Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Yacek z miasteczka Poczesna. Mam przejechane 40487.54 kilometrów w tym 13503.70 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 17.94 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 142558 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy Yacek.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Wyjazdy z sakwami

Dystans całkowity:9588.41 km (w terenie 1610.00 km; 16.79%)
Czas w ruchu:551:52
Średnia prędkość:17.37 km/h
Maksymalna prędkość:71.70 km/h
Suma podjazdów:41888 m
Liczba aktywności:76
Średnio na aktywność:126.16 km i 7h 15m
Więcej statystyk
  • DST 166.76km
  • Teren 62.00km
  • Czas 09:15
  • VAVG 18.03km/h
  • VMAX 43.90km/h
  • Podjazdy 150m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park krajobrazowy "Dolina Baryczy"

Poniedziałek, 28 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 4

To był dzień! Pobudka o trzeciej. Godzinę później jestem już w drodze do Kalet. Wsiadam tu do pociągu, którym wraz z kolegą dojeżdżamy do Antonina. Tutaj właśnie zakończył się mój ostatni wypad do Wielkopolski.

Na stacji w Antoninie © Yacek


Od razu jedziemy rzucić okiem na tamtejszy pałac Radziwiłłów słynący z tego, że jest drewniany a wewnątrz znajduje się bardzo nietypowy, obłożony drewnem komin.

Pałac w Antoninie © Yacek


W parku © Yacek


Po chwili jedziemy dalej. Naszą uwagę zwracają potężne dęby (z czasem będzie ich coraz więcej).

Potęga i moc © Yacek


I jeszcze jeden © Yacek


Nad jednym ze stawów odpoczywamy na platformie widokowej, potem jedziemy do Dębiny. Szlak rowerowy w kierunku Huty to totalna pomyłka - piach po ośki. Nie ma wyjścia - prowadzimy. Na chwilę zatrzymujemy się na rynku w Odolanowie.

Pamiątkowy głaz w Odolanowie © Yacek


Teraz bocznymi drogami o różnej nawierzchni (najczęściej jest to zniszczony asfalt) jedziemy przez Uciechów do Potaszni. Za Wróblińcem jednak wjeżdżamy do lasu i jedziemy skrajem stawu (pomarańczowy szlak rowerowy). Szlak był niestety mocno zarośnięty ale generalnie dało się jechać.

Na pomarańczowym szlaku © Yacek


Też pomarańczowy szlak © Yacek


W Joachimówce jedziemy na chwilę na groblę, którą wiedzie nowa droga asfaltowa. Miejsce warte zachwytu.

Na grobli nad stawem k/Joachimówki © Yacek


W Grabownicy spotykamy stare, drewniane jazy...

Drewniany jaz © Yacek


Ja i jaz © Yacek


W parku krajobrazowym © Yacek


i nowoczesną infrastrukturę w postaci wież widokowych. Na zdjęciu poniżej "Ptasia wieża" nad stawem Grabownica.

Nad stawem Grabownica © Yacek


Po drugiej stronie wsi natrafiamy na dopiero co udostępnioną do użytku rewelacyjna ścieżkę rowerową.

Tablica informacyjna © Yacek


Fragment ścieżki © Yacek


Prowadzi ona szlakiem dawnej kolejki a kończy się w Sułowie. My początkowo dojeżdżamy nią tylko do Rudy Milickiej. Tu zmieniamy kierunek jazdy na północny. Jedziemy groblą. Nawierzchnia nie jest najlepsza ale atrakcji moc.

Ciekawie zaaranżowane tablice informacyjne © Yacek


W Nowym Grodzisku czatownia. Można z niej obserwować swobodnie ptactwo na stawach.

Czatownia © Yacek


W Miliczu od razu w oczy rzuca się piękny, szachulcowy kościół.

Szachulcowy kościół w MIliczu © Yacek


Do Milicza jeszcze wrócimy. Teraz jedziemy ścieżką do Sułowa. A tam do obejrzenia mamy pałac.

W wagoniku kolejki © Yacek


Pałac w Sułowie © Yacek


W Miłosławicach zerkamy na tzw. "Szwedzką Górkę" - miejsce bitwy Austriaków ze Szwedami z 1645 roku.

Szwedzka Górka © Yacek


W Miliczu jedziemy tym razem do pałacu otoczonego pięknym parkiem. A że słońce chyli się pomału ku zachodowi gra świateł dodaje mu uroku.

