Info
Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2021, Kwiecień2 - 0
- 2021, Styczeń4 - 0
- 2019, Sierpień1 - 0
- 2018, Sierpień5 - 1
- 2018, Maj5 - 4
- 2017, Lipiec1 - 0
- 2017, Czerwiec1 - 0
- 2017, Maj2 - 1
- 2017, Kwiecień1 - 0
- 2017, Styczeń2 - 0
- 2016, Grudzień1 - 0
- 2016, Sierpień2 - 0
- 2016, Lipiec1 - 0
- 2016, Maj1 - 1
- 2016, Luty1 - 1
- 2016, Styczeń3 - 0
- 2015, Grudzień2 - 0
- 2015, Sierpień1 - 0
- 2015, Lipiec4 - 4
- 2015, Czerwiec1 - 1
- 2015, Maj2 - 3
- 2015, Kwiecień1 - 3
- 2015, Marzec2 - 4
- 2015, Luty2 - 1
- 2015, Styczeń4 - 2
- 2014, Grudzień1 - 2
- 2014, Listopad2 - 3
- 2014, Październik3 - 1
- 2014, Wrzesień3 - 2
- 2014, Sierpień2 - 2
- 2014, Czerwiec2 - 6
- 2014, Maj2 - 0
- 2014, Kwiecień3 - 11
- 2014, Marzec3 - 1
- 2014, Luty2 - 6
- 2014, Styczeń2 - 3
- 2013, Grudzień3 - 4
- 2013, Listopad2 - 8
- 2013, Październik3 - 3
- 2013, Wrzesień1 - 4
- 2013, Sierpień7 - 11
- 2013, Czerwiec1 - 4
- 2013, Maj5 - 16
- 2013, Kwiecień4 - 20
- 2013, Marzec2 - 13
- 2013, Luty1 - 0
- 2013, Styczeń7 - 7
- 2012, Grudzień7 - 14
- 2012, Listopad4 - 7
- 2012, Październik2 - 4
- 2012, Wrzesień5 - 7
- 2012, Sierpień6 - 12
- 2012, Lipiec3 - 12
- 2012, Czerwiec5 - 7
- 2012, Maj6 - 23
- 2012, Kwiecień2 - 4
- 2012, Marzec4 - 18
- 2012, Luty1 - 2
- 2012, Styczeń4 - 12
- 2011, Grudzień1 - 4
- 2011, Listopad2 - 4
- 2011, Październik4 - 17
- 2011, Wrzesień1 - 10
- 2011, Sierpień3 - 17
- 2011, Lipiec7 - 36
- 2011, Czerwiec5 - 33
- 2011, Maj5 - 2
- 2011, Kwiecień10 - 11
- 2011, Marzec3 - 12
- 2011, Luty2 - 7
- 2011, Styczeń3 - 7
- 2010, Grudzień8 - 26
- 2010, Listopad5 - 6
- 2010, Październik6 - 12
- 2010, Wrzesień4 - 8
- 2010, Sierpień6 - 13
- 2010, Lipiec10 - 30
- 2010, Czerwiec23 - 30
- 2010, Maj10 - 29
- 2010, Kwiecień4 - 28
- 2010, Marzec3 - 19
- 2010, Luty2 - 7
- 2010, Styczeń3 - 4
- 2009, Grudzień9 - 13
- 2009, Listopad5 - 0
- 2009, Październik4 - 7
- 2009, Wrzesień9 - 4
- 2009, Sierpień10 - 7
- 2009, Lipiec12 - 7
- 2009, Czerwiec6 - 7
- 2009, Maj6 - 12
- 2009, Kwiecień7 - 9
- 2009, Marzec4 - 3
- 2009, Luty2 - 1
- 2009, Styczeń2 - 2
- 2008, Grudzień6 - 4
- 2008, Listopad6 - 6
- 2008, Październik9 - 9
- 2008, Wrzesień7 - 7
- 2008, Sierpień11 - 12
- 2008, Lipiec5 - 9
- 2008, Czerwiec6 - 4
- 2008, Maj9 - 4
- 2008, Kwiecień7 - 1
- 2008, Marzec9 - 2
- 2008, Luty4 - 0
- 2008, Styczeń4 - 0
Ze zdjęciami
Dystans całkowity: | 35495.60 km (w terenie 10919.46 km; 30.76%) |
Czas w ruchu: | 1977:17 |
Średnia prędkość: | 17.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 71.70 km/h |
Suma podjazdów: | 137582 m |
Liczba aktywności: | 339 |
Średnio na aktywność: | 107.24 km i 5h 52m |
Więcej statystyk |
- DST 101.09km
- Teren 30.00km
- Czas 05:00
- VAVG 20.22km/h
- VMAX 46.80km/h
- Podjazdy 435m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Wrzesień czas zacząć
Sobota, 4 września 2010 · dodano: 04.09.2010 | Komentarze 0
