego © Yacek


Gdzieś na trasie © Yacek


Gdzieś na trasie © Yacek


Okolice Wólki Orłowskiej © Yacek


Koło Witramowa © Yacek




  • DST 116.14km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:28
  • VAVG 15.55km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Podjazdy 363m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 0

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień szósty

Chwilę po siódmej jestem już w drodze. Na początek kilometr bruku. Potem fajna jazda dobrej jakości asfaltem do miejscowości Baranowo. Po drodze sporo żurawi. W Baranowie oglądam ciekawy dwór wraz z parkiem (trwają w nim prace). W Mazurskim Parku Krajobrazowym, który stanowił dzisiaj sporą część mojej trasy jadę głównie lasami, ale od czasu do czasu otwierają się piękne widoki na mijane jeziora. Kilkukrotnie zatrzymuje się też na jagody. Asfaltem docieram do wsi Krutyń, popularnego miejsca spływów kajakowych po Krutyni. Mijam Karwicę Mazurską i kawałek dalej spotykam informację o "Sośnie Gałczyńskiego". Jadąc przez las wreszcie ją znajduję. Zresztą trudno tu mówić o sośnie bo nie jest wskazane żadne konkretne drzewo. Jest tylko tablica z informacją i cała masa sosen. Potem wracam na asfalt i znowu przez las docieram do Spychowa. Można z niego jechać asfaltem, ja jednak wybieram las i jadę do Kolonii a potem, już asfaltem, do Świętajna. Stąd rewelacyjnie jedzie się przez Jerutki do Szczytna. Właściwie nie do samego Szczytna a do drogi nr 53. Ruch duży, droga wąska, więc w nogi, oczywiście do lasu. I tak kombinując dotelepałem się do Szczytna. W samym miasteczku można zobaczyć ruiny zamku krzyżackiego i rzeźbę Krzysztofa Klenczona (polskiego Lennona). Objeździłem sobie miasteczko i pojechałem w kierunku Leśnego Zakątka. Dojechałem tam świetnym, wąskim asfaltem (wielu rowerzystów na tej drodze spotkałem). Asfalt był przez kilka kilometrów, aż do mostu. Za nim pojechałem w lewo kiepską, leśną ścieżką do wsi Sasek Wielki i Mały. Po drodze pojawił się asfalt, który wkrótce znowu się skończył. I znowu trzeba było jechać przez las. A droga była bardzo kiepska. Natknąłem się też na zielony szlak rowerowy (nie polecam na jazdę z sakwami), którym dotarłem w pobliże Jeziora Głęboczek. Tu też przenocowałem na polu namiotowym.



Dwór w Baranowie © Yacek


Przy skrzyżowaniu drogi do wsi Krutyń © Yacek


Początek spływu na Krutynii © Yacek


Sosna Gałczyńskiego © Yacek


Pomnik poświęcony wszystkim związanych z Mazurami © Yacek


Kościół konstrukcji szachulcowej © Yacek


Nad jeziorem w Szczytnie © Yacek


Krzysztof Klenczon pochodził ze Szczytna i Szczytno się nim szczyci © Yacek


Ruiny zamku w Szczytnie © Yacek


Leśny Zakątek © Yacek




  • DST 142.08km
  • Teren 70.00km
  • Czas 08:31
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Podjazdy 973m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 1

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień piąty

Po spokojnym noclegu wyjeżdżam około 7.30. Najpierw po wczorajszych śladach do Dunajka, potem kilkanaście kilometrów fajnymi asfaltami do miejscowości Borki. Tu asfalt się kończy a zaczyna szutrówka do Leśnego Zakątka. Przy leśniczówce super asfalcik przez Puszczę Borecką. Tu też spotykam rowerzystę z Warszawy, z którym jadę do wsi Jeziorowskie. Asfalt się skończył, jedziemy szutrem (no może nie do końca, to taka leśna dróżka). Z Jeziorowskiego trochę asfaltu a potem do lasu i po wertepach. Kierowałem się do Pozezdrza. Jest tam dawna kwatera Himmlera tzw. Czarny szaniec. Wiele z niej jednak nie zostało. Potem dalej wzdłuż pięknych jezior do Sztynortu a potem Gierłoży. Obejrzałem Wilczy szaniec - kwaterę Hitlera (12zł) - ten robi wrażenie. Potem Martiany z kolejnymi bunkrami. Płatne więc jadę dalej. Teraz piaszczystą drogą do wsi Salpik. Na kolejnych kilometrach towarzyszyły mi świetne drogi ze szpalerami drzew, często wzdłuż jezior. Tak dojechałem do wsi Notyst Wielki. Jest tam pałac (w remoncie). A potem już polna droga do Jory Wielkiej gdzie nocuję. Wieczorem deszcz.