Pałac w Miliczu od frontu © Yacek


Pałac w Miliczu od tyłu © Yacek


Fragment parku © Yacek


Ruiny zamku w Miliczu © Yacek


Gdzieś po drodze natknęliśmy się też na ciekawy kościół szachulcowy. Niestety nazwa miejscowości uleciała mi z pamięci.

Kościoł szachulcowy © Yacek


Dzień pierwszy, dzień pełen wrażeń i niezapomnianego uroku dobiegł końca. Jutro ciąg dalszy - moc atrakcji przed nami.




  • DST 159.91km
  • Czas 09:02
  • VAVG 17.70km/h
  • VMAX 46.70km/h
  • Podjazdy 427m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dolina Baryczy - dzień drugi

Niedziela, 27 maja 2012 · dodano: 28.05.2012 | Komentarze 4

Dzień drugi czas zacząć. Najpierw jedziemy zrobić zdjęcia przy wagonikach kolejki.

Wagonik wąskotorowki © Yacek


Opisywaną wcześniej ścieżką ruszamy do Rudy Milickiej aby pokonać ten odcinek, którego wczoraj nie przejechaliśmy. Po drodze co kilka kilometrów przygotowano miejsca do odpoczynku.

Stacja - miejsce do odpoczynku © Yacek


W Rudzie zatrzymujemy się na chwilę żeby przyjrzeć się dokładniej infrastrukturze na ścieżce. Spodobał nam się taki mostek.

Kladka na ścieżce rowerowej © Yacek


W Duchowie za to oglądamy wiatrak. Odnowiony prezentuje się świetnie.

Wiatrak z Duchowa © Yacek


Teraz pedałujemy dłuższy czas bez przerwy. Dopiero w Krośnicach jedziemy nad tamtejsze stawy. Decydujemy się również na przejazd ścieżką przyrodniczą nad stawami. Gdybym napisał, że była rewelacyjna to i tak nie oddałbym w pełni jej uroku.

Nad stawami krośnickimi © Yacek


A takimi groblami prowadzi ta ścieżka.

Jedna z grobli - stawy krośnickie © Yacek


W Kuźnicy Czeszyckiej udało nam się, mimo niedzieli, kupić kilka pączków. Najedzeni pojechaliśmy do skansenu pszczelarskiego.

Skansen pszczelarski © Yacek


Skansen pszczelarski 1 © Yacek


Jeden z ważniejszych celów na dzisiaj to dotarcie do wsi Moja Wola aby zerknąć na ciekawy pałacyk myśliwski. Niestety jest dość mocno zniszczony ale
i tak pozostawił w naszej pamięci niezatarte wrażenia. Z zewnątrz elewacja wyłożona jest korkiem, który pierwotnie sprowadzono z Hiszpanii. Obecnie oryginalny zachował się tylko w nielicznych miejscach. Pałac pokryty jest obecnie z zewnątrz korą dębów rosnących u nas.


Moja Wola - pałac myśliwski © Yacek


Pałac 1 © Yacek


Pałac 2 © Yacek


Pałac 3 © Yacek


Z Międzyborza jedziemy rzucić okiem na "Diabelski kamień". Trochę musieliśmy się natrudzić aby do niego dotrzeć a potem odnaleźć ale opłaciło się.

Diabelski kamień © Yacek


W Kobylej Górze zatrzymujemy się na chwilę nad zalewem.

Zalew w Kobylej Górze © Yacek


Potem przez Marcinki

Kościół w Marcinkach © Yacek


zobaczyć krzyż wielkopolski.

Krzyż Wielkopolski na Kobylej Górze © Yacek


Tablica informacyjna © Yacek


W Bralinie zerknęliśmy na "Sanktuariunm na Pólku". Niestety tłum ludzi uniemożliwiał zwiedzanie. Kierujemy się więc na Kępno by tam zakończyć wycieczkę. Jeszcze w Nosalach oglądamy wyremontowany dworek.

Dworek w Nosalach © Yacek


A w Kępnie wieżę wodociągową.

Wieża wodociągowa w Kępnie © Yacek


Ostanie kilometry to dojazd na dworzec - także ciekawy bo dwupoziomowy.

Łącznie w ciągu dwóch dni przejechaliśmy po PK "Dolina Baryczy"
i okolicach około 250 km. Wróciłem zauroczony pięknem tamtejszego krajobrazu, ilością zabytków i jakością infrastruktury. Cień na to wszystko rzucają niestety kiepskie drogi boczne i czasami jakość szlaków rowerowych. Poza tym rewelacja!