Miałem jechać pociągiem z rana w okolice Lublińca i tam trochę pojeździć, zdecydowałem jednak, że pojadę od razu na południe gdzieś za Woźniki. Trochę czasu bowiem już minęło od mojej ostatniej bytności w tamtym rejonie. Wyjeżdżam więc i po pierwszych kilku kilometrach orientuje się, że GPS-a nie włączyłem. Robię szybkie pstryk i jadę dalej. Szybko przemykam przez Rudnik Wielki i Mały (nazwa od zalegających tam w przeszłości pokładów rudy darniowej). W międzyczasie pokonuję niewielką rzeczkę Kamieniczankę, ktora w przeszłości przez ponad 300 lat stanowiła granicę między Rzeczpospolitą a będącym własnością biskupów krakowskich Księstwem Siewierskim. Warto tu dodać, że w księstwie tym obowiązywało bardzo surowe prawo co najlepiej odzwierciedla powiedzenie: "Kradnij, zabijaj ale Siewierz omijaj". Po drodze do Woźnik zatrzymuję się na chwilę wśród rosnących przy drodze całych łanów słoneczników. Super to wygląda. W samym miasteczku zatrzymuję się tylko na chwilę na rynku. Potem dużo jeżdżę lasami. Przejeżdżam nad początkowym odcinkiem Małej Panwi (prawego dopływu Odry), spotykam też sporą grupę rowerzystów jadących do Lubszy. Pozdrawiamy sie i jedziemy każdy w swoja stronę. Między Zendkiem a Brudzowicami natrafiam w lesie na 2 obiekty przypominające bunkry (wnętrze z żelazobetonu ale z zewnątrz obudowane cegłą). Także w samych Brudzowicach oglądam 2 potężne bunkry (są niestety bardzo zarośnięte i niewiele widać. W Hucie Szklanej zatrzymuję się jeszcze na chwilę przy rezerwacie przyrody "Cisy w Hucie Starej", w którym chroni się około 80 okazów cisa pospolitego w wieku około 90 lat. Cisy są zresztą najstarszym chronionym w Polsce drzewem. Już w 1423 roku król Władysław Jagiełło ustanowił prawo zakazujące wycinki tych drzew bowiem będąc drewnem twardym a jednocześnie bardzo giętkim był masowo wycinany na meble czy łuki. Kamieniczanka
© YacekKapeluch przy kapeluchu
© YacekRynek w Woźnikach
© YacekMała Panew rozpoczyna swój bieg do Odry
© YacekPrześliczna leśna polana
© YacekJeden z "bunkrów" między Zendkiem a Brudzowicami
© Yacek
- DST 166.32km
- Teren 10.00km
- Czas 08:56
- VAVG 18.62km/h
- VMAX 56.30km/h
- Podjazdy 1532m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Lanckorona i Kalwaria Zebrzydowska
Niedziela, 22 sierpnia 2010 · dodano: 23.08.2010 | Komentarze 1
Razem z anwi i krzarą wybraliśmy się pojeździć w okolicach Krakowa. Z rana na pociąg i około 8.30 zaczynamy rowerowanie w Grodzie Kraka. Szybko przemykamy przez planty i jedziemy szlakiem bursztynowym do Tyńca obejrzeć to stare benedyktyńskie opactwo położone na urwistej, wiślanej skarpie. Po drodze mijamy masę rowerzystów i sporo rolkarzy. No ale jak się ma takie dróżki. Szlak jest rewelacyjny. Po drodze zatrzymujemy się na chwilę na torze kajakowym i przyglądamy się popisom kajakarzy. Potem do Tyńca, z którego rozpościerają się niesamowite widoki na Wisłę i tereny leżące daleko za nią. W Skawinie oglądamy ciekawie zaaranżowany park miejski. Alejki, stawy, mostki, ławeczki. Jest gdzie odpocząć. Tu już są spore górki a upał i brak wiatru dają się solidnie we znaki. Docieramy do Lanckorony - miejsca magicznego ale chyba tylko w tygodniu. Wjeżdżamy na rynek a tam samochód na samochodzie, tłumy ludzi i atmosfera