Widoczek na jezioro © Yacek


Czarny szaniec Himmlera w Pozezdrzu © Yacek


Tu stał barak, w ktorym przeprowadzono zamach na Hitlera © Yacek


W Jeziorowskiem © Yacek


Żurawie - tych na trasie nie brakowało © Yacek


Bardzo dużo piachu - trzeba było prowadzić © Yacek


Widoczek na trasie © Yacek


I jeszcze jeden © Yacek


I kolejny © Yacek


I już ostatni © Yacek




  • DST 145.23km
  • Teren 70.00km
  • Czas 08:43
  • VAVG 16.66km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 1022m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 5

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień czwarty

Dzisiaj chciałem przejechać m. in. ten odcinek, którego z różnych powodów nie zobaczyłem na czerwcowej wyprawie po Polsce Egzotycznej tj. Stańczyki i Dolinę Rospudy. Wyjechałem z Żytkiejm pełen miłych wspomnień i skierowałem się przez Kleksejmy do Skajzgir. Tu skończył się asfalt. Teraz czekały na mnie suwalskie szutrówki (a nie miałem o nich najlepszego zdania). Dojechałem nimi do akweduktów północy jak mówi się o wiaduktach w Stańczykach. Droga do nich dobrze oznakowana. Sam wstęp na wiadukty płatny (4zł). Wyglądają niesamowicie ale przydałby się im remont. Cały ten odcinek jest niesamowicie widokowy, zresztą dalej jest tak samo. Po drodze do Przerośli fajne widoki na Jezioro Boczne a w samej miejscowości ciekawa fontanna. Filipów to miejsce bitwy (niestety przegranej) z czasów potopu szwedzkiego. Tu też poraz pierwszy zerknąłem na rzekę Rospudę. Następny etap to Bakałarzewo. Do wsi Matlak szutrówki, potem fajny, wąski asfalt. Jechało się wspaniale z cudownymi widokami. Dalej wygodnie w kierunku Kotowiny. Przy zjeździe przed mostem skręciłem w lewo i tłukłem się kawałek po bruku. Za to po wyjeździe na asfalt aż do Raczków jechałem otwartymi terenami bez ruchu samochodowego. Wokół uprawne pola. W Dowspudzie obejrzałem pozostałości pałacu gen. Ludwika Paca a potem prostą i niewygodną szutrówką przez las wzdluż Doliny Rospudy. Ponieważ ta droga była nudna skręciłem i zjechałem na mostek nad Rospudą. Potem fragment bardzo piaszczystej drogi. Po wyjeździe z lasu nagle zrobiło się niesamowicie zimno. Zaczęło też mocno wiać. Założyłem wszystko co miałem i pojechałem dalej pod wiatr. A droga wiodła odkrytymi terenami. Do Milewa dojechałem fajnymi, nieuczęszczanymi asfaltami. Dalej przyjemną żwirówką wśród pól i wąskim asfaltem do wsi Dausze. Przez wieś trochę bruku, przez las natomiast bardzo przyjemnie. Potem szutrówka się pogorszyła a w Starostach (stary młyn) dużo tralki. W Nowym Olecku szutrem wzdłuż jeziora. Roztaczające się widoki niesamowite. Jechałem nimi aż do drogi nr 655. Tu ruch trochę większy ale bez przesady. Trochę mnie też tu zmoczyło dlatego pojechałem do Świętajna gdzie znalazłem nocleg.
Dzisiejszy dzień był niesamowity. Jechałem przez tereny gdzie sakwiarzy praktycznie się nie spotyka bo teoretycznie nic ciekawego tam nie ma. Ja jednak uwielbiam te przestrzenie aż po horyzont, dojrzałe zboża jak okiem sięgnąć, kępy drzew tu i tam. To właśnie przyciąga mnie jak magnes.