  • DST 159.42km
  • Teren 35.00km
  • Czas 08:22
  • VAVG 19.05km/h
  • VMAX 71.70km/h
  • Podjazdy 587m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wymuszony powrót

Sobota, 5 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 5

Drugi dzień mojego pobytu w Białym Brzegu zaczynamy od planowania trasy. Głównie po terenie Przedborskiego Parku Krajobrazowego. Za Dobromierzem zatrzymujemy się na chwilę obok rezerwatu "Murawy Dobromierskie". Jego atutem są przepiękne murawy kserotermiczne i roztaczające się świetne widoki.

Ela w PPK © Yacek


Po chwili zjeżdżamy do Gór Mokrych.

W drodze do GÓr Mokrych © Yacek


Z nich kierujemy się do kolejnego rezerwatu - śródleśnego stawu "Piskorzeniec". Po drodze czekają na nas i takie atrakcje.

Chałupa w stanie wskazującym na zużycie © Yacek


Nad staw docieramy fajną, leśną ścieżką

W drodze do rezerwatu "Piskorzeniec" © Yacek


Na drugą stronę centralnej magistrali kolejowej mieliśmy dostać się jadąc groblą. Niestety, tym razem na przeszkodzie stanęła niewielka rzeczka Czarna, która "zabrała" mostek.

Miejsce zniszczonego mostku © Yacek


Trochę kombinując wyjeżdżamy na asfalt i przez kolejne mniejsze i większe wsie docieramy do Oleszna. Tu drobne zakupy. Teraz kierunek Żeleźnica - niewielka miejscowość ale to właśnie tutaj Kazimierz Wielki spadł z konia, co doprowadziło do jego śmierci i tym samym kresu dynastii Piastów.

W Żeleźnicy © Yacek


Kolejny cel - Stara Wieś. Od kilku lat powstaje tam Japońskie Centrum Sztuk Walki - Dojo. Na początek czeka nas stromy podjazd. Kawałek dalej znowu w górę. Ufff! Dobrnęliśmy.

Pokonujemy podjazd do Starej Wsi © Yacek


Dojo © Yacek


Dojo 1 © Yacek


Dojo 2 © Yacek


Dojo 3 © Yacek


Od jakiegoś czasu niepokoił mnie dźwięk dochodzący z okolic suportu. Okazało się, że nawala łożysko w lewej korbie. Postanowiliśmy więc wrócić na camping. Pojechaliśmy przez las na skróty ale jak to ze skrótami bywa... Wreszcie trafiliśmy na asfalt i tam jeszcze kawałek pojechałem z Elą i Piotrem, którzy ostatecznie zdecydowali, że pojadą do Bąkowej Góry obejrzeć ruiny tamtejszego zamku, a ja, po ciepłym pożegnaniu, pojechałem na camping. Na powrót wybrałem teren i od razu trafiłem na drewniane chatki. O takie.

Klimatycznie, prawda? © Yacek


Jeszcze jedna chatka. © Yacek


Szlak którym jechałem nie był w najlepszym stanie. W niektórych miejscach totalnie zarośnięty dlatego w końcu go porzuciłem i wybierałem dostępne mi co lepsze ścieżki. W ten sposób trafiłem na fantastyczne, utwardzone ścieżki prowadzące w dodatku w dół. Można była przyśpieszyć. Na campingu szybkie pakowanie i w drogę do domu. Cały czas myślałem o tym czy uda mi się dojechać. Szczęśliwie około 21.30 dotarłem do domowych pieleszy. Trochę szkoda tej awarii bo Ela i Piotrek to fantastyczni, mili i otwarci ludzie i chętnie zostałbym z nimi jeszcze jeden dzień. Dziękuję i pozdrawiam licząc na to, że jeszcze kiedyś się spotkamy!




  • DST 185.59km
  • Teren 20.00km
  • Czas 09:12
  • VAVG 20.17km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Podjazdy 554m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do Białego Brzegu

Piątek, 4 maja 2012 · dodano: 06.05.2012 | Komentarze 6

Pierwotnie plany były inne. Ostatecznie jednak stanęło na tym, że pojadę do Białego Brzegu na spotkanie z Niradharą i Kajmanem. Wstałem wcześnie bo do przejechania miałem około 100 kilometrów. Liczyłem też na to, że będąc wcześniej zastanę Elę i Piotrka jeszcze na campingu. Przyjechałem około 10-tej i jak się dowiedziałem na miejscu już od godziny byli w trasie. Zostawiam więc tobołki i po telefonie jadę im na spotkanie. Wstępnie umawiamy się w Wielgomłynach. Najpierw jednak jadę na nowy most w Chałupach. O ten.