jarmarku. Jedziemy obejrzeć ruiny zamku zbudowanego, a jakże, przez Kazimierza Wielkiego, kręcimy się trochę po miasteczku, po czym ruszamy w dalszą drogę. Nasz cel to Kalwaria Zebrzydowska. Świetnym zjazdem docieramy do wsi Bugaj, gdzie zaczynamy jazdę wzdłuż stacji kalwaryjskich. Nie ma co, robią wrażenie. Jedzie się jednak bardzo ciężko, tym bardziej, że upał jeszcze się wzmaga. Mieliśmy jeszcze jechać do Wadowic, jednak ze względu na upał rezygnujemy. Kierujemy się w stronę domu. Najpierw Brzeźnica skąd przez Chrząstowice na most w Łączanach. Znajduje się tam niewielka elektrownia wodna a wzdłuż zbiornika poprowadzona jest ścieżka ornitologiczna. W Kamieniu trafiamy na gminne dożynki. Następnie skrajem Alwerni i Trzebini, obok elektrowni jedziemy do Bukowna, potem Niegowonic i wreszcie Łazów. Na pociąg spóźniamy się kilka minut. Dobrze że jest następny...za godzinę. Czas zlatuje szybko na pogaduszkach. Wsiadamy i po 30 minutach jesteśmy w domu. Tor kajakowy
© YacekKlasztor Benedyktynów w Tyńcu
© YacekWidok z opactwa w Tyńcu
© YacekPark miejski w Skawinie
© YacekRuiny zamku kazimierzowskiego w Lanckoronie
© YacekTablica informacyjna o dziejach zamku w Lanckoronie
© YacekKalwaria Zebrzydowska
© YacekŁączany - widok z mostu
© YacekŚcieżka ornitologiczna w Łączanach - tablica informacyjna
© Yacek
- DST 172.72km
- Teren 30.00km
- Czas 08:03
- VAVG 21.46km/h
- VMAX 38.60km/h
- Podjazdy 594m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Na północ
Czwartek, 19 sierpnia 2010 · dodano: 19.08.2010 | Komentarze 0
Na północ
Dzisiaj korzystając z faktu, że miało być ładnie i chłodniej niż ostatnio, postanowiłem zrobić sobie trochę dłuższą wycieczkę i przy okazji odwiedzić rodzinę. Z reguły staram się robić pętle dziś jednak zdecydowałem się na jazdę z domu i powrót pociągiem. Było to korzystniejsze, zwłaszcza że miało wiać z południa i zachodu. Wyjechałem wcześnie bo około 6-tej. Najpierw znanymi mi terenami do Mstowa, potem również znanymi mi terenami do Dąbka i Cielętnik. Po drodze w Krasicach jest miejsce gdzie wymordowana została tzw. Kompania Warszawska w 1792 roku. W Cielętnikach słynna, największa lipa w Polsce. Dawniej pielgrzymi obgryzali jej korę bo wierzono, że ma uzdrawiającą moc. Po ogrodzeniu drzewa proceder zaniknął. Inna sprawa, że miałem ominąć Cielętniki i pojechać przez las do Sekurska ale tak jakoś wyszło. Niechcący. Kolejny etap to Żytno - 800letnie miasteczko. Wstąpiłem tam do "znajomej". Potem przez las do Ewiny. W czasie wojny rozegrała się tam jedna z największych bitew partyzantów z Niemcami w naszym regionie. Z Ewiny przez różne, fajne miejscowości jak chociażby Brzezinki czy Łowicz do Teodorowa Dużego. To tak sentymentalnie bo stamtąd pochodziła moja mama. Potem do rodziny w Kodrębie. Tu jak to u rodziny, trochę się zasiedziałem. Na północ od Kodręba jechałem sobie takimi zawijasami. To tu, to tam. Pociąg miałem po 18-tej więc trochę się pobłąkałem. Szczególnie podobały mi się całkiem przyzwoite drogi, dużo wąskich asfalcików i minimalny ruch samochodowy na zdecydowanej większości trasy.800 lat Żytna