Pozostałości pałacu Ludwika Paca w Dowspudzie © Yacek


Wiadukty w Stańczykach © Yacek


Fontanna w Przerośli © Yacek


Widok na kościół w Bakałarzewie © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Dolina Rospudy © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama - wśród zbóż © Yacek




  • DST 115.83km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:03
  • VAVG 16.43km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Podjazdy 749m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Środa, 28 lipca 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 2

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień trzeci

Dzisiaj podobnie jak poprzednio dużo jazdy terenowej, której towarzyszyły przepiękne krajobrazy. Znowu wiele kilometrów zrobionych po typowej PGR-owskiej trylince, wśród pól obsianych pszenicą i owsem. Cały obszar jaki przejechałem do Gołdapi to tereny popegeerowskie z charakterystyczną dla nich zabudową i najczęściej rozwalającymi się budynkami gospodarczymi.
Na trasę ruszam później niż zwykle bo około 9-tej. Niebo zachmurzone, zanosi się na deszcz. Z czasem jednak robi się coraz cieplej, niebo błękitnieje. I tak jest do końca dnia. Z Gui jadę na Dąbrówkę i Biedaszki. Asfalt bardzo dobrej jakości. Za Biedaszkami jest już gorzej. W Perłach na wzniesieniu stary cmentarz. Miałem stamtąd jechać do Olszewa Węgorzewskiego ale widok bruku skutecznie mnie zniechęcił. Jadę więc drogą krajową do Klimek. Ruch żaden. Na przestrzeni 3 km minęły mnie raptem 2 samochody. W Klimkach zaczęła się kapitalna droga szutrowa, najprawdopodobniej biegnąca dawnym nasypem kolejowym. W Pochwałkach miałem do wyboru trylinkę albo bruk. Wybrałem bruk. Nie mam pojęcia dlaczego bo fragmentami było tragicznie. Ale za to gdy wyjechałem na asfalt byłem usatysfakcjonowany tym, co zobaczyłem. Wąsko, po obu stronach drogi potężne dęby, ruchu żadnego a z boku jezioro. Potem znowu trylinka i bruk do Mieduniszek Wielkich. Jest tam zrujnowany pałac (nic szczególnego). Wreszcie fajną szutrówką do Rapy, gdzie znajduje się słynna, mazurska piramida. Po drodze mostek w kiepskim stanie. Jeśli nie zostanie naprawiony to za rok, dwa do Rapy trzeba będzie jechać przez Mieduniszki Małe a to już kilka kilometrów po bruku. W Rapie podjechałem sobie do granicy a dopiero potem pod piramidę. Jak powiedziała mi pani sprzedająca tam miód przed tygodniem zakończył się remont. Piramida prezentuje się ciekawie. W Rapie zaczął się też asfalt, którym dojechałem do wsi Jagiele. Potem szutrem wśród pięknych krajobrazów przez Obszarniki i Użbale do wsi Mażucie. W Użbalach znajduje się ciekawe rondo. Potem już asfaltem do Gołdapi. Jest tam pięknie odnowiona wieża ciśnień - obecnie punkt widokowy. Uznałem jednak że 10 zł to za dużo za pooglądanie Gołdapi z góry. Dalej drogą nr 651 jadę w kierunku Żytkiejm. W Botkunach przy drodze jest info o wiaduktach. Jadę więc lasem i o mały włos bym ich nie przegapił. Interesujące to o tyle, że po jednym z nich wiedzie moja ścieżka. Na asfalt wyjeżdżam ponownie w Galwieciach. W Pluszkiejmach skręcam do wsi Budwiecie. Przy leśniczówce asfalt się kończy a ja wjeżdżam do Puszczy Rominckiej. Jedzie się super. Wspaniały las i przyzwoite ścieżki robią wrażenie. Żałuję że nie mam więcej czasu bo na lekko można zobaczyć więcej i wjechać tam gdzie z sakwami się nie da. Po wyjeździe na asfalt dojeżdżam do Żytkiejm, gdzie nocuję w Domu Polonii. Same Żytkiejmy to mała mieścinka bez specjalnych atrakcji. Znajduje się tu dyrekcja Parku Krajobrazowego Puszczy Rominckiej.