Nowy most zbudowany przez wojsko w Chałupach © Yacek


Za mostem wspaniałe, zielone łąki, kładę się więc na trochę na trawie i odpoczywam. Sama Pilica zresztą także nastraja do wypoczynku pięknie meandrując.

Zakole Pilicy © Yacek


Piaszczysty brzeg Pilicy © Yacek


Nad Pilicą © Yacek


Po chwili jadę dalej przez małe, nadpilickie wsie nie śpiesząc się zbytnio. Nagle telefon od Eli że są już w Wielgomłynach. Mnie zostało jeszcze dobrych parę kilometrów. Przyśpieszam. Spotykamy się jednak dopiero w Kobielach Wielkich i tu okazuje się, że towarzyszy im jeszcze jeden rowerzysta - Janusz z Krakowa. Przez większe i mniejsze wsie jedziemy już wspólnie. Cieszątki, Dmenin, Teodorów Duży, Wola Malowana i wreszcie Kodrąb. Tu dopada nas deszcz, na który od niejakiego czasu się zanosiło. Nie chcąc jechać drogą krajową do Przedborza decydujemy się na przejazd bocznymi. Trafiamy jednak na spore ilości piachu co przy nasilającym się deszczu przyjemne nie jest. Ostatecznie jednak decydujemy się na szybki dojazd do Przedborza krajówką. Miłe to nie było no ale cóż zrobić. Totalnie przemoczeni robimy szybkie zakupy i pędzimy na camping. Mój pierwszy dzień dobiegł końca.

W deszczu © Yacek


Piotrek i Janusz © Yacek





  • DST 103.03km
  • Czas 05:23
  • VAVG 19.14km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Podjazdy 182m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Wtorek, 3 sierpnia 2010 · dodano: 08.08.2010 | Komentarze 3

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

dzień pierwszy
dzień drugi
dzień trzeci
dzień czwarty
dzień piąty
dzień szósty
dzień siódmy
dzień ósmy
dzień dziewiąty

Dzień dziewiąty

To już ostatni dzień mojej wyprawy. Ciepło żegnany przez pana ochroniarza wyruszam z pola namiotowego przy śluzie. Jadę asfaltem, niebo zachmurzone. Na dzisiaj zapowiadali opady. Mam nadzieję, że się nie sprawdzi. Teraz jest OK. Po kilku kilometrach kolejna śluza w Kątach. Dalej na długich odcinkach towarzyszy mi kiepskiej jakości droga asfaltowa. Wiedzie ona jednak najczęściej wśród szpalerów drzew i pól a widoki rekompensują niedogodności związane z nawierzchnią. Tak dojeżdżam do Śliwic i Jelonków. To spora miejscowość. Jest tu m. in. ciekawy dom podcieniowy z XVIII wieku z nieadekwatnym do jego wielości podcieniem. Z Jelonków znowu wśród pól, mijając po drodze kilka mniejszych miejscowości, do Gronowa Elbląskiego i Jegłownika. Właśnie w tej ostatniej wsi łapie mnie burza z ulewnym deszczem. Szukam przystanku. Jak na złość są ale bez zadaszonych wiat. Widzę daszek pod sklepem i tam się melinuję. Po trzech kwadransach deszcz słabnie. Jadę więc dalej do Wiktorowa. Po drodze pozdrawiają mnie przejeżdżający Niemcy. W Wiktorowie znowu zaczyna lać. Siadam więc na przystanku. Znowu pół godziny w plecy. Kiedy deszcz się zmniejsza ruszam ponownie. Mijam kolejne miejscowości i dojeżdżam do 7-ki, którą przejeżdżam na wprost. Wcześniej po drodze nieużytkowany kościół mennonicki a kawałek dalej cmentarz. Dalej dobrym asfaltem już przez płaskie jak stół Żuławy jadę aż do Tujska. Tu odcinek (ok.1 km) drogą wojewódzką nr 502. To najgorszy kawałek na całej wyprawie. Za mostem skręcam w prawo i boczną drogą jadę do Sztutowa a stamtąd już do Krynicy. Ten odcinek też do najbezpieczniejszych nie należał.