© YacekKościół w Żytnie a na nim 3 tablice. Jedna z nich poświęcona Wandzie Walczewskiej
© YacekTablica poświęcona Wandzie Malczewskiej
© YacekCiekawa kapliczka w drodze do Ewiny
© YacekZa Widawką
© YacekPiękne miejsce do odpoczynku przy drodze do Kipowczyc. Jest nawet boisko do siatkówki z siatką
© YacekW Bęczkowicach jest Sanktuarium Matki Boskiej Pocieszenia
© YacekBudynek Szkoły Podstawowej w Trzepnicy
© YacekDwór szlachecki w Szczepanowicach-jak widać trwają prace wykończeniowe
© YacekPrzy drodze do Ewiny
© Yacek
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
W Tatry i Pieniny
Wtorek, 10 sierpnia 2010 · dodano: 12.08.2010 | Komentarze 5
Dzisiaj trochę o tuptusiach. To się znaczy pieszo po górach. Wraz z rodzinką wyskoczyliśmy sobie na kilka dni na południe, żeby trochę przed powrotem do pracy, pospacerować i ponapawać się pięknymi widokami.Dolina Pięciu Stawów Polskich
© YacekDolina Pięciu Stawów Polskich ze szlaku do Morskiego Oka
© YacekDolina Pięciu Stawów Polskich
© YacekZ Widokiem na Morskie Oko ze Świstówki
© YacekZ Trzech Koron
© Yacek
- DST 103.03km
- Czas 05:23
- VAVG 19.14km/h
- VMAX 36.80km/h
- Podjazdy 182m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 08.08.2010 | Komentarze 3
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
dzień pierwszy
dzień drugi
dzień trzeci
dzień czwarty
dzień piąty
dzień szósty
dzień siódmy
dzień ósmy
dzień dziewiąty
Dzień dziewiąty
To już ostatni dzień mojej wyprawy. Ciepło żegnany przez pana ochroniarza wyruszam z pola namiotowego przy śluzie. Jadę asfaltem, niebo zachmurzone. Na dzisiaj zapowiadali opady. Mam nadzieję, że się nie sprawdzi. Teraz jest OK. Po kilku kilometrach kolejna śluza w Kątach. Dalej na długich odcinkach towarzyszy mi kiepskiej jakości droga asfaltowa. Wiedzie ona jednak najczęściej wśród szpalerów drzew i pól a widoki rekompensują niedogodności związane z nawierzchnią. Tak dojeżdżam do Śliwic i Jelonków. To spora miejscowość. Jest tu m. in. ciekawy dom podcieniowy z XVIII wieku z nieadekwatnym do jego wielości podcieniem. Z Jelonków znowu wśród pól, mijając po drodze kilka mniejszych miejscowości, do Gronowa Elbląskiego i Jegłownika. Właśnie w tej ostatniej wsi łapie mnie burza z ulewnym deszczem. Szukam przystanku. Jak na złość są ale bez zadaszonych wiat. Widzę daszek pod sklepem i tam się melinuję. Po trzech kwadransach deszcz słabnie. Jadę więc dalej do Wiktorowa. Po drodze pozdrawiają mnie przejeżdżający Niemcy. W Wiktorowie znowu zaczyna lać. Siadam więc na przystanku. Znowu pół godziny w plecy. Kiedy deszcz się zmniejsza ruszam ponownie. Mijam kolejne miejscowości i dojeżdżam do 7-ki, którą przejeżdżam na wprost. Wcześniej po drodze nieużytkowany kościół mennonicki a kawałek dalej cmentarz. Dalej dobrym asfaltem już przez płaskie jak stół Żuławy jadę aż do Tujska. Tu odcinek (ok.1 km) drogą wojewódzką nr 502. To najgorszy kawałek na całej wyprawie. Za mostem skręcam w prawo i boczną drogą jadę do Sztutowa a stamtąd już do Krynicy. Ten odcinek też do najbezpieczniejszych nie należał.