Rondo im. Bohaterów PGR-ów w Użbalach © Yacek


Wieża ciśnień w Gołdapi - punkt widokowy © Yacek


Po bruku © Yacek


Mazurska piramida © Yacek


Mostek może się wkrótce rozpaść © Yacek


Śliczne nieprawdaż? © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama 2 © Yacek


Panorama 3 © Yacek


Rozlewisko w Puszczy Rominckiej © Yacek


Panorama 4 © Yacek


Okolice Gołdapi © Yacek


Tu działają bobry © Yacek


Koło Żytkiejm © Yacek




  • DST 131.55km
  • Teren 100.00km
  • Czas 07:29
  • VAVG 17.58km/h
  • VMAX 38.00km/h
  • Podjazdy 643m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Wtorek, 27 lipca 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 1

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień drugi

Rano budzę się niewyspany. Na drodze mokro (kałuże) bo w nocy padało. Dało mi to do myślenia bo dzisiaj, podobnie jak wczoraj, czekało mnie dużo jazdy terenowej. O siódmej opuszczam świetlicę w Kiwajnach i pół godziny później ruszam na trasę. Najpierw 2 km asfaltem do Galin. Teraz do lasu bardzo błotnistą drogą. Kałuże takie że zastanawiam się czy nie zdjąć butów. Z czasem robi się jednak lepiej. Początkowo fajne widoki zastępuje las. Pojawiają się też czaple i żurawie. Leśną dróżką jedzie się ciężko, jest dużo luźnego kamienia a od czasu do czasu bruk. W Sigajnach wyjeżdżam na dobrą, betonową drogę, która po kilometrze przechodzi w kiepski asfalt, ale generalnie nie jest źle. Jak do tej pory ruchu samochodowego zero. W Toprzynach wyjeżdżam na chwilę na drogę nr 511. Oczywiście bez samochodów. Potem drogą z betonowych płyt przez pola. Płyty po jakimś czasie znikają a ja wśród pól i sporego błota docieram do poprzecznej, piaszczystej drogi. Jadę w lewo i po chwili jestem w ... kopalni pasku. Na szczęście napotkany jegomość pozwala przejechać. Droga z płyt betonowych pokryta piaskiem nie jest tym za czym przepadają obciążeni sakwami rowerzyści ale skoro nie ma innego wyjścia... Na dodatek w Pierselach zaczęła się moja przygoda z trylinką. Po niej właśnie dojeżdżam do drogi nr 51. Tu miałem jechać ku granicy ale że w żadnej z mijanych miejscowości nie było (bądź był zamknięty) sklepu zdecydowałem się jechać do Bezledów licząc na to, że że w tej sporej przecież miejscowości sklep się znajdzie. Na szczęście był. Zrobiłem zakupy, wrzuciłem też coś na ząb i pojechałem dalej bardzo przyjemnymi i widokowymi drogami przez Głomno i Basze do wsi Łapkiejmy. Za Bezledami zaczyna też kropić więc siadam na przystankach żeby przeczekać. Deszcz na szczęście ustaje więc jadę dalej. Wokół jednak ciemnie chmury. 512 - tką jadę do Szczurkowa położonego tuż przy granicy. Prowadzi tam droga wyłożona drobną kostką granitową. Dojeżdżam do szlabanu granicznego (za nim metalowy płot) i z powrotem. Potem jadę wąskim asfaltem, raz lepszym, raz gorszym, częściowo tuż przy granicy do Ostrego Barda. Tu pytam o możliwość pokonania Łyny. Podobno w Stopkach jest prom. Kieruję się więc na Sępopol. W Stopkach owszem, prom jest ale jest to rodzaj katamaranu a gość nie pływa (a raczej pływa ale głównie na rosyjską stronę). Zresztą swego czasu był tam most ale zabrała go kra i teraz żeby pokonać Łynę (a to spora rzeka) trzeba jechać do Sępopola. Tak też robię. Jest to ładne miasteczka z potężnym kościołem. Potem znowu dobry asfalt aż do wsi Gierkiny. Tu się okazuje że żeby dojechać do Dobrzykowa trzeba wrócić kilka kilometrów. Nie mam takiego zwyczaju dlatego przepytałem solidnie miejscowego chłopaka i okazało się, że jest polna droga. Kiepska bo kiepska, ale jest. Oczywiście jadę i już po chwili przypomina mi się jazda w pszenicy z Anwi, Krzarą i Bugsem w Górach Opawskich. Tu mam to samo. Wreszcie wyjeżdżam na poprzeczny szuter i docieram nim do Momajn. Potem dalej do Mołtajn z potężnym kościołem. Gdy kończy się wieś kończy się też asfalt. Zaczyna się za to 6 km trylinki. Droga wiedzie wśród uprawnych pól. Jest przeuroczo. W Asunach jest Centrum Kultury Ukraińskiej wraz z Izbą Tradycji i ciekawy kościół. Trylinka kończy się w Świętym Kamieniu 2 km dalej. W Kałkach jest ładny pałac niestety bardzo zaniedbany. Na szczęście ktoś go odbudowuje, trwają prace remontowe. Super drogą wśród szpaleru drzew jadę do Brzeźnicy. Po drodze mijam most na Kanale Mazurskim. Za Brzeźnicą znowu kilka km tralinki. Przy drodze po prawej stary cmentarzyk. W Bajorach jest informacja o śluzie. Jadę. Tam dom a na podwórku impreza. Trochę przypadkiem się na nią załapałem. Okazuje się, że mieszka tam Ukrainiec, który przesiedlony został na te tereny w ramach "Akcji Wisła" w 1947 roku. Po pół godzinie udaje mi się wykpić i wyjechać (z zapasem wody mineralnej). Wracam na asfalt i trochę szutrem, trochę asfaltem docieram do Gui. Jadę obejrzeć kolejną śluzę na Kanale Mazurskim. Tam też znajduję kwaterę. Trzeba zrobić pranie.