Przejechałem łącznie w ciągu tych dziewięciu dni 1079 kilometrów. Sporo po polnych ścieżkach z przepięknymi widokami i po lasach. Rower spisywał się doskonale. Zero jakichkolwiek, najdrobniejszych nawet problemów. Zobaczyłem spory kawałek wspaniałej Polski, poznałem wielu ciekawych ludzi. Tylko sakwiarzy jak na lekarstwo. Więcej ich spotkałem na Mierzei Wiślanej w ciągu ostatniej godziny wyprawy niż poprzednio przez 8 i pół dnia. Każdemu polecam taki wypad.




Najdłuższe w Polsce Jezioro Jeziorak © Yacek


Dom podcieniowy z XVIII wieku w Jelonkach © Yacek


Śluza na Kanale Elbląskim w Kątach © Yacek




  • DST 107.58km
  • Teren 3.00km
  • Czas 05:31
  • VAVG 19.50km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Podjazdy 291m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Poniedziałek, 2 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 1

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień ósmy

Dzisiaj wyjeżdżam około 9-tej. Najpierw fajnie w dół do Pietrzwałdu, potem do Zajączek. To odcinek z dnia wczorajszego. Jadę wśród pól a towarzyszą mi śliczne krajobrazy. Do Grabowa jedyne dzisiaj trzy kilometry terenu. Od początku jeszcze nie zdarzyło mi się go tak niewiele. Następnie Rożental. Jest tam bardzo ładny, drewniany kościół. Potem fajnie znowu wśród pól i wreszcie przez las po dobrym asfalcie do Gierłoży Polskiej. Po drodze w lesie pyszne jeżyny, których nie omieszkałem skosztować. Z Gierłoży Polskiej do Gierłoży tylko krok. Oddziela je wąska rzeczka. Przed wojną nią właśnie biegła granica polsko - niemiecka. Kiedyś musiała to być jedna wieś. Potem dalej świetnym asfaltem (droga po remoncie) przez las do Samborowa. Kawałeczek drogą nr 16. Przejeżdżam przez Drwęcę i kawałek dalej skręcam w prawo. Pokonuję przejazd kolejowy a za nim w prawo na żółty szlak pieszy. Z krajówki widziałem ciekawy most na Drwęcy więc podjechałem obejrzeć go z bliska. Potem wracam i jadę na wprost. To był fantastyczny odcinek. Jakieś 7 kilometrów wąskiego asfaltu bardzo dobrej jakości, cały czas przez las. Na poprzecznej drodze miałem jechać w lewo do Iławy a potem przez Park Krajobrazowy Pojezierza Iławskiego, zdecydowałem się jednak na jazdę w przeciwnym kierunku (ot, urok roweru). Jechało się super, tym bardziej, że ruch samochodowy minimalny. Przed miejscowością Zalewo pojechałem jednak w lewo do Jerzwałdu żeby choć zerknąć na najdłuższe jezioro w Polsce. Potem z powrotem do m. Zalewo a stamtąd fantastycznymi drogami wśród pól, na których trwały żniwa do śluzy Buczyniec na Kanale Elbląskim. Tam też zanocowałem na nowo otwartym polu namiotowym. Pole jest strzeżone 24 godziny przez firmę ochroniarską. Otwarto je dopiero w maju tego roku i zgodnie z życzeniem UE (bo za jej pieniądze je wybudowano) przez 5 lat ma być całkowicie darmowe.



Wiadukt w Glaznotach © Yacek


Kościół w Rożentalu © Yacek


Drwęca w Samborowie © Yacek


Most na Kanale Elbląskim niedaleko śluzy Buczyniec © Yacek


Śluza Buczyniec © Yacek


Pole namiotowe obok śluzy © Yacek


Widok na Jezioro Jeziorak © Yacek




  • DST 120.11km
  • Czas 07:11
  • VAVG 16.72km/h
  • VMAX 44.70km/h
  • Podjazdy 503m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Niedziela, 1 sierpnia 2010 · dodano: 07.08.2010 | Komentarze 3