Przejechałem łącznie w ciągu tych dziewięciu dni 1079 kilometrów. Sporo po polnych ścieżkach z przepięknymi widokami i po lasach. Rower spisywał się doskonale. Zero jakichkolwiek, najdrobniejszych nawet problemów. Zobaczyłem spory kawałek wspaniałej Polski, poznałem wielu ciekawych ludzi. Tylko sakwiarzy jak na lekarstwo. Więcej ich spotkałem na Mierzei Wiślanej w ciągu ostatniej godziny wyprawy niż poprzednio przez 8 i pół dnia. Każdemu polecam taki wypad.Najdłuższe w Polsce Jezioro Jeziorak
© YacekDom podcieniowy z XVIII wieku w Jelonkach
© YacekŚluza na Kanale Elbląskim w Kątach
© Yacek
- DST 107.58km
- Teren 3.00km
- Czas 05:31
- VAVG 19.50km/h
- VMAX 44.70km/h
- Podjazdy 291m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 1
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
Dzień ósmy
Dzisiaj wyjeżdżam około 9-tej. Najpierw fajnie w dół do Pietrzwałdu, potem do Zajączek. To odcinek z dnia wczorajszego. Jadę wśród pól a towarzyszą mi śliczne krajobrazy. Do Grabowa jedyne dzisiaj trzy kilometry terenu. Od początku jeszcze nie zdarzyło mi się go tak niewiele. Następnie Rożental. Jest tam bardzo ładny, drewniany kościół. Potem fajnie znowu wśród pól i wreszcie przez las po dobrym asfalcie do Gierłoży Polskiej. Po drodze w lesie pyszne jeżyny, których nie omieszkałem skosztować. Z Gierłoży Polskiej do Gierłoży tylko krok. Oddziela je wąska rzeczka. Przed wojną nią właśnie biegła granica polsko - niemiecka. Kiedyś musiała to być jedna wieś. Potem dalej świetnym asfaltem (droga po remoncie) przez las do Samborowa. Kawałeczek drogą nr 16. Przejeżdżam przez Drwęcę i kawałek dalej skręcam w prawo. Pokonuję przejazd kolejowy a za nim w prawo na żółty szlak pieszy. Z krajówki widziałem ciekawy most na Drwęcy więc podjechałem obejrzeć go z bliska. Potem wracam i jadę na wprost. To był fantastyczny odcinek. Jakieś 7 kilometrów wąskiego asfaltu bardzo dobrej jakości, cały czas przez las. Na poprzecznej drodze miałem jechać w lewo do Iławy a potem przez Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego, zdecydowałem się jednak na jazdę w przeciwnym kierunku (ot, urok roweru). Jechało się super, tym bardziej, że ruch samochodowy minimalny. Przed miejscowością Zalewo pojechałem jednak w lewo do Jerzwałdu żeby choć zerknąć na najdłuższe jezioro w Polsce. Potem z powrotem do m. Zalewo a stamtąd fantastycznymi drogami wśród pól, na których trwały żniwa do śluzy Buczyniec na Kanale Elbląskim. Tam też zanocowałem na nowo otwartym polu namiotowym. Pole jest strzeżone 24 godziny przez firmę ochroniarską. Otwarto je dopiero w maju tego roku i zgodnie z życzeniem UE (bo za jej pieniądze je wybudowano) przez 5 lat ma być całkowicie darmowe. Wiadukt w Glaznotach
© YacekKościół w Rożentalu
© YacekDrwęca w Samborowie
© YacekMost na Kanale Elbląskim niedaleko śluzy Buczyniec
© YacekŚluza Buczyniec
© YacekPole namiotowe obok śluzy
© YacekWidok na Jezioro Jeziorak
© Yacek
- DST 120.11km
- Czas 07:11
- VAVG 16.72km/h
- VMAX 44.70km/h
- Podjazdy 503m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 3
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
Dzień siódmy