Ciekawe kto zostawił ten rower? © Yacek


A tędy sobie jechałem © Yacek


Czyż jazda taką dróżką nie będzie przyjemnością? © Yacek


Na wprost do granicy © Yacek


Trylinką do Świętego Kamienia © Yacek


Kościół w Sępopolu © Yacek


Ostre Bardo - cerkiew © Yacek


Do Ostrego Barda wzdłuż granicy © Yacek


Most na Kanale Mazurskim k/Brzeźnicy © Yacek


Kanał Mazurski z mostu k/Brzeźnicy © Yacek


Widoki w okolicach Sępopola © Yacek


Kanał Mazurski - Guja © Yacek




  • DST 91.59km
  • Teren 75.00km
  • Czas 05:13
  • VAVG 17.56km/h
  • VMAX 47.50km/h
  • Podjazdy 488m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia, Suwalszczyzna i Mazury w 9 dni

Poniedziałek, 26 lipca 2010 · dodano: 05.08.2010 | Komentarze 6

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień pierwszy

I znowu pogoda spłatała mi figla. Zamiast wyruszyć w niedzielę rozpoczynam w poniedziałek. I wtedy zresztą deszcz mnie nie ominął ale o tym później. Wyruszam z Krynicy Morskiej statkiem do Fromborka. Ponieważ znam już to miasteczko robię tylko kilka fotek i wyruszam na trasę. Najpierw jadę w kierunku Braniewa ale po 2 kilometrach za mostem na Baudzie skręcam w lewo i po płytach z betonu najpierw wzdłuż Baudy, potem wałem Zalewu Wiślanego jadę do Różańca i Nowej Pasłęki. Z wału roztaczają się piękne widoki na Zalew i Mierzeję Wiślaną. Pasłękę pokonuję po "fajnym" mostku, oglądam przystań jachtową i Dom Rybaka. Stąd już tylko około 500 metrów do granicy z Rosją. Potem trochę porozmawiałem z tubylcem. Z jego informacji wynikało że do Zgody najbliżej będzie wałem więc nim właśnie jadę. Dojeżdżam do samej granicy. Przede mną tablica informacyjna i krzaki, przez które wydeptana jest solidna ścieżka na rosyjską stronę. Ja jednak skręcam w prawo i ścieżynką najpierw przez las, potem łąkę dojeżdżam na skrzyżowanie duktów koło Kolonii Rusy. Dalej już wygodniejszą szutrówką do Zgody. Tam też zaczyna się asfalt, fajny, wąziutki. Ponieważ zaczęło padać siadłem na ławeczce pod drzewami nad stawem gdzie kwitło mnóstwo grążeli i lilii wodnych. Po kilku minutach już nie pada. W Rodowie pojadłem sobie malin. Rosły przy drodze (plantacja). Do przejścia granicznego w Gronowie dojechałem krajówką (zresztą inaczej się nie dało). Ruch na szczęście minimalny choć daleko nie było. Potem do Pęciszewa. Ten odcinek aż