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień siódmy

Z pola namiotowego wyjeżdżam około 7.30 i na początek czeka na mnie trochę asfaltu. Potem skręcam do lasu i taką typowo leśną ścieżką dojechałem do rzeki Omulew. Kiedyś był na niej mostek. Ano kiedyś był. Teraz niestety już go nie ma. Gdy tak zastanawiam się co robić dalej z drugiej strony nadjeżdża motocyklista. Zatrzymuję go i pytam o możliwość przedostania się na drugą stronę. Brałem też pod uwagę przejście wpław. Dowiaduję się jednak, że kiedyś było płytko, teraz jest po szyję. Gość kieruje mnie do Jedwabna. Przypomina sobie jednak o innej kładce. Okazuje się, że jest w Kolonii. Jadę więc wzdłuż rzeki (no może nie do końca). Po drodze pytam jeszcze raz napotkanego grzybiarza o kładkę. Ten wytłumaczył mi wszystko dokumentnie, tak ze trafiłbym na nią z zawiązanymi oczami. Nie powiedział tylko o jakości ścieżki dojazdowej. Mostek pokonałem o mało nie łamiąc wózka przerzutki (ale to z mojej winy). Sama dolina rzeki jest bardzo ładna (rezerwat przyrody "Małga". Kiedyś istniała też taka wieś. Teraz pozostał po niej tylko rozpadający się kościół, którego wieżę widać z daleka. Dalej jadę wygodną szutrówką do skrzyżowania leśnych duktów, gdzie w prawo do wsi Wały z ciekawą historią. Tam też zaczął się świetny asfalt, którym dotarłem, jadąc cały czas lasem, do drogi wojewódzkiej w Zimnej Wodzie. Kilka kilometrów bez historii (z wyjątkiem cmentarza pierwszowojennego), poczym w prawo i znowu bez ruchu samochodowego przez Koniuszyn do Orłowa. Zaczęły się tam tablice informacyjne o historii miejscowości i atrakcjach jakie znajdują się w pobliżu. Wszystko estetycznie wykonane i nie zdewastowane. Dalej jadę do ostoi żółwia błotnego (rezerwat "Orłowo Małe"). Potem na jeden z większych na Mazurach cmentarz z I wojny światowej. W pobliżu są też źródła rzeki Łyny. Od wsi Łyna jadę piękną, widokową drogą w szpalerach drzew do Witramowa. Wcześniej, w Bolejnach zapora przeciwczołgowa. Jest to element tzw. Pozycji Olsztyneckiej. Drogę krajową nr 7 przejeżdżam na wprost i bardzo kiepską polną ścieżką jadę do Sitna. Tu znowu wygodnym asfaltem wśród rozległych pól i lasów. Dalej towarzyszy mi wąski asfalt i leśna dróżka do Zybułtowa. Wreszcie docieram do Stębarku i jadę na pole bitwy pod Grunwaldem. Tłok spory. Oglądam pomnik i okolicę. Przez Grunwald jadę do Frygnowa, a stamtąd drogą wojewódzką nr 537 do Marwałdu. Teraz kierunek Park Krajobrazowy Wzgórz Dylewskich. Przede mną podjazd do Wysokiej Wsi, gdzie znajduje się najwyższe wzniesienie tych okolic - Góra Dylewska. Tuż obok niej znajduję kwaterę . Zostawiam toboły i na lekko jadę na szczyt. Widok z niej się roztaczający jest niesamowity. Niestety dzisiaj była lekka mgiełka. Częściowo jest też porośnięta lasem a więc widoki są właściwie w jednym kierunku. Potem do Pietrzwałdu i przez Zajączki do wsi Glaznoty. Stamtąd terenowym podjazdem z powrotem na kwaterę.



Rzeka Omulew k/Kolonii © Yacek


Kładka na rzece Omulew © Yacek


Miejscowość Wały © Yacek


Cmentarz z I wojny światowej w Zimnej Wodzie © Yacek


Szlak bursztynowy w Orlowie © Yacek


Zapora przeciwpancerna - fragment tzw. Pozycji Olsztyneckiej © Yacek


Pola Grunwaldu © Yacek


Z Gory Dylewskiej © Yacek


Dolina rzeki Omulew © Yacek


Taka ładna dolina w Koniuszynie © Yacek


Rezerwat przyrody "Orłowo Małe" -- ostoja żołwia błotnego © Yacek


Gdzieś na trasie © Yacek


Gdzieś na trasie © Yacek


Okolice Wólki Orłowskiej © Yacek


Koło Witramowa © Yacek




  • DST 116.14km
  • Teren 50.00km
  • Czas 07:28
  • VAVG 15.55km/h
  • VMAX 36.80km/h
  • Podjazdy 363m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Sobota, 31 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 0