Z pola namiotowego wyjeżdżam około 7.30 i na początek czeka na mnie trochę asfaltu. Potem skręcam do lasu i taką typowo leśną ścieżką dojechałem do rzeki Omulew. Kiedyś był na niej mostek. Ano kiedyś był. Teraz niestety już go nie ma. Gdy tak zastanawiam się co robić dalej z drugiej strony nadjeżdża motocyklista. Zatrzymuję go i pytam o możliwość przedostania się na drugą stronę. Brałem też pod uwagę przejście wpław. Dowiaduję się jednak, że kiedyś było płytko, teraz jest po szyję. Gość kieruje mnie do Jedwabna. Przypomina sobie jednak o innej kładce. Okazuje się, że jest w Kolonii. Jadę więc wzdłuż rzeki (no może nie do końca). Po drodze pytam jeszcze raz napotkanego grzybiarza o kładkę. Ten wytłumaczył mi wszystko dokumentnie, tak ze trafiłbym na nią z zawiązanymi oczami. Nie powiedział tylko o jakości ścieżki dojazdowej. Mostek pokonałem o mało nie łamiąc wózka przerzutki (ale to z mojej winy). Sama dolina rzeki jest bardzo ładna (rezerwat przyrody "Małga". Kiedyś istniała też taka wieś. Teraz pozostał po niej tylko rozpadający się kościół, którego wieżę widać z daleka. Dalej jadę wygodną szutrówką do skrzyżowania leśnych duktów, gdzie w prawo do wsi Wały z ciekawą historią. Tam też zaczął się świetny asfalt, którym dotarłem, jadąc cały czas lasem, do drogi wojewódzkiej w Zimnej Wodzie. Kilka kilometrów bez historii (z wyjątkiem cmentarza pierwszowojennego), poczym w prawo i znowu bez ruchu samochodowego przez Koniuszyn do Orłowa. Zaczęły się tam tablice informacyjne o historii miejscowości i atrakcjach jakie znajdują się w pobliżu. Wszystko estetycznie wykonane i nie zdewastowane. Dalej jadę do ostoi żółwia błotnego (rezerwat "Orłowo Małe"). Potem na jeden z większych na Mazurach cmentarz z I wojny światowej. W pobliżu są też źródła rzeki Łyny. Od wsi Łyna jadę piękną, widokową drogą w szpalerach drzew do Witramowa. Wcześniej, w Bolejnach zapora przeciwczołgowa. Jest to element tzw. Pozycji Olsztyneckiej. Drogę krajową nr 7 przejeżdżam na wprost i bardzo kiepską polną ścieżką jadę do Sitna. Tu znowu wygodnym asfaltem wśród rozległych pól i lasów. Dalej towarzyszy mi wąski asfalt i leśna dróżka do Zybułtowa. Wreszcie docieram do Stębarku i jadę na pole bitwy pod Grunwaldem. Tłok spory. Oglądam pomnik i okolicę. Przez Grunwald jadę do Frygnowa, a stamtąd drogą wojewódzką nr 537 do Marwałdu. Teraz kierunek Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich. Przede mną podjazd do Wysokiej Wsi, gdzie znajduje się najwyższe wzniesienie tych okolic - Góra Dylewska. Tuż obok niej znajduję kwaterę . Zostawiam toboły i na lekko jadę na szczyt. Widok z niej się roztaczający jest niesamowity. Niestety dzisiaj była lekka mgiełka. Częściowo jest też porośnięta lasem a więc widoki są właściwie w jednym kierunku. Potem do Pietrzwałdu i przez Zajączki do wsi Glaznoty. Stamtąd terenowym podjazdem z powrotem na kwaterę.Rzeka Omulew k/Kolonii
© YacekKładka na rzece Omulew
© YacekMiejscowość Wały
© YacekCmentarz z I wojny światowej w Zimnej Wodzie
© YacekSzlak bursztynowy w Orlowie
© YacekZapora przeciwpancerna - fragment tzw. Pozycji Olsztyneckiej
© YacekPola Grunwaldu
© YacekZ Gory Dylewskiej
© YacekDolina rzeki Omulew
© YacekTaka ładna dolina w Koniuszynie
© YacekRezerwat przyrody "Orłowo Małe" -- ostoja żołwia błotnego
© YacekGdzieś na trasie
© YacekGdzieś na trasie
© YacekOkolice Wólki Orłowskiej
© YacekKoło Witramowa
© Yacek
- DST 116.14km
- Teren 50.00km
- Czas 07:28
- VAVG 15.55km/h
- VMAX 36.80km/h
- Podjazdy 363m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 0
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
Dzień szósty