do drogi ekspresowej był rewelacyjny. Świetny asfalt, piękne widoki. Wzdłuż ekspresówki pojechałem szutrówką na północ i pod wiaduktem do Żelaznej Góry. Tu już zaczęło nieźle lać ale co najważniejsze wreszcie był sklep. Zrobiłem zakupy, siadłem na przystanku i zajadam a tu przechodząca obok Pani proponuje mi obiad albo herbatkę. Wybieram herbatkę. Muszę przyznać że to bardzo przyjemne gdy widziana pierwszy raz w życiu osoba jest taka miła. Potem nawiązuję znajomość z miejscowymi chłopakami, którzy mówią mi o świetlicy wiejskiej z dostępem do internetu. No to po co siedzieć na przystanku., tym bardziej że do świetlicy 100 metrów. Jadę i po rozmowie z panią dyrektor mogę za darmo z internetu skorzystać. Miło. Spędziłem tam kilka godzin ale kiedy przestało padać ruszyłem dalej. Chłopcy oczywiście potowarzyszyli mi przez kilka kilometrów. Szutrówką dotarłem do Zagai. Potem asfaltem do wsi Piele, gdzie obejrzałem poniemiecki dworek i park z ciekawym aczkolwiek bardzo zaniedbanym drzewostanem. Znowu szutrem przez las dotarłem do Głębocka. Podjechałem sobie obejrzeć tamtejsze jezioro. Wreszcie Jarzeń. Trochę tam pobłądziłem i zarośniętymi kocimi łbami "tłukłem się" jakiś czas. Kiedy wyjechałem na poprzeczną, trochę lepszą dróżkę pojechałem do wsi Sagnity. Dotarłem tam ale zupełnie inaczej niż planowałem. Jechałem długo lasem. Głusza totalna ale dróżka sprawiała wrażenie wykorzystywanej, przynajmniej od czasu do czasu, więc brnąłem dalej. Wreszcie znalazłem się w Sagnitach (trochę szutru, trochę kocich łbów). Potem już asfaltem wśród pięknych widoków do wsi Augamy i Kiwajny. Tu zanocowałem w świetlicy wiejskiej. Ta, w odróżnieniu od wcześniejszej, było w katastrofalnym stanie. No ale przynajmniej miała dach. Starałem się jechać stosunkowo blisko granicy z Rosją. Jeżeli ktoś będzie chciał tak jechać to koniecznie musi pamiętać, że bardzo często brak tam sklepów i o zaopatrzenie w trakcie jazdy może być trudno. Ja przez to swoje odcierpiałem.



Znad Baudy w kierunku wzgórza katedralnego we Fromborku © Yacek


Rzeka Bauda © Yacek


Przystań jachtowa w Nowej Pasłęce © Yacek


Jedna z wielu pięknych alei, które mijałem po drodze - okolice Zgody © Yacek


Okolice Jarocina © Yacek


Dawny dworek we wsi Piele © Yacek


Siedzi sobie lama © Yacek


Nad Baudą © Yacek


Dojrzałe zboża © Yacek