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień szósty

Chwilę po siódmej jestem już w drodze. Na początek kilometr bruku. Potem fajna jazda dobrej jakości asfaltem do miejscowości Baranowo. Po drodze sporo żurawi. W Baranowie oglądam ciekawy dwór wraz z parkiem (trwają w nim prace). W Mazurskim Parku Krajobrazowym, który stanowił dzisiaj sporą część mojej trasy jadę głównie lasami, ale od czasu do czasu otwierają się piękne widoki na mijane jeziora. Kilkukrotnie zatrzymuje się też na jagody. Asfaltem docieram do wsi Krutyń, popularnego miejsca spływów kajakowych po Krutyni. Mijam Karwicę Mazurską i kawałek dalej spotykam informację o "Sośnie Gałczyńskiego". Jadąc przez las wreszcie ją znajduję. Zresztą trudno tu mówić o sośnie bo nie jest wskazane żadne konkretne drzewo. Jest tylko tablica z informacją i cała masa sosen. Potem wracam na asfalt i znowu przez las docieram do Spychowa. Można z niego jechać asfaltem, ja jednak wybieram las i jadę do Kolonii a potem, już asfaltem, do Świętajna. Stąd rewelacyjnie jedzie się przez Jerutki do Szczytna. Właściwie nie do samego Szczytna a do drogi nr 53. Ruch duży, droga wąska, więc w nogi, oczywiście do lasu. I tak kombinując dotelepałem się do Szczytna. W samym miasteczku można zobaczyć ruiny zamku krzyżackiego i rzeźbę Krzysztofa Klenczona (polskiego Lennona). Objeździłem sobie miasteczko i pojechałem w kierunku Leśnego Zakątka. Dojechałem tam świetnym, wąskim asfaltem (wielu rowerzystów na tej drodze spotkałem). Asfalt był przez kilka kilometrów, aż do mostu. Za nim pojechałem w lewo kiepską, leśną ścieżką do wsi Sasek Wielki i Mały. Po drodze pojawił się asfalt, który wkrótce znowu się skończył. I znowu trzeba było jechać przez las. A droga była bardzo kiepska. Natknąłem się też na zielony szlak rowerowy (nie polecam na jazdę z sakwami), którym dotarłem w pobliże Jeziora Głęboczek. Tu też przenocowałem na polu namiotowym.



Dwór w Baranowie © Yacek


Przy skrzyżowaniu drogi do wsi Krutyń © Yacek


Początek spływu na Krutynii © Yacek


Sosna Gałczyńskiego © Yacek


Pomnik poświęcony wszystkim związanych z Mazurami © Yacek


Kościół konstrukcji szachulcowej © Yacek


Nad jeziorem w Szczytnie © Yacek


Krzysztof Klenczon pochodził ze Szczytna i Szczytno się nim szczyci © Yacek


Ruiny zamku w Szczytnie © Yacek


Leśny Zakątek © Yacek




  • DST 142.08km
  • Teren 70.00km
  • Czas 08:31
  • VAVG 16.68km/h
  • VMAX 40.70km/h
  • Podjazdy 973m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Piątek, 30 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 1

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień piąty

Po spokojnym noclegu wyjeżdżam około 7.30. Najpierw po wczorajszych śladach do Dunajka, potem kilkanaście kilometrów fajnymi asfaltami do miejscowości Borki. Tu asfalt się kończy a zaczyna szutrówka do Leśnego Zakątka. Przy leśniczówce super asfalcik przez Puszczę Borecką. Tu też spotykam rowerzystę z Warszawy, z którym jadę do wsi Jeziorowskie. Asfalt się skończył, jedziemy szutrem (no może nie do końca, to taka leśna dróżka). Z Jeziorowskiego trochę asfaltu a potem do lasu i po wertepach. Kierowałem się do Pozezdrza. Jest tam dawna kwatera Himmlera tzw. Czarny szaniec. Wiele z niej jednak nie zostało. Potem dalej wzdłuż pięknych jezior do Sztynortu a potem Gierłoży. Obejrzałem Wilczy szaniec - kwaterę Hitlera (12zł) - ten robi wrażenie. Potem Martiany z kolejnymi bunkrami. Płatne więc jadę dalej. Teraz piaszczystą drogą do wsi Salpik. Na kolejnych kilometrach towarzyszyły mi świetne drogi ze szpalerami drzew, często wzdłuż jezior. Tak dojechałem do wsi Notyst Wielki. Jest tam pałac (w remoncie). A potem już polna droga do Jory Wielkiej gdzie nocuję. Wieczorem deszcz.