Chwilę po siódmej jestem już w drodze. Na początek kilometr bruku. Potem fajna jazda dobrej jakości asfaltem do miejscowości Baranowo. Po drodze sporo żurawi. W Baranowie oglądam ciekawy dwór wraz z parkiem (trwają w nim prace). W Mazurskim Parku Krajobrazowym, który stanowił dzisiaj sporą część mojej trasy jadę głównie lasami, ale od czasu do czasu otwierają się piękne widoki na mijane jeziora. Kilkukrotnie zatrzymuje się też na jagody. Asfaltem docieram do wsi Krutyń, popularnego miejsca spływów kajakowych po Krutyni. Mijam Karwicę Mazurską i kawałek dalej spotykam informację o "Sośnie Gałczyńskiego". Jadąc przez las wreszcie ją znajduję. Zresztą trudno tu mówić o sośnie bo nie jest wskazane żadne konkretne drzewo. Jest tylko tablica z informacją i cała masa sosen. Potem wracam na asfalt i znowu przez las docieram do Spychowa. Można z niego jechać asfaltem, ja jednak wybieram las i jadę do Kolonii a potem, już asfaltem, do Świętajna. Stąd rewelacyjnie jedzie się przez Jerutki do Szczytna. Właściwie nie do samego Szczytna a do drogi nr 53. Ruch duży, droga wąska, więc w nogi, oczywiście do lasu. I tak kombinując dotelepałem się do Szczytna. W samym miasteczku można zobaczyć ruiny zamku krzyżackiego i rzeźbę Krzysztofa Klenczona (polskiego Lennona). Objeździłem sobie miasteczko i pojechałem w kierunku Leśnego Zakątka. Dojechałem tam świetnym, wąskim asfaltem (wielu rowerzystów na tej drodze spotkałem). Asfalt był przez kilka kilometrów, aż do mostu. Za nim pojechałem w lewo kiepską, leśną ścieżką do wsi Sasek Wielki i Mały. Po drodze pojawił się asfalt, który wkrótce znowu się skończył. I znowu trzeba było jechać przez las. A droga była bardzo kiepska. Natknąłem się też na zielony szlak rowerowy (nie polecam na jazdę z sakwami), którym dotarłem w pobliże Jeziora Głęboczek. Tu też przenocowałem na polu namiotowym. Dwór w Baranowie
© YacekPrzy skrzyżowaniu drogi do wsi Krutyń
© YacekPoczątek spływu na Krutynii
© YacekSosna Gałczyńskiego
© YacekPomnik poświęcony wszystkim związanych z Mazurami
© YacekKościół konstrukcji szachulcowej
© YacekNad jeziorem w Szczytnie
© YacekKrzysztof Klenczon pochodził ze Szczytna i Szczytno się nim szczyci
© YacekRuiny zamku w Szczytnie
© YacekLeśny Zakątek
© Yacek
- DST 142.08km
- Teren 70.00km
- Czas 08:31
- VAVG 16.68km/h
- VMAX 40.70km/h
- Podjazdy 973m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 1
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
Dzień piąty
Po spokojnym noclegu wyjeżdżam około 7.30. Najpierw po wczorajszych śladach do Dunajka, potem kilkanaście kilometrów fajnymi asfaltami do miejscowości Borki. Tu asfalt się kończy a zaczyna szutrówka do Leśnego Zakątka. Przy leśniczówce super asfalcik przez Puszczę Borecką. Tu też spotykam rowerzystę z Warszawy, z którym jadę do wsi Jeziorowskie. Asfalt się skończył, jedziemy szutrem (no może nie do końca, to taka leśna dróżka). Z Jeziorowskiego trochę asfaltu a potem do lasu i po wertepach. Kierowałem się do Pozezdrza. Jest tam dawna kwatera Himmlera tzw. Czarny szaniec. Wiele z niej jednak nie zostało. Potem dalej wzdłuż pięknych jezior do Sztynortu a potem Gierłoży. Obejrzałem Wilczy szaniec - kwaterę Hitlera (12zł) - ten robi wrażenie. Potem Martiany z kolejnymi bunkrami. Płatne więc jadę dalej. Teraz piaszczystą drogą do wsi Salpik. Na kolejnych kilometrach towarzyszyły mi świetne drogi ze szpalerami drzew, często wzdłuż jezior. Tak dojechałem do wsi Notyst Wielki. Jest tam pałac (w remoncie). A potem już polna droga do Jory Wielkiej gdzie nocuję. Wieczorem deszcz.Widoczek na jezioro
© YacekCzarny szaniec Himmlera w Pozezdrzu
© YacekTu stał barak, w ktorym przeprowadzono zamach na Hitlera
© YacekW Jeziorowskiem
© YacekŻurawie - tych na trasie nie brakowało
© YacekBardzo dużo piachu - trzeba było prowadzić
© YacekWidoczek na trasie
© YacekI jeszcze jeden
© YacekI kolejny
© YacekI już ostatni
© Yacek
- DST 145.23km
- Teren 70.00km
- Czas 08:43
- VAVG 16.66km/h
- VMAX 43.00km/h
- Podjazdy 1022m
- Sprzęt Author Basic 2004
- Aktywność Jazda na rowerze
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni
Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 5
Warmia - Suwalszczyzna - Mazury
Dzień czwarty
Dzisiaj chciałem przejechać m. in. ten odcinek, którego z różnych powodów nie zobaczyłem na czerwcowej wyprawie po Polsce Egzotycznej tj. Stańczyki i Dolinę Rospudy. Wyjechałem z Żytkiejm pełen miłych wspomnień i skierowałem się przez Kleksejmy do Skajzgir. Tu skończył się asfalt. Teraz czekały na mnie suwalskie szutrówki (a nie miałem o nich najlepszego zdania). Dojechałem nimi do akweduktów północy jak mówi się o wiaduktach w Stańczykach. Droga do nich dobrze oznakowana. Sam wstęp na wiadukty płatny (4zł). Wyglądają niesamowicie ale przydałby się im remont. Cały ten odcinek jest niesamowicie widokowy, zresztą dalej jest tak samo. Po drodze do Przerośli fajne widoki na Jezioro Boczne a w samej miejscowości ciekawa fontanna. Filipów to miejsce bitwy (niestety przegranej) z czasów potopu szwedzkiego. Tu też poraz pierwszy zerknąłem na rzekę Rospudę. Następny etap to Bakałarzewo. Do wsi Matlak szutrówki, potem fajny, wąski asfalt. Jechało się wspaniale z cudownymi widokami. Dalej wygodnie w kierunku Kotowiny. Przy zjeździe przed mostem skręciłem w lewo i tłukłem się kawałek po bruku. Za to po wyjeździe na asfalt aż do Raczków jechałem otwartymi terenami bez ruchu samochodowego. Wokół uprawne pola. W Dowspudzie obejrzałem pozostałości pałacu gen. Ludwika Paca a potem prostą i niewygodną szutrówką przez las wzdluż Doliny Rospudy. Ponieważ ta droga była nudna skręciłem i zjechałem na mostek nad Rospudą. Potem fragment bardzo piaszczystej drogi. Po wyjeździe z lasu nagle zrobiło się niesamowicie zimno. Zaczęło też mocno wiać. Założyłem wszystko co miałem i pojechałem dalej pod wiatr. A droga wiodła odkrytymi terenami. Do Milewa dojechałem fajnymi, nieuczęszczanymi asfaltami. Dalej przyjemną żwirówką wśród pól i wąskim asfaltem do wsi Dausze. Przez wieś trochę bruku, przez las natomiast bardzo przyjemnie. Potem szutrówka się pogorszyła a w Starostach (stary młyn) dużo tralki. W Nowym Olecku szutrem wzdłuż jeziora. Roztaczające się widoki niesamowite. Jechałem nimi aż do drogi nr 655. Tu ruch trochę większy ale bez przesady. Trochę mnie też tu zmoczyło dlatego pojechałem do Świętajna gdzie znalazłem nocleg.
Dzisiejszy dzień był niesamowity. Jechałem przez tereny gdzie sakwiarzy praktycznie się nie spotyka bo teoretycznie nic ciekawego tam nie ma. Ja jednak uwielbiam te przestrzenie aż po horyzont, dojrzałe zboża jak okiem sięgnąć, kępy drzew tu i tam. To właśnie przyciąga mnie jak magnes. Pozostałości pałacu Ludwika Paca w Dowspudzie
© YacekWiadukty w Stańczykach
© YacekFontanna w Przerośli
© YacekWidok na kościół w Bakałarzewie
© YacekPanorama
© YacekPanorama
© YacekPanorama
© YacekDolina Rospudy
© YacekPanorama
© YacekPanorama
© YacekPanorama
© YacekPanorama - wśród zbóż
© Yacek