Widoczek na jezioro © Yacek


Czarny szaniec Himmlera w Pozezdrzu © Yacek


Tu stał barak, w ktorym przeprowadzono zamach na Hitlera © Yacek


W Jeziorowskiem © Yacek


Żurawie - tych na trasie nie brakowało © Yacek


Bardzo dużo piachu - trzeba było prowadzić © Yacek


Widoczek na trasie © Yacek


I jeszcze jeden © Yacek


I kolejny © Yacek


I już ostatni © Yacek




  • DST 145.23km
  • Teren 70.00km
  • Czas 08:43
  • VAVG 16.66km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Podjazdy 1022m
  • Sprzęt Author Basic 2004
  • Aktywność Jazda na rowerze

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury w 9 dni

Czwartek, 29 lipca 2010 · dodano: 06.08.2010 | Komentarze 5

Warmia - Suwalszczyzna - Mazury

Dzień czwarty

Dzisiaj chciałem przejechać m. in. ten odcinek, którego z różnych powodów nie zobaczyłem na czerwcowej wyprawie po Polsce Egzotycznej tj. Stańczyki i Dolinę Rospudy. Wyjechałem z Żytkiejm pełen miłych wspomnień i skierowałem się przez Kleksejmy do Skajzgir. Tu skończył się asfalt. Teraz czekały na mnie suwalskie szutrówki (a nie miałem o nich najlepszego zdania). Dojechałem nimi do akweduktów północy jak mówi się o wiaduktach w Stańczykach. Droga do nich dobrze oznakowana. Sam wstęp na wiadukty płatny (4zł). Wyglądają niesamowicie ale przydałby się im remont. Cały ten odcinek jest niesamowicie widokowy, zresztą dalej jest tak samo. Po drodze do Przerośli fajne widoki na Jezioro Boczne a w samej miejscowości ciekawa fontanna. Filipów to miejsce bitwy (niestety przegranej) z czasów potopu szwedzkiego. Tu też poraz pierwszy zerknąłem na rzekę Rospudę. Następny etap to Bakałarzewo. Do wsi Matlak szutrówki, potem fajny, wąski asfalt. Jechało się wspaniale z cudownymi widokami. Dalej wygodnie w kierunku Kotowiny. Przy zjeździe przed mostem skręciłem w lewo i tłukłem się kawałek po bruku. Za to po wyjeździe na asfalt aż do Raczków jechałem otwartymi terenami bez ruchu samochodowego. Wokół uprawne pola. W Dowspudzie obejrzałem pozostałości pałacu gen. Ludwika Paca a potem prostą i niewygodną szutrówką przez las wzdluż Doliny Rospudy. Ponieważ ta droga była nudna skręciłem i zjechałem na mostek nad Rospudą. Potem fragment bardzo piaszczystej drogi. Po wyjeździe z lasu nagle zrobiło się niesamowicie zimno. Zaczęło też mocno wiać. Założyłem wszystko co miałem i pojechałem dalej pod wiatr. A droga wiodła odkrytymi terenami. Do Milewa dojechałem fajnymi, nieuczęszczanymi asfaltami. Dalej przyjemną żwirówką wśród pól i wąskim asfaltem do wsi Dausze. Przez wieś trochę bruku, przez las natomiast bardzo przyjemnie. Potem szutrówka się pogorszyła a w Starostach (stary młyn) dużo tralki. W Nowym Olecku szutrem wzdłuż jeziora. Roztaczające się widoki niesamowite. Jechałem nimi aż do drogi nr 655. Tu ruch trochę większy ale bez przesady. Trochę mnie też tu zmoczyło dlatego pojechałem do Świętajna gdzie znalazłem nocleg.
Dzisiejszy dzień był niesamowity. Jechałem przez tereny gdzie sakwiarzy praktycznie się nie spotyka bo teoretycznie nic ciekawego tam nie ma. Ja jednak uwielbiam te przestrzenie aż po horyzont, dojrzałe zboża jak okiem sięgnąć, kępy drzew tu i tam. To właśnie przyciąga mnie jak magnes.




Pozostałości pałacu Ludwika Paca w Dowspudzie © Yacek


Wiadukty w Stańczykach © Yacek


Fontanna w Przerośli © Yacek


Widok na kościół w Bakałarzewie © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Dolina Rospudy © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama © Yacek


Panorama - wśród zbóż © Yacek